- Które miejsce mają Czarni mają po pokonaniu Anwilu? - pytam Beau Beecha, Amerykanina, gwiazdę słupskiego zespołu, który kandyduje do najlepszej piątki sezonu zasadniczego. On się szeroko uśmiecha, gdy odpowiada na to pytanie, a po chwili dorzuca też fajną anegdotę, która odnosi się do jego pobytu na europejskich parkietach. To czwarty sezon Beecha w Europie, wcześniej był w Niemczech (dwa lata, pracował z Mike'em Taylorem) i rok w Grecji.
- Jesteśmy na 1. miejscu, wow! To wspaniałe uczucie, aż trudno w to uwierzyć. Wszyscy chcą być na tym miejscu. To nie jest przypadek, a to nie jest nasze ostatnie słowo! - zadeklarował.
- Jako zawodowiec nigdy nie byłem na tym miejscu. To dla mnie coś nowego i wyjątkowego. Byłem drugi, trzeci, ale nigdy na pierwszej pozycji. To wspaniałe uczucie, ale chcemy więcej! Jesteśmy głodni kolejnych sukcesów - przyznał Beech.
ZOBACZ WIDEO: Jego zjazd robi ogromne wrażenie. Zareagował znany aktor
Amerykanin zdaje sobie jednak sprawę z faktu, że rywale nie śpią i w kolejnych meczach będą jeszcze mocniej naciskać. A z tyłu są m.in. mistrz i wicemistrz Polski, czyli Stal i Zastal. A Anwil, który przegrał dwa mecze z rzędu też nie powiedział ostatniego słowa.
- Należy pamiętać, że sporo mocnych zespołów jest za nami, nikt nam nie odpuści, każdy teraz będzie chciał nas pobić, ale czujemy się mocni, wierzymy, że jesteśmy w stanie osiągnąć coś wielkiego. Nasi kibice nas niosą, dają wielką energię. Gra w Gryfii to nasz wielki atut - zaznaczył.
Beech jest pod ogromnym wrażeniem tego, co działo się w Hali Gryfia w sobotnie popołudnie. Przyznał, że drużyny - wraz z kibicami obu ekip - stworzyły niezapomniane widowisko, prawdziwą bitwę, która jest doskonałą zapowiedzią tego, co będzie się działo w fazie play-off. Na razie to był przedsmak tego, jak trenerzy będą reagować. Akcja-reakcja, kto kogo wyprzedzi na szachownicy. Amerykanin podkreśla, że trener Mantas Cesnauskis dobrze czuje się w takiej grze, jest do niej przygotowany.
- To był mecz jak w fazie play-off! Może mi nie uwierzysz, ale mimo że rozgrywam czwarty sezon w Europie, to do tej pory nie grałem w tak intensywnym spotkaniu. Każdy musiał wskoczyć na wyższe obroty, dać z siebie maksimum zaangażowania, by móc cieszyć się ze zwycięstwa - wyjawił.
- Takie mecze przypominają szachy, trenerzy są świetnie przygotowani. Oni wiedzą, co my zrobimy, my też znamy każdy ich ruch - skomentował.
- A wy mieliście też Marcusa Lewisa - wtrącam.
- Ha, ha. Tak, dzięki Bogu! Niesamowita historia z tym chłopakiem, przecież on miał 4 przewinienia i 0 punktów przed czwartą kwartą. Ale pozostał skupiony, wiedział, że może nam pomóc. I... skończył spotkanie z 17 punktami. Szacunek, bo zagrał kilka wspaniałych akcji w końcówce meczu - chwalił swojego kolegę.
Przypomnijmy, że w końcówce, gdy do głosu liderzy, lepiej pod tym względem wypadli słupszczanie, którzy mogli liczyć na szalonego Marcusa Lewisa. Ten zdobył aż... 17 punktów w czwartej kwarcie, w końcówce praktycznie się nie mylił. To był popis jednego aktora. Choć trzeba też dodać, że wielką rolę w tym meczu po stronie słupskiej mieli zawodnicy drugiego planu: Jakub Musiał (9 pkt, 6 zb, +16), Bartosz Jankowski (8 pkt, 3 zb), Dawid Słupiński (10 pkt, 3 zb).
Beech tego meczu nie zaliczy do udanych, bo w ciągu 25 minut zdobył 7 punktów, trafiając tylko 1 z 5 rzutów z gry. Miał też 4 faule i dwie straty (eval 8 i -7). Usprawiedliwieniem jego słabszej formy może być fakt, że Amerykanin zmagał się z drobnym urazem stawu skokowego (był opatrywany w trakcie meczu). Ten nie chce jednak brać tego jako wymówkę. Mówi za to, że pojedynek z Luke'em Petraskiem był dla niego bardzo prestiżowy. W tym lepiej wypadł gracz Anwilu, ale po ostatnim gwizdku cieszył się Beech. To było 16. zwycięstwo Czarnych w tym sezonie. Taki wynik robi wrażenie!
- Ciekawostką jest fakt, że to nie jest pierwszy raz, gdy rywalizujemy ze sobą, spotkaliśmy się kiedyś w Niemczech, mamy też wspólnego przyjaciela w Stanach Zjednoczonych. To była duża frajda, że znów się spotkaliśmy, ale sama rywalizacja była bardzo wymagająca. To świetny zawodnik - podkreślił.
Amerykanin świetnie czuje w słupskiej ekipie, w której jest jednym z liderów. 27-latek imponuje boiskową inteligencją, sprytem i wyrachowaniem. Średnio notuje 14,2 punktu i 7,1 zbiórki na mecz, trafił już 49 "trójek", co jest trzecim wynikiem w lidze (wystąpi w konkursie rzutów za trzy podczas Suzuki Pucharu Polski).
CZYTAJ TAKŻE:
Gigant kusił gwiazdę polskiej ligi. Jonah Mathews: trener mówił: "tylko mln dolarów"
Kolejny Amerykanin w polskiej kadrze! To duże nazwisko w Europie
Aleksander Dziewa: Bałem się Urlepa. Jego magia nadal działa! [WYWIAD]
Travis Trice: Chcemy złota! Wraca do sytuacji z Mathewsem