Pieniądze można dzielić, kiedy są na koncie - rozmowa z Markiem Koźmą, prezesem Sportowej Spółki Akcyjnej "Ostrów"

Został prezesem Sportowej Spółki Akcyjnej "Ostrów" w bardzo trudnym momencie. Od początku zapowiadał, że chce uratować ekstraklasę dla Ostrowa, ale ostatecznie po wycofaniu się głównego sponsora spółka nie była w stanie sprostać surowym wymogom licencyjnym na grę w PLK. Choć dla Stali Ostrów pali się jeszcze minimalne światełko w tunelu, to wszystko wskazuje na to, że zespół złożony z młodych miejscowych koszykarzy zagra w II lidze. M. in. o tym rozmawialiśmy z Markiem Koźmą - prezesem SSA "Ostrów".

Maciej Kmiecik: Czy można powiedzieć, że to Klub Sportowy Stal Ostrów uratował koszykówkę w Ostrowie?

- Zdecydowanie tak. Po fiasku rozmów ze sponsorami, którzy nie byli chyba do końca przekonani, że w ogóle będziemy w stanie dojść do procesu licencyjnego nawet w drugiej lidze, z pomocą przyszedł nam Klub Sportowy Stal Ostrów.

Na czym ta pomoc polegała?

- KS Stal Ostrów wpłacił do Polskiego Związku Koszykówki pieniądze na dziką kartę oraz pakiet startowy, łącznie w kwocie 36 tysięcy złotych. Jednocześnie podpisana została umowa z Klubem Sportowym mówiąca o tym, że ich zawodnicy będą ogrywali się w drugiej lidze, prowadzonej przez SSA Ostrów.

Czyli kibice koszykówki w Ostrowie zobaczą wreszcie miejscowych zawodników...

- Zawsze powtarzałem, że będę dążył do tego, by w naszej drużynie grali wychowankowie ostrowskiego klubu. Wcześniej nie było takiej okazji. Teraz się nadarzyła. Może dzięki temu, tym młodym ludziom uda się zaistnieć w dorosłej koszykówce i będzie to strzał w dziesiątkę.

Wszyscy sobie zdajemy sprawę, że tak młody zespół nie będzie w stanie wygrywać w II lidze. Będą zatem jakieś wzmocnienia?

- Sportowa Spółka Akcyjna "Ostrów" nie ma na razie na to pieniędzy. Jeśli środki finansowe, których spodziewamy się we wrześniu od naszych sponsorów – pojawią się na koncie, wówczas będziemy mogli rozmawiać o jakichkolwiek wzmocnieniach z zewnątrz. Nie mogę bowiem podpisać umów z kimkolwiek, jeżeli nie będę miał pewności, że te środki wpłyną. Nie chcę robić tego, co niekiedy może się zdarzało w przeszłości. Jestem realistą i będę działał w myśl zasady – jeżeli są pieniądze na koncie, dopiero wówczas je można dzielić.

Wiadomo już kto poprowadzi zespół Stali Ostrów w II lidze?

- Prawdopodobnie będzie to Mikołaj Czaja, który prowadzi drużynę juniorów starszych. Jeszcze ostatecznych rozmów na ten temat nie było. Muszę je odbyć z panią prezes KS Stal, Izabelą Kaczmarek, której obecnie nie ma w Ostrowie. Wiadomo, że to wszystko wiąże się z pieniądzmi. A jak wspomniałem, każdą złotówkę będę oglądał dziesięć razy.

Mówi pan o bardzo rozsądnym wydatkowaniu pieniędzy, a co z zaległościami, które pozostały SSA "Ostrów"?

- Nie ma innego wyjścia, jak spłacać te zobowiązania. Nie odbędzie się to z dnia na dzień, bo nie mamy takich możliwości, ale będziemy robić to sukcesywnie.

Jak duże są długi spółki?

- Nie chcę mówić o konkretnych kwotach. Są to jednak spore zobowiązania. Mamy zawarte ugody z zawodnikami. Z innymi wierzycielami także staramy się rozwiązywać sprawy ugodowo. Przykładowo z Urzędem Skarbowym, mamy podpisaną umowę o co miesięcznej kwocie raty na spłatę zaległości i z tego potrafimy się wywiązywać. Spłacamy to według harmonogramu ustalonego w zeszłym roku.

Czyli jest szansa na wyjście na prostą?

- Gdyby takiej szansy nie było to pewnie wspólnie z Radą Nadzorczą podjęlibyśmy decyzję o ogłoszeniu upadłości. To byłoby nie fair wobec naszych wierzycieli, którzy nam zaufali i zgodzili się na ratalną spłatę zobowiązań. Już dawno temu mogli wszcząć procesy windykacyjne, a tego nie zrobili. Za to im bardzo dziękuję.

Mówi pan o kłopotach finansowych spółki, a jednocześnie pojawiają się informacje o ewentualnych nadziejach na grę w PLK. Jakie są na to realne szanse? Ma to jakieś podstawy czy jest tylko mrzonka?

