EBL. Problemy zmobilizowały PGE Spójnię. Trefl Sopot bez argumentów w Stargardzie

PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: zawodnik PGE Spójni Stargard Tomasz Śnieg (z lewej) i Martynas Paliukenas (z prawej) z Trefla Sopot
PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: zawodnik PGE Spójni Stargard Tomasz Śnieg (z lewej) i Martynas Paliukenas (z prawej) z Trefla Sopot

Czterech najlepszych strzelców z tego sezonu zdobyło w piątkowym meczu dla PGE Spójni tylko 12 punktów. Pomimo tego stargardzianie nadspodziewanie łatwo wygrali z Treflem Sopot 83:63.

Goście też mieli duży kłopot, a okazał się nim powrót do gry aż po 32 dniach od ostatniego meczu. Trefl zagrał zdecydowanie inaczej niż w pierwszej rundzie, gdy wygrał z PGE Spójnią 91:81. - Wiedzieliśmy, jaka jest sytuacja, jak długo byli bez meczu. Myślę, że to trochę było widać, ale najważniejsze, że nasz zespół bardzo dobrze zareagował. Mieliśmy swoje założenia, które zrealizowaliśmy bardzo dobrze. Zagraliśmy jako zespół. Były pewne błędy, ale myślę, że opanowaliśmy sytuację - zaznaczył trener gospodarzy, Maciej Raczyński.

Jego zespół pokazał charakter, a sam szkoleniowiec zdał wielki test mierząc się z przeciwnościami. Z drużyny odszedł Ricky Tarrant, który wybrał ofertę z drugiej ligi izraelskiej. Do tego kontuzjowany jest Filip Matczak. Pozostali czołowi punktujący również mieli swoje problemy, bo Baylee Steele szybko popełnił dwa faule i na parkiecie spędził niespełna 11 minut (siedem punktów). Tylko pięć rzutów oddał natomiast Raymond Cowels III i zdobył pięć punktów (wszystkie w czwartej kwarcie).

Zapytaliśmy, jak trener zareagował na sytuację z Tarrantem i jak wpłynęło to na zespół? - Teraz patrzę już w przyszłość. Jestem najbardziej zadowolony z tego, że zespół zareagował pozytywnie. Był to dla nas trudny tydzień. Musieliśmy inaczej rotować na pozycjach. Dla mnie, jako trenera, była to niespodzianka, ale nie patrzę w przeszłość. Przed nami jest jeszcze wiele do zrobienia i udowodnienia - skomentował Maciej Raczyński.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski ma groźnego rywala. Popis piłkarza Bayernu

PGE Spójnia Stargard miała też trudny moment w trzeciej kwarcie, gdy rywale zbliżyli się na pięć punktów. Odpowiedziała jednak serią 12 "oczek". - W tygodniu poprzedzającym mecz dużo się działo u nas. Rotacja jeszcze się pomniejsza, dlatego każdy zawodnik wiedział, że będzie miał ważną rolę w zespole. Musiał coś dać i tak się stało. Cieszy, że odrobiliśmy małe punkty z pierwszego spotkania - dodał Tomasz Śnieg.

Kapitan ekipy z Pomorza Zachodniego do 13 punktów dołożył siedem asyst i pięć zbiórek. Jego zespół jest rewelacją ostatnich tygodni i w niebywałych okolicznościach przy serii niezwykle korzystnych wyników awansował do Suzuki Pucharu Polski. Kibice już ostrzą sobie apetyty na ten turniej. Tym bardziej, że skład ma być wzmocniony, a stargardzianie znaleźli się w teoretycznie łatwiejszej połówce drabinki.

- Bardzo się cieszymy, jako zespół. To jest duże wydarzenie dla klubu i dla nas wszystkich szczególnie po początku sezonu, który był tak nieudany. Wiem, że kibice już spekulują, że łatwa drabinka. Każdy tak myśli. My kompletnie nie wybiegamy aż tak. Tam trzeba wygrać trzy kolejne spotkania, aby zdobyć puchar. Trzeba się skupić na pierwszym spotkaniu. To jest dopiero w lutym. Chcemy teraz piąć się w górę tabeli w lidze, a na puchar przyjdzie jeszcze czas - powiedział Tomasz Śnieg.

Dużo gorsze nastroje w Treflu, bo za koszykarzami z Sopotu bardzo słaby występ. - Gratulacje dla drużyny przeciwnej. Byli zdecydowanie od nas lepsi. Nie mieliśmy za dużo argumentów w tym meczu żeby wygrać. Uważam, że szczególnie na wyjazdach jak chce się osiągnąć sukces trzeba też dobrze bronić. Pozwoliliśmy rzucić drużynie przeciwnej 83 punkty. Sami nie trafialiśmy dużo rzutów spod kosza. Mieliśmy słabą skuteczność w rzutach za trzy punkty. Myślę, że ta przerwa 32-dniowa jak widać nie za bardzo nam pomogła. Wypadliśmy trochę z rytmu meczowego. Wierzę w to, że z meczu na mecz będziemy grali lepszą koszykówkę - analizował trener Marcin Stefański.

- Zagrali dużo agresywniej i pewniej niż my mimo 24 strat, które popełnili w ataku. Myślę, że te straty wynikały z tego, że grali dużo agresywniej. My nie potrafiliśmy tego w ogóle wykorzystać. Trochę niepewności w naszej grze. Słaba obrona i rzuty nam nie wpadały. Ciężko wtedy wrócić do meczu. Parę razy próbowaliśmy. Zawsze na przełamanie, szczególnie w drugiej połowie, Spójnia trafiła kilka takich "trójek", gdzie nas to może podłamało. Na pewno to nie jest wymówka. Powinniśmy zagrać lepiej. Mieliśmy więcej zawodników w tym spotkaniu. Na pewno powinniśmy zostawić więcej energii - tłumaczył Karol Gruszecki, który zdobył 12 punktów i był jednym z najlepszych strzelców swojej drużyny.

Zobacz także: Wielu dobrych graczy wciąż bez klubu w NBA. Są ciekawe nazwiska
Ivan Almeida: nie żałuję powrotu do Anwilu

Komentarze (0)