Żeby awansować do ćwierćfinału, co byłoby niemałym sukcesem reprezentacji Polski, podopieczni Mulego Katzurina muszą wygrać co najmniej jedno, a najlepiej dwa spotkania. Nie da się jednak ukryć, że rywale będą znacznie trudniejsi, niż do tej pory.
Na pierwszy ogień pójdzie druga ekipa grupy C, Serbia. Podopieczni Dusana Ivkovicia zostali sprawcami największej sensacji w całej rundzie grupowej, po tym jak nieoczekiwanie pokonali największego faworyta do złotego medalu, Hiszpanię, już w pierwszym dniu rozgrywek. Świetne zawody zanotował wówczas Nenad Krstić, który zresztą przyćmił w tym meczu kreowanego na największego dominatora całej imprezy, Pau Gasola.
Serbia to jednak nie tylko Krstić. Dobrze radzi sobie duet obrońców Milos Teodosić - Milenko Tepić. Ten pierwszy idealnie rozdziela piłki swoim partnerom i konstruuje przemyślane akcje, a drugi co mecz wzbogaca konto swojego zespołu o prawie 12 oczek. Nieco poniżej oczekiwań spisuje się skrzydłowy Novica Velicković, lecz koszykarz Maccabi Tel Awiw w każdej chwili może wystrzelić, więc nie można odpuścić defensywy przeciwko niemu. Poza tym, wygrywając z Hiszpanią, Serbowie pokazali, że są w stanie jeszcze sporo namieszać w turnieju.
Drugim przeciwnikiem Polaków będzie natomiast lider grupy C, Słowenia. Koszykarze Jure Zdovca prezentują się w tej chwili chyba najlepiej ze wszystkich zespołów mistrzostw Europy i to pomimo porażki z Hiszpanią po dogrywce. To bowiem ekipa z Bałkanów, a nie drużyna prowadzona przez Włocha Sergio Scariolo pozostawiła po sobie najkorzystniejsze wrażenie i zatrzymać strzelby w postaci Bostjana Nachbara, Erazema Lorbeka czy Jakę Lakovicia będzie naprawdę trudno. Tym bardziej, że do Polski przyjechało około sześciu tysięcy fanów ze Słowenii, którzy podróżują jak cień za swoimi ulubieńcami i tworzą wspaniałą atmosferę na trybunach.
Być może więc o losie podopiecznych trenera Katzurina decydować będzie spotkanie z Hiszpanią. Marcin Gortat zapowiadał, że aktualnych wicemistrzów Europy chciałby pokonać dopiero w finale, lecz kto wie, czy nie będzie musiał uczynić tego wcześniej. Najwięksi faworyci turnieju w Polsce dotychczas rozczarowują i do kolejnej rundy awansowali dopiero z trzeciej pozycji. Ponadto stracili Jorge Garbajosę, który nabawił się urazu, a problemy ze stabilnością formy ma Juan Carlos Navarro. Obrońca Barcelony dopiero przeciwko Słowenii zdobył 21 punktów, lecz we wcześniejszych dwóch spotkaniach uzyskał skuteczność ledwie 27 procent (6/22 z gry).
Polacy zaprezentowali się w dwóch pierwszych meczach kapitalnie. Formą strzelecką błysnął zwłaszcza Maciej Lampe (17 oczek przeciwko Bułgarii i 22 przeciwko Litwie), a dzielnie wtórowali mu wspomniany Gortat (odpowiednio 16 i 15, lecz również 10 i 17 zbiórek), David Logan czy Michał Ignerski. Problem polskiej kadry leży jednak w tym, że izraelski szkoleniowiec nie zaufał wszystkim swoim zawodnikom w wystarczający sposób i rotuje praktycznie siódemką-ósemką koszykarzy. Właśnie w tym można upatrywać przyczyn wysokiej porażki w trzecim spotkaniu. Turcja prezentowała się lepiej pod względem szybkości oraz siły, a do tego celnie rzucała z daleka.
Od kilku tygodni panowało przekonanie, że ekipa zbudowana przez Bogdana Tanjevicia to Hedo Turkoglu, Ersan Ilyasova i długo, długo nic. Rzeczywiście, duet wysokich skrzydłowych prezentuje się bardzo dobrze, przede wszystkim gracz Milwaukee Bucks, który co mecz zdobywa 17 oczek i 7 zbiórek. Tak naprawdę jednak wszyscy zawodnicy zasługują na słowa pochwały. 14 punktów w każdym meczu uzyskuje Ender Arslan, a tylko o dwa mniej Omer Asik. 23-letni środkowy Fenerbahce najlepsze spotkanie rozegrał przeciwko Polsce. W środę rzucił 22 punkty.
Rozgrywki w ramach grupy F będą jednak prawdziwym testem formy koszykarzy spod znaku Czerwonego Półksiężyca, którą będzie można ocenić po meczach ze skuteczniejszymi rywalami. Do takich nie należeli bowiem na pewno słabi Bułgarzy, bezbarwni Litwini, którzy mają prawdopodobnie najsłabszy skład od lat, ani zmęczeni dwoma meczami i wąską rotacją Polacy. Defensywnie ukierunkowana Serbia, porywająca Słowenia, a nawet nie do końca wykorzystująca swój potencjał (choć rozkręcająca się z meczu na mecz) Hiszpania będą bardziej wymagającymi przeciwnikami.
Na przeciwległym biegunie niż Turcy znajduje się Litwa. Pozbawiona swoich gwiazd: Sarunasa Jasikeviciusa i Ramunasa Siskauskasa jest naprawdę daleka od formy, do której przyzwyczaiła. Stabilnie prezentują się jedynie Marijonas Petravicius oraz Simas Jasaitis, lecz to może okazać się za mało, by awansować do ćwierćfinału. Tym bardziej, że reszta zespołu gra w kratkę, a nadchodzącą rundę koszykarze trenera Ramunasa Butautasa rozpoczną bez żadnego zwycięstwa na koncie.
Jedno jest pewne, grupa F wydaje się być o wiele silniejsza, niż ta rozgrywana w Bydgoszczy i emocji w niej nie zabraknie. Każdy zespół to potencjalny uczestnik półfinału i medalista, zdający sobie sprawę, że nawet pojedyncza porażka może przekreślić szansę na sukces.
Terminarz:
Sobota, 12 września
15:45 Turcja - Hiszpania
18:15 Polska - Serbia
21:00 Litwa - Słowenia
Poniedziałek, 14 września
15:45 Hiszpania - Litwa
18:15 Słowenia - Polska
21:00 Serbia - Turcja
Środa, 15 września
15:45 Litwa - Serbia
18:15 Polska - Hiszpania
21:00 Turcja - Słowenia