BC Polkowice wykorzystało atut własnego parkietu i po dwóch meczach serii finałowej prowadzi 2:0. Do tytułu brakuje "Pomarańczowym" tylko, a może aż jednej wygranej.
- Polkowice prowadzą 2:0 i są w zdecydowanie lepszej sytuacji. Nie poddajemy się. W swojej hali jeszcze w tym sezonie nie przegraliśmy i chcemy to podtrzymać - zapowiada Krzysztof Szewczyk.
Szkoleniowiec Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin zdaje sobie sprawę, że kluczowa dla odwrócenia losów meczu jest defensywa. Po pierwszym, przegranym 63:65 meczu, stwierdził że jego drużyna ma większe szanse, gdy jest niski wynik.
ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej
W drugim już tak zagrać się nie udało, polkowiczanki zdobyły aż 89 "oczek" i wygrały różnicą 17 punktów. - Był to całkiem inny mecz pod względem intensywności - porównuje oba pojedynki Szewczyk.
Dodaje też, że jego zespół miał problemy z faulami, ale... nie ma tutaj pretensji do pracy sędziów. - Linia sędziowania w niedzielę była zupełnie różna od meczu w sobotę. Nie mówię, że zła, ale inna. W sobotę nie gwizdali nic, a w niedzielę wszystko. Nie dostosowaliśmy się do tego i to nas pokarało - wyjaśnił.
Lublinianki drugi mecz kończyły bez Natashy Mack, która zazwyczaj trzyma całą strefę podkoszową AZS-u UMCS. Ta spadła za przewinienia. - Polkowice doskonale wykorzystywały nasze problemy z faulami - dodał Szewczyk.
Trzeci mecz finałów odbędzie się w środę w Lublinie. Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS nie ma wyjścia - chcąc przedłużyć serię musi wygrać. Chcąc wrócić do Polkowic na decydujący mecz, musi pokonać "Pomarańczowe" w środę i czwartek.
Zobacz także:
Dużo niewiadomych przed ostatnią kolejką PLK. Poznaj możliwe scenariusze
O tym transferze było głośno. Będzie złoto?