Przemysław Zamojski: Do Tokio po złoto! Nam mówi o Anwilu i karierze w 5x5. Czy to koniec? [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Przemysław Zamojski
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Przemysław Zamojski

Gdy podpisuje się kontrakt, to oczekuje się tego, że pieniądze w całości trafią na konto. Niestety w ostatnich latach było z tym bardzo ciężko. Trzeba je ściągać w inny sposób. To mocno irytujące - mówi nam Przemysław Zamojski.

Polacy (w zestawieniu: Szymon Rduch, Paweł Pawłowski, Michael Hicks oraz Przemysław Zamojski) z pierwszego miejsca z grupy awansowali do ćwierćfinału turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich w Tokio. W turnieju wystąpi tylko osiem zespołów, a to pokazuje tylko, jak wielki sukces osiągnęli Biało-Czerwoni.

- To spełnienie marzeń każdego człowieka. Do Tokio jedziemy po złoto - deklaruje Przemysław Zamojski, wokół którego ostatnio zrobiło się głośno, po tym jak pojawiły się informacje, że być może zakończy karierę na parkietach 5x5. Nam udało się z nim na ten temat porozmawiać. Zdradził, jak wygląda sytuacja z Anwilem Włocławek i jakie są jego plany na przyszłość.
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: W sieci furorę robi zdjęcie płaczącego Przemysława Zamojskiego po wygranym meczu z Łotwą, który dał przepustkę do gry w Igrzyskach Olimpijskich. Widać było ogromne emocje. Czy po zdobywanych mistrzostwach na parkietach PLK też tak było? Nie przypominam sobie łez na pańskiej twarzy...

Przemysław Zamojski, uczestnik igrzysk olimpijskich w koszykówce 3x3, 10-krotny mistrz Polski w koszykówce 5x5: Były takie momenty, gdy uroniłem kilka łez po mistrzostwach Polski w koszykówce 5x5, ale powiem szczerze, że takich emocji jak po meczu z Łotwą w Grazu nigdy nie przeżywałem. To było coś niesamowitego, co naprawdę trudno opisać słowami. Tam wszystkie emocje wyszły ze mnie! To była piękna chwila w moim sportowym życiu.

ZOBACZ WIDEO: Igrzyska w Tokio będą dla sportowców katorgą. "Mamy być odizolowani totalnie"

Co jest takiego wyjątkowego w tym sukcesie, że tak wysoko klasyfikuje go pan na swojej liście?

Jako młody chłopak zawsze marzyłem o tym, by wystąpić na igrzyskach olimpijskich. To jest creme de la creme dla każdego wyczynowego sportowca, największe spełnienie marzeń. To było widać po ostatnim meczu w Grazu. Każdy z nas cieszył się z tego sukcesu na swój sposób. To będą chwile, które każdy z nas będzie pamiętał do końca życia.

Telefon był rozgrzany do czerwoności po turnieju w Grazu?

Oj tak. Dostałem mnóstwo wiadomości. Na większość - za co przepraszam - nie byłem nawet w stanie opowiedzieć. Gratulowali mi także koledzy z parkietów 5x5. Nie ma co ukrywać, że czuliśmy od początku wielkie wsparcie kibiców, także w mediach społecznościowych.

U pana przygoda z koszykówką zaczęła się właśnie na ulicy?

Tak, dlatego ten sukces jest tak istotny w moim życiu. Od gry na ulicy, na betonie to wszystko się zaczęło. Nie ukrywam, że zawsze świetnie się czułem w tych "ulicznych klimatach". Lubiłem połączenie głośno grającej muzyki z koszykówki. To zaczęło się, gdy miałem 14 lat. Wtedy jeździłem z kolegami po całej Polsce na różne koszykarskie turnieje. Nie zawsze wygrywaliśmy, ale wszędzie było nas pełno. To tam zrodziła się miłość i pasja do koszykówki. Po wielu latach gry 5x5 uznałem, że trzeba wrócić do dawnej pasji, ale też poszukać nowej alternatywy, znaleźć miejsce, w którym będę się komfortowo czuł.

Kto pana zwerbował do gry 3x3?

Trener Piotr Renkiel długo mnie namawiał, mówił, że mam spore możliwości, ale już wcześniej brałem udział w turniejach z Pawłem Pawłowskim i Michaelem Hicksem. Oni po każdym turnieju "3x3" mówili mi: "Przemek, może byś jednak mocniej w to wszedł i się zaangażował? Pomyśl!" I tak faktycznie się stało, co było kapitalną decyzją. Cieszę się bardzo, że znalazłem nową alternatywę w życiu.

