Chodzi konkretnie o drużynę Golden State Warriors z sezonu 2016/2017, kiedy w ich składzie był Kevin Durant, a ponadto oczywiście Stephen Curry, Klay Thompson i Draymond Green, którzy są w Warriors do dziś.
Jeśli chodzi o Chicago Bulls, mowa o drużynie z sezonu 1995/1996. Wtedy barwy "Byków" reprezentowali Michael Jordan, Scottie Pippen, Dennis Rodman, Toni Kukoc czy aktualny trener Warriors i reprezentacji Stanów Zjednoczonych, a w przeszłości świetny rozgrywający, Steve Kerr.
Jeden z kibiców zapytał, czy Warriors pokonaliby tamtych Bulls. Stephen Curry nie miał wątpliwości.
- Absolutnie - odpowiedział zdecydowanie 33-latek. - Oczywiście, nigdy się nie dowiemy, ale jeśli porównamy na papierze obie te drużyny, podobają mi się nasze szanse - kontynuował Curry.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa
Lider Warriors pokusił się o wytypowanie wyniku. - Powiedziałbym "Dubs" w sześciu meczach (4-2) - odparł Curry.
Chicago Bulls z sezonu 1995/1996 przez długi czas byli uznawani niepodważalnie za najlepszy zespół wszech czasów. Uzyskali bilans 72-10 w sezonie zasadniczym, 15-3 w fazie play-off, a w Finałach NBA pokonali Seattle SuperSonics 4-2. Michael Jordan w rozgrywkach regularnych zdobywał wtedy średnio na mecz 30,4 punktu.
Rekord Bulls w 2016 roku pobili dopiero Warriors (73-9), ale nie udało im się zdobyć mistrzostwa, bo ze stanu 1-3 do wyniku 4-3 w Finałach NBA doprowadzili prowadzeni przez LeBrona Jamesa Cleveland Cavaliers.
Warriors szybko wrócili jednak na tron, dołączył do nich Kevin Durant, a drużyna z Kalifornii wygrała ligę w sezonach 2016/2017 oraz 2017/2018. Czy byłaby jednak w stanie pokonać słynnych Chicago Bulls? Nigdy się o tym nie przekonamy, ale ciekawie o tym podyskutować.
Czytaj także:
Kosmiczna kasa dla Marcina Gortata
Porównania do legendy PLK nie dziwią! Nowa gwiazda polskiej ligi: Nie myślę o NBA [WYWIAD]