Aż trudno uwierzyć w to, że w ośmiu ostatnich meczach - licząc PLK i FIBA Europe Cup - Trefl Sopot zanotował... tylko jedną wygraną! Była szansa na wyjście z kryzysu we Włocławku, bo tam podopieczni Marcina Stefańskiego w pewnym momencie osiągnęli nawet 10-punktową przewagę (28:18).
Była nadzieja na to, że sopocianie do końca dowiozą korzystny rezultat, ale znów wróciły stare demony, czyli fatalna gra w II części spotkania. To się powtarza niemal w każdym meczu.
Scenariusz porażek Trefla jest niemal identyczny. Mocny początek, prowadzenie (w 5 meczach ponad różnicą 10 punktów!), płynna gra i nagle... drastyczny zjazd. To się zwykle dzieje na przełomie trzeciej-czwartej kwarty. Wtedy sopocianie tracą przewagę, koncentrację i gubią rytm. We Włocławku było tak samo.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego widoku zupełnie się nie spodziewała. "Co one robią?"
- Jak zawsze dobrze zaczęliśmy. Pierwsza połowa była dobra w naszym wykonaniu, mieliśmy mało strat. W trzeciej kwarcie zbudowaliśmy przewagę i to by było na tyle. W ostatnich 10 minutach - po raz kolejny - mamy problem z presją, która ciąży na naszym zespole. Nie umiemy rozegrać akcji. Zawodnicy są zablokowani. Nie pomagają nawet przerwy na żądanie - mówił na konferencji prasowej rozczarowany Marcin Stefański.
W samej drugiej połowie sopocianie popełnili około 15 strat, dając Anwilowi szansę na zdobywanie łatwych punktów. W tym elemencie gry włocławianie zdemolowali Trefla (22:6).
- To jest nasza bolączka. Otwieramy łatwe punkty dla rywali. Niestety jesteśmy zbyt pasywni w ataku, a z tego biorą się straty - skomentował Stefański.
Trener Trefla Sopot zdiagnozował także największy problem swojego zespołu. To organizacja gry. Co prawda nie wymienił nikogo z nazwiska, ale trudno nie zgadnąć, że chodzi o podstawowego rozgrywającego Brandona Younga. To w tym momencie jedyny nominalny gracz na tej pozycji. O ile na początku sezonu spisywał się przyzwoicie, jego gra mogła się podobać, to od jakiegoś czasu wpadł w dołek, jego postawa na boisku jest rozczarowaniem.
A to... najdroższy zawodnik Trefla, kreowany na lidera zespołu przed sezonem. We Włocławku wypadł kiepsko, zdobył 8 punktów (3/12 z gry), 5 zbiórek, 4 asysty i 3 straty. Zespół z nim na parkiecie miał wskaźnik "-23" (drugi najgorszy wynik w drużynie).
- Mamy problem, że czasami brakuje nam kogoś na rozegraniu, który da nam spokój i pewność siebie. To jest też przyczyna tych porażek - zaznaczył Stefański.
Grzegorz Szybieniecki z portalu "Polskikosz" zapytał trenera Trefla wprost o Younga. "Czy zawiódł jako lider? Czy wywiązał się z zadań pod nieobecność Szlachetki? - usłyszał Marcin Stefański.
- Wezmę to oczywiście na siebie, ale sami widzieliście... Ciężko było organizować Youngowi grę w drugiej połowie. Wyglądało to jak wszyscy widzieli - wymownie odpowiedział.
Problemem Trefla są też urazy. Już od dłuższego czasu brakuje DeAndre Davisa, teraz do grona kontuzjowanych dołączyli Daniel Ziółkowski i Mateusz Szlachetka (na dniach ma być znana pełna diagnoza). We Włocławku trener Stefański rotował ósemką zawodników. Trudno w ten sposób grać na dłuższą metę. Sopocianie potrzebują wzmocnień.
To wiąże się oczywiście z finansami. Klubu w tym momencie nie stać na zakontraktowanie kolejnego obcokrajowca i zapłacenie 100 tys. złotych za licencję szóstego gracza zagranicznego. Choć wydaje się, że jest to niezbędne, jeśli Trefl faktycznie chce liczyć się w walce o czołowe lokaty w PLK.
Przed sopocianami wymagające spotkania na wyjeździe: Rilski, Czarni i Hapoel. Podopieczni Stefańskiego z bilansem 4:6 zajmują 10. pozycję w PLK.
CZYTAJ TAKŻE:
Krzysztof Szubarga: Kariera jak pstryknięcie palcem. Żałuję tylko jednego
Ma wszystko, by być gwiazdą PLK. W tle gorący temat!
Tak gwiazdor pożegnał się z mistrzem Polski. "O nim nie chcę mówić"
Ma papiery na grę, ale rywale... go lekceważą. "Jest jeszcze nikim"