Do turnieju - z tego słyszałem - przygotowywaliście się w bardzo komfortowych warunkach. 8 tygodni przygotowań - nie każdy ma taką możliwość.

Wszystko było znakomicie dograne, każdy element przygotowań był dokładnie zaplanowany. Numerem jeden w przygotowaniach była wytrzymałość siłowa, według mnie to jest kluczowy aspekt w koszykówce 3x3. Do tego dokładaliśmy kolejne cegiełki. Zaczęliśmy tygodniowym obozem w Zakopanem, później byliśmy w ośrodku w Hiszpanii, trenując mocno przez 2 tyg w górach. Tam też były sparingi z tamtejszymi drużynami. Najlepszym okresem był 4-dniowy obóz w Serbii. Pojechaliśmy tam pograć. Muszę przyznać, że Serbowie z każdym dniem coraz mocniej nas szanowali. Z każdym dniem było coraz więcej drużyn! Zaczęło się od dwóch, a skończyło się na pięciu zespołach.

Jest już plan przygotowań do igrzysk olimpijskich w Tokio?

Jest wstępny zarys. Teraz - jeszcze przez tydzień - trenujemy w Gdańsku, mamy tutaj znakomite warunki. Później udajemy się na eliminacje do ME, które odbędą się w Izraelu. Mamy tam spotkania z Turcją i Hiszpanią.

Pojawiły się w ostatnich dniach informacje, że Przemysław Zamojski może już nie wrócić do gry na parkietach 5x5. Czy to prawda? Czy sezon 2020/2021 był pana ostatnim na boiskach PLK?

Nie wiem. I to mówię całkowicie szczerze i uczciwie. Dostałem sporo ofert i zapytań z różnych klubów, ale wszystkim powiedziałem wprost: "dla mnie celem numer jeden jest walka o złoty medal w IO w Tokio". Tam mam swoją robotę do zrobienia, później spokojnie usiądę i wszystko przemyślę. Wtedy też zapadnie finalna decyzja.

Jaki jest pana status w Anwilu? To prawda, że wysłał pan pismo z rozwiązaniem kontraktu?

Status? Nazwałbym go: "zawieszony". Do Tokio nie będę prowadził żadnych rozmów z Anwilem i innymi klubami w sprawie mojej przyszłości w koszykówce 5x5. Zostawiam sobie taką furtkę. W tym momencie nie mówię ani "tak" ani "nie".

Miłość do koszykówki 3x3 to jedno, ale czy drugim powodem niechęci do powrotu na ekstraklasowe parkiety jest kiepska sytuacja organizacyjno-finansowa w klubach? Nie jest tajemnicą, że nadal pan czeka na zaległe pieniądze z Zastalu i Anwilu...

Nie jest to łatwa sytuacja dla każdego zawodnika. Bo gdy podpisuje się kontrakt, to oczekuje się tego, że pieniądze w całości trafią na konto. Niestety w ostatnich latach było z tym bardzo ciężko. Dalej te pieniądze są... w zawieszeniu. Trzeba ściągać te środki w inny sposób - m.in. zakładając sprawy w sądach. Inaczej nie ma szans, by wyegzekwować zaległości. To przykre i irytujące. Ale faktycznie - co dobrze zauważyłeś - koszykówka 3x3 jest super odskocznią. Nie muszę myśleć o problemach, mogę w pełni skupić się na grze.

Czy na koszykówce 3x3 da się zarabiać na co dzień?

To pokazuje przykład Szymona Rducha, który grał w zagranicznych ligach. Można się spokojnie utrzymać, żyć na dobrym poziomie. A jak wygrywasz turnieje, to sytuacja jest jeszcze lepsza i bardziej komfortowa.

Zobacz także:
Przemysław Żołnierewicz: Nie dzwonię do trenera Vidina z pytaniami o minuty czy rolę. Sam to wywalczę [WYWIAD]
Janusz Jasiński: Jest smutek. Nie rozumiem decyzji Koszarka
Damian Kulig: Do Stali za Miliciciem. Mówi nam, dlaczego odszedł z Torunia [WYWIAD]
Wojciech Kamiński: Karolak i Koszarek dostali podobne oferty [WYWIAD]

Źródło artykułu: