Najpierw 3:0 w ćwierćfinale z broniącą tytułu Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski. Teraz 3:0 w półfinale z Anwilem Włocławek. Taką drogę do finału Energa Basket Ligi przebyła koszykarska Legia Warszawa.
- To wielki sukces całego naszego klubu, który czekał na medal mistrzostw Polski bardzo długo, bo 53 lata - przyznał Wojciech Kamiński.
Już przed rokiem było blisko, bo "brąz" Legii rzutem w ostatniej sekundzie decydującego spotkania odebrał Elijah Stewart i WKS Śląsk Wrocław. Teraz zespół z Warszawy medal ma już na pewno - pytanie jakiego koloru. Co więcej rywalem w decydującej rozgrywce ponownie może być... Śląsk (prowadzi w serii z Grupa Sierleccy Czarni Słupsk 2:1).
Decydujący o awansie do finału pojedynek Legia wygrała z Anwilem 87:77. - Graliśmy fizycznie, naprawdę twardo w defensywie. Był zespołowy basket, dobrze dzieliliśmy się piłką. Każdy z drużyny cokolwiek wnosił - przyznał Dariusz Wyka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ogromna zadyma! W ruch poszły pięści
Po końcowym gwizdku poniedziałkowego meczu zapanował szał radości. - Na pewno nie jest tak, że jesteśmy już szczęśliwi, z tego gdzie jesteśmy. Inaczej. Jesteśmy szczęśliwi, ale nadal chcemy wygrać każdy kolejny mecz - wyjaśnił Kamiński.
- Mamy medal, co najmniej srebrny. Finał przed nami. Gramy do czterech zwycięstw i najlepiej byłoby zamknąć finał w czterech zwycięstwach... - dodaje Wyka. Zdaje sobie jednak sprawę, że łatwo ponownie nie będzie. - Wiadomo to finał, tam nie grają leszcze - przyznał wprost.
Cel jest jednak jeden - mistrzostwo Polski. Ostatnie Legia wywalczyła w 1969 roku. Minęły zatem 53 lata. - Kiedy przyjechaliśmy tutaj w lipcu i zaczęliśmy pracę naszym celem było zdobycie tytułu, dlatego każdego dnia się "budujemy" skupieni na swoim celu. Nic się jeszcze nie skończyło - zakończył Muhammad-Ali Abdur-Rahkman.
Zobacz także:
Szok i wielkie rekordy. Takiego wyniku jeszcze nie było!
Grizzlies rzucili wyzwanie Warriors, Celtics wyrównali serię z mistrzami NBA