To był bardzo gorący tydzień w Enea Abramczyk Astorii Bydgoszcz. Po wysoko wygranym spotkaniu z MKS-em Dąbrowa Górnicza w klubie doszło do rewolucji kadrowej! W ciągu kilku dni zwolniono dwóch zawodników, którzy - w założeniach przedsezonowych - mieli stanowić o sile zespołu i robić różnicę. To Litwin Dominykas Domarkas i Amerykanin Paul Jorgensen.
Obaj nie grali na miarę oczekiwań i już po kilku kolejkach rozstali się z Bydgoszczą. Klub podjął odważną, ale słuszną decyzję. Wydaje się, że duet Domarkas - Jorgensen nie gwarantował realizacji celów postawionych przed drużyną na ten sezon, czyli awansu do fazy play-off.
- Zawodnicy, którzy byli do tej pory w zespole, dali serce, ciężko pracowali. Nie mogę o nich powiedzieć złego słowa. Sport profesjonalny to biznes. Wyniki określają naszą pracę. Rezultaty z tymi zawodnikami, którzy mieli kluczowe role, nie były zadowalające i trzeba było podjąć radykalne kroki. Domarkas miał rolę pierwszego rozgrywającego, z kolei Jorgensen miał być "scorerem", łowcą punktów. Nie wyszło. Taki jest sport. Życzę tym chłopakom powodzenia, to dobrzy ludzie i zawodnicy. Mam nadzieję, że szybko znajdą nowych pracodawców - tak ich odejście wytłumaczył Artur Gronek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Włoska piękność podbija internet
Komentarz był już po meczu w Sopocie, do którego bydgoszczanie przystępowali mocno osłabieni. W składzie nie było jeszcze Wesa Washpuna (następca Domarkasa), którego przylot do Polski nieco się opóźnił (restrykcje związane z pandemią koronawirusa). Ma zagrać z Legią w sobotę.
Enea Astoria jechała jak na ścięcie, mało kto wierzył w to, że podopieczni Gronka będą w stanie podjąć rękawice z Treflem Sopot, wyżej notowanym rywalem, który rywalizuje też w europejskich pucharach (FIBA Europe Cup). Bukmacherzy też im nie dawali szans. Kurs na zwycięstwo bydgoszczan oscylował w granicach "5-5,5".
Goście zagrali z dużą ambicją, agresją i determinacją. Nawet gdy przegrywali różnicą 10 punktów wierzyli, że mogą w Sopocie sprawić ogromną sensację. Kluczowe akcje w IV kwarcie i dogrywce wykonywał Andrzej Pluta, który do tej pory pełnił jedynie funkcję zadaniowca, w niedzielę świetnie spisał się w roli zawodnika, który ma prowadzić grę zespołu. W całym meczu zdobył 16 pkt i miał 5 asyst.
- W życiu tak jest, że brak jednego gracza otwiera szansę dla drugiego. Andrzej ją w pełni wykorzystał. Zagrał z dużą odpowiedzialnością. Myślę, że tą akcją w końcówce meczu, gdzie w piękny sposób wymanewrował Sharmę pokazał, że warto na niego stawiać na poziome PLK - stwierdził Gronek.
- Ten mecz - mówiąc pół żartem, pół serio - pokazał, że zespół może nikogo nie potrzebujemy? Prawdą jest, że szukamy kolejnego gracza. Wierzę, że nowi zawodnicy będą ciężko pracować i grać dla zespołu. Zależy nam na grze na dużej intensywności. Chcemy stworzyć kolektyw - zaznaczył trener bydgoskiego zespołu.
Okazuje się, że to... nie koniec zmian w Enea Abramczyk Astorii. Do Bydgoszczy trafi nowy gracz na pozycji 2/3, a wszystko wskazuje na to, że z drużyną pożegna się za to środkowy Markus Loncar, który od początku sezonu nie wywalczył sobie miejsca w rotacji u trenera Gronka. Jego los jest już przesądzony.
- Wszystko się wyjaśni w ciągu najbliższych dni. Toczą się rozmowy z agentem i zawodnikiem. Jeśli media coś mówią w tej sprawie, to coś jest na rzeczy, ale wszystko zweryfikuje życie. Warto pamiętać o tym, że trenerzy i gracze to nie są zakupy w sklepie. Nie można ich zobaczyć i odłożyć na półkę, jeśli się nie podobają albo odesłać jak nie pasuje rozmiar. To wszystko inaczej wygląda w rzeczywistości - przyznał Artur Gronek.
Enea Astoria - mimo przestrzelonych wyborów na obwodzie (Domarkas i Joergensen) - po ośmiu meczach ma bilans 4:4 i jest w walce o udział w play-off i Suzuki Pucharze Polski. W sobotę bydgoszczanie na własnym parkiecie zagrają z Legią Warszawa.
CZYTAJ TAKŻE:
Andrej Urlep - sprawiedliwy furiat. Ile zostało z jego magii?
Rozgrywa życiowy sezon! Schenk: Kadra u Milicicia? Nie podpalam się [WYWIAD]
Amerykanin wychwala polskiego trenera. Mówi, że Anwil to zespół wojowników!
Gorąca dyskusja w Zastalu! Jasiński mówi, co dalej z trenerem i zawodnikami