- Wszyscy słyszeliśmy lub czytaliśmy o nieprawidłowościach związanych z procesem licencyjnym. Swoją wiedzę w tym zakresie opieram tylko na tym, co przeczytałem w mediach. Czekamy na ostateczne rozstrzygnięcia w tej sprawie. Składając zgłoszenie do gry w II lidze, wystosowaliśmy jednocześnie pytanie, czy gdyby okazało się, że jest jeszcze szansa na rozmowy o grze w PLK, będziemy mogli do nich wrócić. Dopóki będzie cień nadziei, będziemy starali się walczyć o ekstraklasę w Ostrowie. Czekamy teraz za jakimkolwiek komunikatem PLK. Sądzę, że musi się on wkrótce ukazać, by uspokoić całe środowisko koszykarskie.

Co dalej z Andrzejem Kowalczykiem? Jaka będzie jego rola w ostrowskim baskecie? Czy zostanie w klubie, który będzie grał tylko w II lidze?

- Trener Andrzej Kowalczyk jeszcze nie podjął ostatecznej decyzji. Z pewnością ma spory dylemat, bo przecież przez kilkadziesiąt lat związany był z koszykówką od strony sportowej. Choć w ostatnich latach zajmował się także kwestiami menedżerskimi, to jednak Andrzeja Kowalczyka bardziej ciągnie do trenerki. Nie sądzę jednak, by chciał on prowadzić zespół w drugiej lidze. Bardziej widziałbym dla Andrzeja Kowalczyka rolę menedżera finansowego, który pozyskuje środki finansowe dla SSA "Ostrów". Nie ma co ukrywać, że w poprzednich latach to nie kto inny, tylko Andrzej Kowalczyk przekonywał sponsorów do zainwestowania w ostrowską drużynę. Myślę, że dobrze byłoby wykorzystać doświadczenie Andrzeja Kowalczyka w tej materii.

Kiedy zapadną ostateczne rozstrzygnięcia? Do rozpoczęcia sezonie mamy półtora miesiąca, a w ostrowskim baskecie ciągle sporo znaków zapytania...

- Chciałbym, żeby wszystko było jasne jak najszybciej, ale jak łatwo się domyśleć, uzależnione jest to od pieniędzy. Obecnie w spółce pracujemy charytatywnie.

Prowadzone są rozmowy ze sponsorami?

- Tak. Prowadziliśmy je jeszcze przed uzyskaniem licencji na grę w drugiej lidze. Negocjujemy z jedną z firm z Poznania. Nie wykluczam, że powrócimy jeszcze do rozmów o sponsoringu z Grupą Atlas. Oczywiście, dotyczyłoby to mniejszego sponsoringu niż w trakcie gry w ekstraklasie. Cały czas walczymy. Próbujemy zebrać pieniądze, by móc wzmocnić zespół. Chcemy, aby nasza drużyna w drugiej lidze wypadła jak najlepiej.

Jest pan w stanie określić w tej chwili, jakiego rzędu pieniądze potrzeba, by zespół grał w czołówce drugiej ligi?

- Nie chcę mówić o pieniądzach. Wiadomo, że środki potrzebne są spore. Jeśli jednak mamy już kilku miejscowych młodych koszykarzy, to zakontraktowanie 2-3 zawodników z zewnątrz do wzmocnienia tej drużyny, nie będzie aż tak wielkim kosztem. Żeby jednak wzmacniać zespół, trzeba najpierw mieć te pieniądze. Ja jednak wierzę, że koszykarze Klubu Sportowego po kilku meczach w II lidze nabiorą doświadczenia i będą stwarzali ciekawe widowiska w hali przy ulicy Kusocińskiego.

Myśli pan, że ostrowscy kibice, przyzwyczajeni przez ostatnie 11 lat do koszykówki na ekstraklasowym poziomie, będą przychodzić na mecze w drugiej lidze?

- Wierzę, że jeśli są prawdziwymi kibicami, będą nadal z nami, nawet, a może przede wszystkim, w tych trudnych czasach. Zdaję sobie sprawę, że część kibiców może opuścić zespół, bo przychodziło na mecze z uwagi na ekstraklasę. Większość - mam nadzieję – to prawdziwi fani, którzy kochają swój zespół. Liczę także na to, że sponsorzy – przynajmniej ci lokalni – pozostaną z ostrowską koszykówką. Chciałbym także przekazać, że jeśli są osoby, które mają pomysły na uatrakcyjnienie meczów koszykówki w Ostrowie i chciałyby współpracować z SSA Ostrów, są mile widziane. Zapraszam do rozmów dla dobra ostrowskiej koszykówki.

Może warto spotkać się z ostrowskimi kibicami, by spróbować już teraz scementować ich z nową drużyną, którą zobaczymy na drugoligowych parkietach?

- Jestem w stałym kontakcie z kibicami ze stowarzyszenia. Szefowie "Stalówki" dzwonią do mnie, dopytują się o los koszykówki w Ostrowie. Oni cały czas wierzą, że może jeszcze uda się uratować ekstraklasę dla naszego miasta. Ja powiem szczerze, także mam jeszcze nadzieję na to. Nie potrafię jednak powiedzieć, czy są to realne nadzieje czy tylko złudzenia.

Źródło artykułu: