Szymon Szewczyk mówi o niedomówieniach i odejściu z GTK. Proponował Filipovskiego! [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Szewczyk i Wojciechowski
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Szewczyk i Wojciechowski

- Byłem mile zaskoczony zainteresowaniem ze strony Anwilu. Trener Frasunkiewicz mnie chciał, później spotkałem się z prezesem Lewandowskim i wszystko sobie wyjaśniliśmy. Weszliśmy na wspólną, dobrą drogę - mówi Szymon Szewczyk.

Dla Szymona Szewczyka to powrót do Włocławka po kilkunastu miesiącach. 38-latek grał w Anwilu w latach 2017-2020. Choć w sieci pojawiały się krytyczne głosy na temat tego transferu, to trener Przemysław Frasunkiewicz chciał mieć Szewczyka w drużynie nie tylko ze względu na duże doświadczenie, umiejętności, ale także na kwestię zbudowania dobrej atmosfery w zespole.

Dla Szewczyka będzie to czwarty sezon w barwach Anwilu Włocławek. Dotychczas rozegrał 118 meczów dla Rottweilerów, w tym 85 w PLK. Rzucił 776 punktów, w tym 600 w PLK (dane za kkwloclawek.pl). Ostatnio występował w GTK Gliwice. Mówiło się o dużych planach, nawet o tym, że Szewczyk... miałby tam zostać I trenerem. Zawodnik mówi nam też, że... proponował do klubu Saso Filipovskiego. Finalnie nic z tego nie wyszło.

- Nawet z nim rozmawiałem, wszystko mu dokładnie przedstawiłem. Powiedziałem, jak wygląda sytuacja w klubie, czego może się spodziewać. Nie ukrywam, że bardzo szanuję warsztat trenerski Saso Filipovskiego, od takich ludzi warto się uczyć i chłonąć wiedzę - ujawnia nowy podkoszowy Anwilu Włocławek.

ZOBACZ WIDEO Czy to element negocjacji nowego kontraktu Kubery z Motorem?

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Gdy ktoś powiedział panu kilka miesięcy temu, że wróci do Anwilu Włocławek, to kazałby pan mu popukać się po głowie?

Szymon Szewczyk, koszykarz Anwilu Włocławek: Nie, dlaczego? Spędziłem w tym klubie ponad dwa i pół roku, a w tym czasie zdobyłem trzy medale. Bardzo szanuję tę organizację, wiem, na co stać włocławski zespół, do tego dochodzą rewelacyjni kibice. Wiadomo, że otoczka wokół klubu jest specyficzna, ale mi to odpowiada, wywołuje dodatkową motywację. Tu warto grać i odnosić sukcesy. Rok temu Anwil mnie nie chciał, ja to rozumiem, nie mam do nikogo pretensji, bo sport to jest biznes. Nie pierwszy raz z czymś takim się spotkałem, przeszedłem do GTK. Tam były większe plany, ale życie napisało swój scenariusz.

Zapytam wprost: były jakieś animozje na linii Szymon Szewczyk-Anwil Włocławek?

Nazwałbym to... niedomówieniami. Myślę, że czasami jedna ze stron powiedziała za dużo, a czasami za mało, i wychodziły przez to niepotrzebne nieporozumienia. Ale spotkałem się z prezesem Lewandowskim, gdy już powrócił na stanowisko, i wszystko sobie wyjaśniliśmy. Wydaje mi się, że weszliśmy na wspólną, dobrą drogę.

To prawda, że trener Frasunkiewicz dzwonił już znacznie wcześniej i deklarował chęć współpracy jeszcze w momencie, gdy panowało "bezkrólewie" we Włocławku?

Tak, ale od razu sygnalizował, że nie wie, jak to będzie wyglądało pod względem formalnym, bo faktycznie prezes nie był znany. Ale wszystkie szczegóły sportowe już wtedy ustaliliśmy. "Poczekajmy na podpis" - mówił. Ja to uszanowałem, daliśmy sobie czas. Nie ukrywam, że byłem mile zaskoczony faktem zainteresowania ze strony Anwilu Włocławek, choć też czekałem na rozwój sytuacji w Gliwicach i inne propozycje. Finalnie się nie pojawiły, więc gdy prezes Lewandowski wrócił na stanowisko, to wtedy przeszliśmy do konkretów. Mogę powiedzieć, że z Anwilu dostałem jedyną konkretną propozycję z PLK.

Czy pan zwraca uwagę na komentarze internautów na swój temat?

Nie, w ogóle sobie tym głowy nie zaprzątam. W tych czasach jest bardzo łatwo coś napisać na komputerze i nie wziąć za to odpowiedzialności. Nie interesują mnie komentarze na Facebooku czy Twitterze. Nawet nie mam tych aplikacji. Powiem w ten sposób: tyle razy już byłem krytykowany, że przestało mnie to obchodzić. Zawsze komuś coś będzie nie pasować. Nie da rady wszystkich zadowolić. Najważniejsze jest to, jak postrzega mnie trener i drużyna.

Brak dłuższej współpracy z GTK Gliwice, o której się wcześniej mówiło, był dla pan zaskoczeniem a może rozczarowaniem?

Te emocje mieszały się ze sobą, bo rozmawialiśmy wcześniej o długofalowej współpracy, nawet dwu-trzyletniej. Choć zdałem sobie sprawę, że przy braku awansu do fazy play-off i podjęciu innej opcji trenerskiej (Robert Witka - przy. red.), te plany mogą ulec zmianie. Współpraca finalnie się zakończyła. Czy mam żal? Nie. Do nikogo nie żywię urazy. Ani do prezesa Zięby, ani do trenera Witki. Skoro mnie nie widzi w składzie, to na co mam się obrażać? To są jego decyzje i trzeba to uszanować. Choć uważam, że wszystko można było nieco inaczej rozegrać. Nazwę to "po dżentelmeńsku". Umówić się na obiad czy na kawę i podziękować sobie za kilka miesięcy współpracy.

Czy to prawda, że w dłuższej perspektywie miał pan zostać trenerem GTK Gliwice?

Tak. Miałem pograć przez kolejny sezon, później zostać asystentem, a następnie przejąć drużynę jako pierwszy trener. Mogę zdradzić pewną ciekawostkę.

Proszę. Jaką?

Wiem, że władze GTK starały się o pozyskanie Olivera Vidina, ale ten nie był do końca przekonany, czekał na rozwój wydarzeń w Zastalu. W Gliwicach nie chcieli czekać, więc zaczęli rozglądać się za innym kandydatem. Ja - nie znając planów klubu - zaproponowałem swojego kandydata.

Kogo?

Saso Filipovskiego!

Wow. To robi wrażenie.

Nawet z nim rozmawiałem, wszystko mu dokładnie przedstawiłem. Powiedziałem, jak wygląda sytuacja w klubie, czego może się spodziewać. Nie ukrywam, że bardzo szanuję warsztat trenerski Saso Filipovskiego, od takich ludzi warto się uczyć i chłonąć wiedzę.

Doszło do konkretów?

Z tego co usłyszałem - na realia GTK był po prostu za drogi.

Jaki będziemy oglądać Anwil w sezonie 2021/2022?

To nowe otwarcie. Mamy mieszankę doświadczenia z młodością. Myślę, że trener Frasunkiewicz świadomie zbudował właśnie w ten sposób drużynę. Te klocki trzeba teraz ze sobą poukładać. Na co nas stać? Nie wiem, trudno mi to ocenić na tle innych drużyn, które też są w budowie. Jedno jest pewno: potencjał jest naprawdę spory. Nawet ci zawodnicy z mniejszym doświadczeniem prezentują się bardzo dobrze. Pozytywnie zaskakuje Maciek Bojanowski, który dołączył do nas z I ligi. Widać, że się stara i chce pracować. Marcin Woroniecki jest pracusiem. Jak uwierzy w siebie i swoje umiejętności, będzie bardzo groźny na obwodzie. Sebastian Kowalczyk chłonie wiedzę od bardziej doświadczonych zawodników, w tym Kamila Łączyńskiego. Mogę zapewnić, że dewizą tego zespołu będzie walka, zaangażowanie i determinacja. Zostawimy serce w każdym spotkaniu.



Zobacz także:
Trener beniaminka PLK odkrywa karty. Cesnauskis mówi o budowie składu i wkurzonej żonie [WYWIAD]
"Nie jest typem gwiazdora", "nie musi nic udowadniać". Grecy mówią nam o wielkim transferze do PLK
Miał ponad 20 kg nadwagi! Szokujące kulisy przyjazdu gwiazdy do PLK
Znany duet wraca do Polski! Jeden na duży plus, drugi niewiadomą?

Źródło artykułu: