O co chodzi w sporze zawodników z PZLA? "Nie spełniła się podstawowa nadzieja"

PAP/EPA / CJ Gunther / Na zdjęciu: Adrianna Sułek
PAP/EPA / CJ Gunther / Na zdjęciu: Adrianna Sułek

Po czterech dniach MŚ w lekkoatletyce Polska zajmuje piąte miejsce w klasyfikacji medalowej. Zawodnicy po swoich występach bardziej niż na celebrowaniu sukcesów skupiają się na krytyce władz. Ich pretensje rozumie były biegacz Marcin Lewandowski.

Konflikt na linii czołowi zawodnicy - przedstawiciele PZLA (Polski Związek Lekkiej Atletyki) trwa już od dawna, ale śmiało można powiedzieć, że podczas tegorocznych mistrzostw świata w Eugene mamy do czynienia z eskalacją sporu i spiętrzenia wzajemnych pretensji. Atmosfera wokół związku jeszcze nigdy nie była tak zła.

Przypomnijmy, że zaczęło się od awantury wokół szczepień Marcina Krukowskiego, w efekcie której zawodnik został wyrzucony ze szkolenia w ramach PZLA. Potem pretensje o pominięcie przy powołaniach na ME miała maratonka, Iwona Bernardelli. Tuż przed mistrzostwami świata na warunki zakwaterowania narzekał z kolei Paweł Fajdek. To jednak było tylko preludium, bo już na imprezie mieliśmy niewytłumaczalny błąd działaczy przy powoływaniu zawodników do sztafety mieszanej 4x400 metrów, a także pretensje Damiana Czykiera i Adrianny Sułek, którzy zgodnie mówili o braku wsparcia i złej organizacji.

Sułek nie miała litości dla PZLA

Wieloboistka tuż po zajęciu czwartego miejsca w swojej konkurencji oskarżyła związek o rzucanie kłód pod nogi i bycie hamulcowym w jej rozwoju, a na końcu przyznała, że swoje pretensje wyraża w imieniu przynajmniej połowy polskiej kadry. Wygląda na to, że zawodnicy albo otwarcie zmówili się co do sytuacji w PZLA, albo mamy do czynienia z ogromnym bałaganem wśród działaczy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski

O przyczyny takiego stanu rzeczy zapytaliśmy Marcina Lewandowskiego, który przez lata zdobywał dla polski medale w biegu na 1500 metrów i też nie miał zbyt dobrych relacji z PZLA.

- Doskonale rozumiem, co czują zawodnicy, bo sam zmagałem się z tym przez lata, aż w końcu powiedziałem pas i zakończyłem karierę. Niestety od lat powtarzam, że relacje z PZLA wyglądają tak, jakby to zawodnicy byli dla związku, a nie związek dla zawodników. Załatwienie nawet prostej sprawy jest nie lada wyzwaniem i zwykle kończy się na awanturze. Przez kilkanaście lat kariery z kasy PZLA nie otrzymałem ani złotówki. Większość próśb o pomoc kończyła się odmową lub dofinansowaniem ze środków ministerstwa - tłumaczy brązowy medalista ostatnich MŚ w lekkoatletyce na 1500 m, Marcin Lewandowski.

Legendarny zawodnik nie doczekał się nawet podziękowań

Bałagan w PZLA jest tak duży, że gdy 35-latek skończył karierę w maju tego roku, nikt nie pofatygował się, by podziękować jednemu z najbardziej utytułowanych polskich biegaczy choćby za pośrednictwem strony internetowej o pamiątkowej statuetce, czy oficjalnym pożegnaniu podczas mistrzostw Polski już nie wspominając.

- Wszyscy liczyli, że gdy do struktur PZLA wszedł Tomasz Majewski, wiele się zmieni, a relacje zawodników z działaczami ulegną ociepleniu. Ostatecznie okazało się jednak, że nic się nie zmieniło, a tej instytucji potrzebne są gruntowne zmiany na każdym szczeblu. Dziwię się, że do uzyskania poprawy potrzebne są aż tak radykalne kroki, bo przecież lekkoatleci przywożą worek medali z każdej imprezy, a drugiej takiej dyscypliny w Polsce nie mamy. Może po tych mistrzostwach w końcu przyjdzie moment refleksji i ktoś zdecyduje się na rewolucję. Mamy wspaniałych sportowców, a dla PZLA wciąż wszystko jest problemem. Zawodnicy czują, że nikt o nich nie walczy i mają o to słuszne pretensje - dodaje Lewandowski.

Lista zarzutów jest zresztą dłuższa, jak choćby brak zaufania do wielu polskich szkoleniowców, jak choćby Tomasza Lewandowskiego. Związek nie zrobił nic, by utrzymać jego znakomitą grupę biegaczy (oprócz Marcina Lewandowskiego byli w niej m.in. Angelika Cichocka i Adam Kszczot).

Pomogli mu w walce o wyższe stypendium

Lewandowski znalazł się w konflikcie z PZLA, gdy po kontuzji odniesionej podczas igrzysk w Tokio, poprosił o dodatkowe finansowanie. Halowe wicemistrzostwo Europy gwarantowało mu jedynie 800 złotych stypendium, a nikt z działaczy nie widział w tym problemu. Choć biegacz chciał rozwiązać sprawę pokojowo, to skutek przyniosła dopiero interwencja w Ministerstwie Sportu. Podczas całej akcji, PZLA nawet na moment nie wstawił się za swoim zawodnikiem.

Lewandowski skończył karierę stosunkowo niedawno i doskonale wie, że słowa Sułek o tym, że występuje ona w imieniu przynajmniej połowy kadry, są prawdziwe.

- Większość kadry jest niezadowolona z warunków współpracy ze związkiem. Część zawodników jak Michał Haratyk, Marcin Krukowski, Adam Kszczot miało odwagę mówić o tym publicznie, a część na razie nie wywleka spraw na światło dzienne, bo boi się zawieszenia szkolenia, które oznaczałoby koniec kariery. Oczekiwania zawodników naprawdę nie są wygórowane, bo nie żądają wielkiej pomocy, ale po prostu nie chcą, by ktoś przeszkadzał im w realizacji marzeń. Większość zawodników jest gotowa sama organizować sobie zgrupowania, bo robią to lepiej niż związek - dodaje na zakończenie Lewandowski.

Władze PZLA na razie skupiają się na mistrzostwach, a większością zarzutów będą musieli zająć się dopiero po zawodach. Tym razem nie mają jednak co liczyć, że zawodnicy im odpuszczą.

Do zarzutów Sułek na łamach sport.pl odniósł się wiceprezes PZLA, Tomasz Majewski. - Rozmawiam z ludźmi, którzy wiedzą, jak sytuacja wygląda i od nich takich głosów nie słyszę. Ale jeśli Ada tak mówi, to może tak jest. To pokolenie zawodników jest zupełnie inne niż moje. Ono dorasta w dobrobycie. Jest mi przykro, że ludzie nie doceniają tego, co przez lata wywalczyliśmy, na jaki poziom weszliśmy. Ludzie naprawdę nie wiedzą, jak mogłoby wszystko wyglądać, gdyby Polski Związek Lekkiej Atletyki miał inną pozycję. Przecież 99 proc. szkolenia Ady wisi na związku. Bez tego musiałaby siedzieć w domu, w Bydgoszczy. Ludzie naprawdę nie mają pojęcia, jak dobrze mają - podsumował zarzuty działacz związku lekkoateltycznego.

Czytaj więcej:
Wielki sukces polskiej biegaczki
To przyniosło Fajdkowi szczęście

Źródło artykułu: