Marcin Gortat reaguje na reportaż WP. "To jest wielki skandal"

PAP / Roman Zawistowski / Na zdjęciu: Marcin Gortat
PAP / Roman Zawistowski / Na zdjęciu: Marcin Gortat

Nie mieści się w głowie, że związek przez lata nie skontrolował swojej szkoły - mówi Marcin Gortat o skandalu w koszykówce. - Trener, który ubliżał dziewczynom, powinien zostać pozbawiony licencji. Minister obiecał mi, że nie odpuści sprawy - dodaje.

Całą Polską wstrząsnął reportaż "Pamiętaj, że jesteś zerem", który pojawił się na WP SportoweFakty (autorzy: Dariusz Faron i Marek Wawrzynowski). Czternaście koszykarek opowiedziało, że znany trener Roman Skrzecz znęcał się nad niektórymi zawodniczkami psychicznie, miało też dochodzić do przypadków molestowania.

Trzynaście kobiet to byłe uczennice elitarnej Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Łomiankach, jedna spotkała się ze szkoleniowcem wyłącznie w młodzieżowej reprezentacji Polski. Trener Skrzecz twierdzi, że słowa koszykarek to "bezpodstawne insynuacje".

Reportaż odbił się szerokim echem. Wstrząsnął całą Polską. - Po tym artykule zwróciłem się do Prokuratury Krajowej, żeby szczegółowo zbadać sprawę. Rozmawiałem też z Rzecznikiem Praw Dziecka. Instytucje państwa muszą to szczegółowo wyjaśnić - mówił w programie "Tłit" wiceminister sprawiedliwości Michał Woś.

Sześć kobiet, z którymi rozmawialiśmy o trenerze Skrzeczu, postanowiło się ujawnić - chodzi o Aleksandrę Makurat, Karolinę Szydłowską, Annę Markowską, Natalię Klimek, Barbarę Zieniewską oraz Julię Tyszkiewicz. Tekst skomentowały też Anna Makurat czy Ewelina Kobryn.

Jest komentarz Gortata. Są mocne słowa

Nam udało się porozmawiać na ten temat z Marcinem Gortatem, który w ostatnich dniach organizował XIV edycję swoich campów. W 12 dni zorganizował osiem treningów z najmłodszymi adeptami koszykówki. Dzieci nie tylko uczyły się podstaw, ale mogły też wysłuchać jego cennych rad. Gortatowi, do niedawna zawodnikowi NBA, pomagali byli zawodnicy reprezentacji Polski: Maciej Zieliński, Kamil Chanas, Łukasz Wiśniewski czy Michał Ignerski.

- Wiem, że dziewczynom zależało na tym, żeby cała sprawa ujrzała światło dziennie. Chciały, by ludzi to poruszało i w konsekwencji doszło do zmian, które są po prostu niezbędne. Założony cel został osiągnięty - mówi nam Gortat. - Nie ukrywam, że o całej sprawie słyszałem już od dawna, nawet można powiedzieć, że od... paru lat. Oferowałem pomoc tym dziewczynom, które przez to przechodziły. Wtedy jednak bały się wyjść z tym do mediów i ewentualnie zeznawać. Wolały z tym zostać same, by później nie spotkały je przykre konsekwencje. Tak to niestety działa, że później trenerzy czy związek w ramach odwetu nie powołują tych zawodniczek na zgrupowania reprezentacji, w klubach są ucinane minuty, dochodzi do gnębienia - powiedział Gortat.

Warto dodać, że jedna z bohaterek tekstu WP SportoweFakty, Karolina Szydłowska, uczennica SMS-u w latach 2015-2018, w 2012 roku wygrała camp Marcina Gortata. Obecnie występuje w Stanach Zjednoczonych w lidze NCAA, gdzie broni barw Arkansas State University. - Jesteśmy w stałym kontakcie, przekazywała mi wszystkie informacje - zdradził Gortat.

- W pewnym momencie nastąpił przełom, przekroczyło to wszystkie możliwe granice. Zebrało się mnóstwo dziewczyn, które postanowiły wyjść z tym do mediów i o całej sprawie opowiedzieć. Te, które głośno, pod swoim nazwiskiem, o tym mówią, są niezależne, związek nie może wpłynąć na ich kariery. Osobiście uważam całą sprawę za wielki skandal. Zwłaszcza, że ta szkoła była pod opieką Polskiego Związku Koszykówki - dodał były koszykarz czterech klubów NBA.

