"Nie będę jadł, dopóki Lakers nie wygrają meczu" - tak jeszcze kilka dni temu mówił pracujący w amerykańskiej telewizji Charles Barkley, jeden z najlepszych koszykarzy końca XX wieku. Jeziorowcy rozpoczęli sezon od pięciu porażek, co było najgorszym wynikiem klubu od momentu przenosin do "Miasta Aniołow" z Minneapolis, czyli od 1960 roku. Na szczęście Kobe Bryant i spółka sprawili, że głodówka Sir Charlesa trwała niespełna dwie doby. W meczu u siebie z Charlotte Hornets ekipa z LA wygrała 107:92, głównie dzięki duetowi Bryant - Jeremy Lin, który rzucił 42 punkty.