Wtorek był ważnym dniem w karierze trenerskiej Przemysława Frasunkiewicza. Prowadzony przez niego Anwil Włocławek pokonał trzeci raz w serii ćwierćfinałowej Twarde Pierniki Toruń i tym samym - po trzech latach przerwy (w 2020 roku nie rozgrywano play-off z powodu pandemii koronawirusa) - ponownie zagra o medale w Energa Basket Lidze.
W decydującym o awansie do półfinału starciu włocławianie byli bardzo skoncentrowani, grali z dużą determinacją, triumfując ostatecznie 85:79. Trener Frasunkiewicz nie ukrywał swojej radości, komplementował zawodników, z którymi przed meczem odbył bardzo merytoryczną rozmowę.
- W tym meczu byliśmy niezwykle skoncentrowani. Ostatnia porażka bardzo nas podrażniła. Toruń to bardzo dobra drużyna. To nie jest żadna kurtuazja. To jest bardzo mądrze prowadzony, przez inteligentnego trenera zespół. Zostaliśmy podrażnieni, bo patrząc na zaawansowane statystyki skończyliśmy rundę zasadniczą z najlepszą obroną w Polsce i sami byliśmy na siebie źli, że Toruń miał 39 rzutów wolnych i właściwie cała nasza pierwsza piątka nie mogła dokończyć meczu. Mieliśmy ważną rozmowę. Mówiłem zawodnikom, że można robić wiele błędów, ale najważniejsze jest to, jak się z tego wraca. Świetnie zareagowali - powiedział Frasunkiewicz.
ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej
- Jestem super zadowolony, jakby tak to wyglądało przez cały sezon, to tylko się cieszyć. Tak jak powiedziałem w szatni: to była kombinacja koncentracji, braterstwa na boisku i zawziętości. Ale jak ktoś myśli, że my wygraliśmy łatwo z Toruniem 3:1, to jest w dużym błędzie. Ta seria mogła się zupełnie inaczej skończyć. Bardzo mocno musieliśmy się napracować, by pokonać zespół Twardych Pierników i awansować do półfinału - dodał po chwili szkoleniowiec Anwilu Włocławek.
- Jeśli chodzi o całą serię, to naprawdę za długo siedzę w koszykówce, by po jednym czy dwóch meczach uważać, że seria się skończyła. Mówiłem o tym już w trakcie sezonu, teraz powtórzę: mamy tylko jeden cel - przygotować się jak najlepiej do kolejnego spotkania i dać z siebie 100 procent. Nie wybiegamy za daleko w przyszłość - przyznał Frasunkiewicz.
Trzykrotni mistrzowie Polski w półfinale zagrają... z Legią Warszawa, z którą mogli zmierzyć się w ćwierćfinale. Warszawianie mieli tyle samo punktów co Twarde Pierniki, a o wyższym miejscu w tabeli zadecydował lepszy bilans bezpośrednich spotkań (2:0). Zespół ze stolicy w I rundzie play-off sensacyjnie wyeliminował mistrza Polski, Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski, zespół zbudowany za największe pieniądze w Polsce. "Też to pana zaskoczyło?" - zapytał Frasunkiewicz Joachim Przybył, dziennikarz "Gazety Pomorskiej".
- Dla każdego to jest sensacja i tego nie ma co ukrywać. Po pozyskaniu Jakuba Garbacza, który - notabene - jedną nogą był u nas, skład Stali wyglądał bardzo obficie. Każdy wiedział, że to najdroższy i najlepszy zestaw w Polsce, na dodatek prowadzony przez najlepszego trenera ostatnich lat w PLK. Tym większe brawa dla Wojciecha Kamińskiego, że znakomicie ustawił zespół i ograł "Stalówkę" - odpowiedział.
Droga przez mękę
Trener Frasunkiewicz na konferencji prasowej dużo mówił o skomplikowanym procesie konstruowania zespołu w okresie wakacyjnym. Miał trudne zadanie, bo po pierwsze, pieniędzy było dużo mniej niż w minionym sezonie (z naszych informacji wynika, że ponad 1 mln zł mniej na zawodników), po drugie, klub nie miał najlepszej reputacji po fatalnych rozgrywkach, a po trzecie, zespół nie przystąpił do rozgrywek europejskich (ostatnie lata Basketball Champions League).
Frasunkiewicz i jego asystenci musieli uwijać się jak w ukropie, by zbudować możliwie jak najlepszy zespół. To była codzienna, mozolna praca, rozmowa z wieloma osobami - agentami, zawodnikami, innymi trenerami. Telefon każdego dnia był rozgrzany do czerwoności. Ciężka praca w wakacje teraz procentuje.
- Nie mieliśmy najlepszej reputacji. Z niektórymi graczami musieliśmy negocjować 6-7 tygodni, bo czekali na inne opcje. Wielu zawodników nam uciekło - zdradził.
Nie jest tajemnicą, że konstrukcja Anwilu na sezon 2021/2022 mocno różni się od tego, co oglądaliśmy w minionych rozgrywkach. Wtedy włocławianie zainwestowali ogromne pieniądze w zawodników z nazwiskiem. Sęk w tym, że za finansami nie poszły wyniki. To były "spasione koty", które przyjechały do Włocławka jedynie zarobić i nic nie dać od siebie. Teraz jest inaczej. W składzie jest sporo młodych koszykarzy, którzy są ambitni i głodni sukcesów. Doświadczeni gracze też mają sporo do udowodnienia. Usłyszeliśmy, że przed sezonem nie podpisano żadnego zawodnika, którego miesięczna pensja przekraczałyby poziomu 10 tysięcy dolarów. Dla porównania: takich zawodników w swoich składach mają przedstawiciele m.in. Stali czy Zastalu.
Furorę na polskich parkietach robi pozyskany z ligi szwedzkiej, Jonah Mathews, którego miesięczna pensja wynosi tylko około 5 tys. dolarów! Stosunek jakości do ceny w jego przypadku jest niewiarygodny. Mimo skromnego doświadczenia, pokazał, że jest w stanie - przez cały sezon - prowadzić drużynę do wielkich sukcesów (Anwil jest w strefie medalowej, wygrał też rozgrywki ENBL).
- Naprawdę mało kto na nas stawiał. Pamiętam żarty, że zawodnik ze Szwecji będzie grał w Anwilu. Proszę zobaczyć, jak on teraz się prezentuje. Pamiętam też taką sytuację w Słupsku, gdy zdobyliśmy brązowy medal, grałem u trenera Griszczuka. Też wtedy pozbierał zawodników, którym coś nie wyszło, mieli za sobą gorszy sezon. W tym roku udało się, niestety na szybko, zbudować podobny zespół. Dlatego tym bardziej jestem szczęśliwy, bo ci chłopcy zrobili bardzo dużą pracę i udało nam się awansować do półfinału - skomentował Frasunkiewicz.
Chce jawnych budżetów!
Szkoleniowiec Anwilu Włocławek na konferencji prasowej zaznaczył, że jest zwolennikiem tego, by w polskiej lidze ujawnić wysokość wydawanych pieniędzy na budowę składu w poszczególnych klubach (nie całości budżetów, a jedynie kwotę przeznaczoną na kontraktowanie zawodników). To - jego zdaniem - ułatwiłoby pozycjonowanie danych drużyn w ligowej hierarchii przed rozpoczęciem sezonu.
- Żałuję, że w polskiej lidze nie ma jawnych budżetów ws. wydawanych pieniędzy na budowę składu. Pewnie nigdy to się nie zmieni z różnych względów, ale wtedy przed sezonem moglibyśmy w prosty sposób pozycjonować zespoły w ligowej hierarchii. W sporcie zawodowym pieniądze odgrywają bardzo dużą rolę. Dlatego trzeba mocno szanować trenerów, którzy robią wyniki ponad stan - mówił.
Odniósł się także do sytuacji, która miała miejsce ponad rok temu, gdy w trakcie rozgrywek z zespołu odeszli Krzysztof Sulima, Rotnei Clarke i Walerij Lichodiej. Wtedy kibice i eksperci mocno krytykowali ten ruch, mieli za złe klubowi, że ten przedwcześnie poddaje sezon. W klubie mocno pracowano nad tym, by zejść z umów i tym samym, zaoszczędzić pieniądze na kolejny sezon, w którym Anwil ma wrócić do walki o najwyższe cele. Według naszych informacji na tych trzech ruchach udało się wtedy zaoszczędzić około 150-200 tysięcy. Te pieniądze można było wykorzystać w tym sezonie.
- Trzeba było podjąć te trudne decyzje, wziąć na siebie dużą krytykę, ale dzisiaj możemy cieszyć się z awansu do strefy medalowej - przyznał Frasunkiewicz.
Wraca temat Garbacza
Na konferencji prasowej dziennikarz portalu wlc.pl Marek Szubski zapytał o transfery przeprowadzone w trakcie rozgrywek. Przypomnijmy, że Anwil pozyskał Michała Nowakowskiego, był też blisko zakontraktowania Jakuba Garbacza, ale ten wybrał ostatecznie propozycję Arged BM Stali Ostrów Wielkopolski. Na celowniku był także Bartłomiej Wołoszyn, ale zawodnik nie zdecydował się na transfer do Włocławka. Frasunkiewicz przyznał, że w pewnym momencie było możliwe pozyskanie duetu Nowakowski-Garbacz!
- Na początku plan był taki, by pozyskać Michała Nowakowskiego, ale tego nie udało się zrealizować. Michał był lojalny wobec MKS-u, za co należą mu się gratulacje. Później pojawił się temat Kuby Garbacza, bo nie ma co ukrywać, że potrzebowaliśmy takiego szalonego shootera, który jest w stanie trafić z 7-8 metrów. Kuba byłby ustawiany na "trójce", a Bella przesunęlibyśmy na pozycję numer cztery. To by się wszystko zazębiło. Nie ukrywam, że super byłoby, gdyby nasz zespół - w tamtym czasie - wzmocniło dwóch zawodników: Garbacz i Nowakowski. W pewnym momencie mieliśmy na to pieniądze. Potem jednak ceny tak urosły, że nie mieliśmy już na to środków - ujawnił Frasunkiewicz.
W półfinale EBL rywalem Anwilu Włocławek będzie Legia Warszawa, która sensacyjnie ograła w swojej serii Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski bez straty meczu. Pierwszy mecz 4 maja o godz. 17:30.
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
CZYTAJ TAKŻE:
Tyle ma być drużyn w lidze! Będzie "dzika karta"? Mamy nowe informacje
"Stal mogła nas zlekceważyć". Szef Legii mówi o sensacji w polskiej lidze
Oni byli najlepsi w polskiej lidze, oto nasze wybory!
Takiej sensacji nie było od lat! "Milicić mocno zawiódł"