Przed publikacją reportażu dziennikarze WP SportoweFakty zgłosili się do wiceprezesa PZKosz Grzegorza Bachańskiego, informując go, że grupa koszykarek wysuwa pod adresem Skrzecza poważne oskarżenia. - Niech te osoby się odkryją, przyjdą z konkretnymi oskarżeniami. Wysłuchamy ich i wtedy możemy prowadzić jakieś dochodzenie - mówił działacz.

Gdy koszykarki faktycznie zaczęły się ujawniać, PZKosz poinformował w oświadczeniu, że "zarzuty przekraczają kompetencje związku". Jak podkreśla Bachański, jego początkowa reakcja wzięła się z tego, że nie znał treści reportażu.

Gortat rozmawiał z ministrem sportu

- Aż trudno sobie wyobrazić, że PZKosz przez tyle lat nie skontrolował własnej szkoły. Były tam potężne zaniedbania. To nie mieści się w głowie. To jest wielki skandal. Nie tak powinna być prowadzona szkoła mistrzostwa sportowego. Uważam, że wobec PZKosz powinny zostać wyciągnięte konsekwencje - zaznaczył Marcin Gortat.

Były reprezentant Polski zdradził też, że jest już po rozmowie z Piotrem Glińskim. Minister Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu wziął udział w zorganizowanym w Zgierzu treningu koszykarskim dla dzieci z cyklu Marcin Gortat Camp.

- Jestem już po rozmowach z ministrem, który był ostatnio na campie, i dostałem zapewnienie, że ta sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan - powiedział nam Gortat, który bardzo krytycznie wypowiada się na temat pracy trenera Skrzecza. Ma nadzieję, że nigdy już nie będzie zajmował się wychowywaniem młodych adeptów koszykówki.

- Ten człowiek nigdy nie powinien już pracować z młodzieżą, powinny być odebrane mu wszystkie możliwe licencje. Nie tak sobie wyobrażam pedagoga, który odpowiada za wychowanie młodzieży. Zdarza się, że w trakcie meczu puszczają nerwy, pojawia się agresja, ale pewnych granic nie można przekraczać. A w SMS-ie Łomianki te granicy zostały zdecydowanie przekroczone. Chciałbym zapytać tego człowieka, jakby się czuł, gdyby nauczyciel takim językiem zwracał się do jego córki. Czy uznałby to za normalne? - przyznał.

- Jeżeli dziewczyny będą potrzebowały pomocy, jestem gotowy to zrobić - zadeklarował.

Pięć szkół Gortata

Gortat na co dzień pod swoją opieką ma pięć szkół w czterech miastach. Uczy się w nich około 1500 dzieci. - Do tego jest 300 pracowników. To jak korporacja. Mam co robić na co dzień. To jest aktywna emerytura. Nasze szkoły generalnie bardzo mocno się rozwinęły w ostatnich latach, co bardzo nas cieszy. Dzisiaj jesteśmy już na takim etapie, że musimy przeprowadzać selekcję, nie możemy każdego przyjmować. To znaczy, że nasza renoma rośnie - przyznał.

- Mam pięć szkół i wszystkie dokładnie kontroluje. Oczywiście nie jeżdżę tam codziennie, mam tam na miejscu dyrektorów, nauczycieli, z którymi jestem w kontakcie na co dzień. Jeśli coś takiego by się działo, i miałbym o tym sygnały, to momentalnie bym reagował - skomentował.

Czy te szkoły są idealne? - zapytaliśmy Gortata. - Oczywiście, że nie. Też dzieją się różne rzeczy, ale błyskawicznie reagujemy. I nie boimy się odważnych decyzji, pozbywamy się trenerów, nauczycieli, jeśli są podważone nasze wartości, którymi się kierujemy w życiu. Chcemy, by były one przekazywane naszym dzieciom - odpowiedział.

Czytaj także:
List otwarty absolwentek SMS-u Łomianki i podopiecznych trenera Skrzecza
Wiceprezes PZKosz: Nie miałem pojęcia, o jak poważnych zarzutach rozmawiamy

TU SZUKAJ POMOCY:
Jeśli chcesz porozmawiać z psychologiem albo znasz kogoś, kto potrzebuje pomocy, dzwoń pod bezpłatny i całodobowy numer Niebieskiej Linii (800 12 00 02) lub Telefonu zaufania dla Dzieci i Młodzieży (116 111). Możesz też napisać maila - adresy znajdziesz na powyższych stronach.

Źródło artykułu: