W drużynie Legii miał być jednym z najważniejszych zawodników w rotacji, a tymczasem już po czterech występach zakończył przygodę ze stołecznym klubem. Co prawda Josh Sharkey zdobył dla warszawskiej drużyny 60 punktów, trzykrotnie wybiegając w pierwszej "piątce", lecz działacze i sztab szkoleniowy zdecydowali się z nim dalej nie współpracować.
- Mogę powiedzieć, że klub się z nim rozstał. Powiem tak: Warszawa jest dużym miastem i nie wszyscy nie zawsze sobie z tym radzą - odpowiedział Wojciech Kamiński po zakończeniu ostatniego meczu Legii, z HydroTruckiem, zapytany przez jednego z dziennikarzy o to, czy prawdą jest, iż Amerykanin został przyłapany na zażywaniu niedozwolonych substancji. Na spotkanie w Radomiu już nie przyjechał.
- Coś nie szło, czegoś brakowało. Josh jest świetnym człowiekiem, bardzo go lubię jako osobę, natomiast w sporcie, gdy ma się miękkie serce, trzeba mieć twarde pośladki, żeby nie powiedzieć dosadniej - skomentował trener legionistów. - Stwierdziliśmy, że taka decyzja będzie najkorzystniejsza dla drużyny, i dlatego ją podjęliśmy - dodał Kamiński.
Bez Sharkey'a w składzie Legia bardzo pewnie pokonała HydroTruck 88:75 i z bilansem 3-2 zajmuje piąte miejsce w tabeli Energa Basket Ligi. Kolejny pojedynek rozegra w najbliższy czwartek, kiedy podejmie drużynę z Lublina. I właśnie w tym meczu wystąpi... 24-latek! Bardzo szybko znalazł bowiem nowego pracodawcę. Jego klubem jest teraz właśnie Polski Cukier Pszczółka Start, w którym zdążył już zresztą zadebiutować. Przeciwko MKS-owi Dąbrowa Górnicza w minioną sobotę zagrał przez blisko 19 minut, w trakcie których zdobył sześć punktów, miał cztery zbiórki i tyle samo asyst.
Czytaj również:
>> Trener Śląska nie gryzł się w język! "Pozwolili Anwilowi na więcej"
>> Sensacja była na wyciągnięcie ręki. "To nas trochę zabiło"
ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!