Dla GTK był to drugi mecz po zmianie trenera. W debiucie Marosa Kovacika gliwiczanie wygrali 86:82 z HydroTruckiem Radom. W Stargardzie goście przez całe spotkanie musieli gonić. Było to trudne, bo trafili tylko 3/25 prób za trzy punkty oraz 3/10 rzutów wolnych. PGE Spójnia miała odpowiednio 2/14 i 22/33.
- Graliśmy naprawdę ciężki mecz. Myślę, że nie ma teraz sensu mówić o błędach. Na końcu decydował jeden rzut, jedna zbiórka, szybki atak. Mogliśmy ten mecz złamać, ale oczywiście gratulacje dla PGE Spójni. Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze. Wiemy, że do końca sezonu nie zostało dużo czasu. Chcę jeszcze więcej spokoju w momentach, kiedy mecz jest wyrównany. Wierzę, że gdy ten zespół będzie pracował tak, jak przez ostatnie dwa tygodnie sprawimy jeszcze niespodziankę - optymistycznie analizował na pomeczowej konferencji prasowej słowacki szkoleniowiec.
Bardziej krytycznie występ swojej drużyny ocenił Filip Put. - Niesamowita indolencja strzelecka z naszej strony. Nie wiem, czy uczestniczyłem w takim meczu żeby było tyle niecelnych rzutów po obu stronach. Mecz walki. Jesteśmy wściekli, że go nie wygraliśmy, bo wierzyliśmy w to. Z drugiej strony jakby spojrzeć na nasze mecze sprzed kilku miesięcy to obrona w tym meczu wyglądała znacząco lepiej - powiedział koszykarz, który miał osiem zbiórek, ale nie trafił żadnego z siedmiu rzutów.
ZOBACZ WIDEO: Jego zjazd robi ogromne wrażenie. Zareagował znany aktor
Na koniec cieszyła się PGE Spójnia Stargard, która na przełomie trzeciej i czwartej kwarty przez ponad sześć minut nie zdobyła punktu tracąc 14 "oczek". - Pojawiło się lekkie rozkojarzenie w naszych szeregach. Zawodnicy z Gliwic napędzali się naszymi błędami. Myślę, że popełniliśmy za dużo strat. W pierwszej połowie pozwoliliśmy gościom na zbyt dużo zbiórek w ataku. Najważniejsze dla mnie jest to, że zespół w ważnym momencie podniósł ciężar tego spotkania - przyznał trener Maciej Raczyński.
- Może nie był to najpiękniejszy mecz, ale nikt nie będzie jutro o tym pamiętał. W najważniejszym momencie zespół przetrwał i trzymał się razem. To pokazuje, że idziemy w dobrym kierunku. Wygraliśmy to spotkanie i wracamy do gry. Mamy bilans 10-12 i chcemy zakończyć ten sezon z podniesioną głową. Kto wie, czy grając dobrze nie będzie jeszcze dla nas miłe zakończenie - dodał kapitan Tomasz Śnieg.
Tym miłym zakończeniem byłby awans do play-offów, choć do tego daleka droga i przede wszystkim wymagający terminarz (między innymi Arged BM Stal, Legia, Enea Abramczyk Astoria, Śląsk, Anwil i Grupa Sierleccy Czarni). Teraz jednak przed PGE Spójnią kolejna - już planowa prawie trzytygodniowa przerwa.
- Akurat muszę przyznać, że ta przerwa może nie jest dla mnie i dla części chłopaków w idealnym momencie. Mieliśmy niedawno koronawirusa. Między innymi ja go miałem. Wróciłem tak, jak reszta chłopaków po 10 dniach izolacji. Zagraliśmy parę spotkań. Fizycznie zaczęliśmy wracać, czuć się coraz lepiej - przyznał Tomasz Śnieg.
Dla trenera Raczyńskiego będzie to szansa na spokojniejszą pracę. - Sporo się działo. Mieliśmy mało czasu żeby popracować nad szczegółami. Na pewno zawodnicy dostaną kilka dni wolnego. Spędzą czas z rodzinami. Myślę, że z pełną energią wejdziemy w najważniejszą fazę sezonu - podsumował trener PGE Spójni Stargard.
Zobacz także: Kapitalny mecz rzucającego nie dał zwycięstwa
Nieprawdopodobny wyczyn byłego gracza klubów PLK!