Tatuaże koszykarzy z naszego podwórka. Wall, Wyka, Młynarski i inni - jaką historię kryją ich malunki na ciele?
Adrian Suliński
Fanem malunków na ciele jest bezapelacyjnie zawodnik Pogoni Prudnik, Adrian Suliński - postać, która bardzo wyróżnia się na koszykarskich parkietach.
- Pierwszy tatuaż zrobiłem w wieku 18 lat. Przedstawia złożone ręce do modlitwy otoczone różańcem. Tuż pod tym znajduje się data urodzenia mojego starszego brata, którego nie miałem nawet okazji poznać – zmarł na serce, gdy miał niespełna dwa tygodnie. Na pewno kiedyś nadrobimy ten czas, gdzieś na górze. Spotykałem wiele ludzi z podobnymi wzorami, jednak ten jest po prostu mój. Ma dla mnie największe znaczenie ze wszystkich. Myślę, że z tego powodu rodzice nie mieli nic przeciwko żebym go zrobił.
Zawsze się śmieję, że mam jeden tatuaż, ale niedokończony (śmiech). Staram się go dokończyć, chociaż nie jest to łatwe w trakcie sezonu. Poza tym, im jesteśmy starsi, tym mamy inne wydatki i inne cele. Prawdę mówiąc, nigdy ich nie liczyłem, ale jest ich kilkanaście. Przedstawiają to, co dzieje się w moim życiu i jest dla mnie ważne. Mam na przykład wytatuowane daty moich bliskich czy różne napisy. Jestem religijną osobą, więc znajdzie się u mnie również i ten motyw – mam tablicę z dziesięcioma przykazaniami, czy fragment obrazu "Ostatniej wieczerzy", który moja babcia ma do dziś na ścianie – oprócz tego, że ma znaczenie religijne, po prostu przypomina mi o niej. Nie mogło zabraknąć malunków dotyczących patriotyzmu – Powstanie Warszawskie, hołd dla tych, którzy oddali życie dla Polski. Po prostu są to rzeczy, które są obecne w moim życiu. Nawet jeśli będzie to postać z gry, która dobrze mi się kojarzy. Raczej nie robię ich dla ozdoby. Mogę powiedzieć, że moje życie jest na moim ciele.
Z koszykówką nie mam nic. Stwierdziłem, że jeszcze nie ten czas. Zawsze traktuję to jako przygodę. Prędzej czy później jakiś zrobię, jednak jeszcze nie mam pomysłu. Nie chcę zrobić byle czego tylko dlatego, że gram w koszykówkę. Może jak skończę grać i będzie mi smutno, wymyślę jakiś wzór, aby ta koszykówka zawsze była ze mną (śmiech).
Na łydce mam stary herb Pruszkowa i warszawskiej Pragi. Tam się urodziłem. Aktualnie ten szpital znajduję się w innym miejscu – nie w dzielnicy Praga tylko Targówek. Z kolei moje dzieciństwo i początki z koszykówką były w Pruszkowie. Są to dla mnie ważne miejsca – tatuaże przypominają mi gdzie się urodziłem i wychowałem - opowiada Suliński w rozmowie z WP Sportowe Fakty (czytaj więcej).
-
Marecki CS Zgłoś komentarzNa starość będą chodzić w długich rękawach, aby ukryć te tatuaże. Większość tak ma.
-
prawus Zgłoś komentarztych osiagnieć brakłoby im własnego ciała b
-
Slava Bajkau Zgłoś komentarzmalunki? serio ?