Michał Michalak: Gra za granicą to szansa na wskoczenie na wyższy poziom [WYWIAD]

Materiały prasowe / Paweł Kołakowski / LegiaKosz / Na zdjęciu: Michał Michalak
Materiały prasowe / Paweł Kołakowski / LegiaKosz / Na zdjęciu: Michał Michalak

- Jeśli chcę się rozwijać i wskoczyć na wyższy poziom, muszę dążyć do gry w mocniejszych ligach. Grając w Polsce, pewnego poziomu pod względem indywidualnym po prostu się nie przeskoczy - mówi Michał Michalak.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Ten ostatni rok przyniósł sporo zmian w pana życiu. Mam wrażenie, że to była duża huśtawka nastrojów. Jak pan postrzega ten okres?[/b]

Michał Michalak, nowy zawodnik MBC Mitteldeutscher: Określenie "huśtawka nastrojów" jest bardzo trafne. W czerwcu 2019 roku zdobyłem mistrzostwo Polski, później dłuższa przerwa bez nowego klubu, która była też powiązana z doleczeniem kontuzji, której nabawił się w trakcie sezonu. Próbowałem wyjechać za granicę, ale ostatecznie wszystko zakończyło się kontraktem w Legii Warszawa. I pod względem indywidualnym to był udany sezon, bo zakończyłem go z koroną króla strzelców, wróciłem też do reprezentacji Polski. A teraz... podpisanie kontraktu w Bundeslidze i gra w zespole MBC Mitteldeutscher. Było dużo dobrych momentów, ale też i trudniejszych chwil.

Jak to możliwe, że mistrz Polski, zawodnik, który miał w tym swój udział, tak długo pozostawał bez pracy? Co poszło nie tak, że przez kilka miesięcy nie oglądaliśmy w grze Michała Michalaka?

Wiele czynników się na to złożyło. Nie jest tajemnicą, że miałem w głowie konkretny plan na przyszłość: chciałem wyjechać z Polski za granicę. Zwłaszcza, że ten sezon był całkiem udany: mistrzostwo Polski, niezłe występy w Lidze Mistrzów. Niestety kontuzja mnie nieco spowolniła. Wróciłem na play-off po ponad dwumiesięcznej przerwie i nie było mi łatwo. Starałem się jak najlepiej pomóc drużynie. Później nastąpił okres wakacyjny, w czasie którego niestety sprawy transferowe nie potoczyły się po mojej myśli.

Pożegnał się pan z agencją "Limelight Hoops", z którą był pan związany od lat. Można powiedzieć, że był pan flagową postacią tej agencji na polskim rynku. Dlaczego doszło do rozstania?

To fakt, to była duża zmiana. Współpracowaliśmy ze sobą przez kilka lat. Nie zagłębiając się w szczegóły, w tamtym momencie uznałem, że potrzebuje zmiany.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: błąd sędziego, a za moment potworny nokaut!

Czy nowa agencja ("Octagon") - pomimo późnego terminu - próbowała szukać pracy za granicą?

Tak. Był plan wyjazdu za granicę, ale niestety możliwości były mocno ograniczone. Sezon się rozpoczął i składy zespołów były w większości pozamykane. Poza tym jeśli kluby zagraniczne robią zmiany, to zazwyczaj szukają doświadczonych, sprawdzonych w danej lidze zawodników. Kiedy otrzymałem propozycję z Warszawy, po rozmowie z trenerem, uznałem, że nie ma sensu już dłużej czekać i podpisałem kontrakt z Legią.

I z perspektywy czasu może pan powiedzieć, że to był strzał w dziesiątkę?

Jak najbardziej. Gdy zdecydowałem się na grę w Legii, postanowiłem skupić się na nowym wyzwaniu i odpowiedzialności, które mnie czeka w Warszawie. Podszedłem do tego z myślą, aby koniec końców okazało się, że decyzja, którą podjąłem była słuszna i pomogła mi zrobić krok do przodu.

Mocniej wyciągnęły pana indywidualne popisy niż wynik całej drużyny, w postaci mistrzostwa Polski z Anwilem.

To trochę paradoks, ale tak rzeczywiście było. Gra w Legii była dla mnie świetną szansą pokazania indywidualnych umiejętności. Spora w tym zasługa trenera Spaseva i prezesa Jankowskiego, którzy zaufali mi i dali dużą odpowiedzialność. Od pierwszego meczu czułem się dobrze w swojej roli i byłem mocno wykorzystywany.

Sprawdzał pan statystyki na bieżąco, patrzył, na której pozycji jest w klasyfikacji strzelców?

Miałem kilka niezłych indywidualnie występów i udało mi się złapać dobry rytm meczowy. Spoczywała na mnie duża rola w ataku, starałem się wywiązywać jak najlepiej ze swoich obowiązków i zdobywania punktów. W pewnym momencie, już bliżej końca sezonu wiadomo było, że będę w czołówce. Jednak było to bardziej efektem mojej gry, niż celem samym w sobie.

Do lutego miał pan opcję odejścia za granicę. Słyszałem, że jednym z możliwych kierunków była Francja. Były prowadzone rozmowy?

Pojawiła się w pewnym momencie propozycja wyjazdu do Francji. Mój agent prowadził zaawansowane rozmowy, ale koniec końców nic z tego nie wyszło. Później, już w lutym, po wygaśnięciu tej opcji buy-outu, pojawiła się kolejna, ale chwilę później rozpoczęła się pandemia.

Michał Michalak zagra w lidze niemieckiej
Michał Michalak zagra w lidze niemieckiej

Od lat podkreśla pan, że celem Michała Michalaka jest gra w klubie zagranicznym. Był pan już we Włoszech (jeden mecz), w Hiszpanii (cały sezon), teraz Niemcy. Co jest takiego w grze za granicą, że za wszelką cenę pan do tego dąży?

Zawsze miałem ambicje i marzenia, żeby grać na wysokim poziomie w Europie. Jeśli jako koszykarz chcę się rozwijać i wskoczyć na wyższy poziom, to muszę dążyć do gry w mocniejszych ligach. Trzeba wejść w rolę obcokrajowca w lidze zagranicznej. Uważam, że to jedyna droga, żeby wskoczyć na wyższy poziom. Grając w Polsce, pewnego poziomu pod względem indywidualnym po prostu się nie przeskoczy. Zawsze też inaczej przez kluby postrzegany jest zawodnik lokalny, grający w rodzimej lidze niż gracz z doświadczeniem międzynarodowym.

A pod ręką trenera Milicicia, w jego systemie, zrobił pan krok do przodu?

Oczywiście, graliśmy wówczas w Lidze Mistrzów. Co tydzień miałem szansę rywalizować z zawodnikami z wyższego poziomu. To było dla mnie i całego zespołu duże wyzwanie. Na pewno ten rok pod względem sportowym był bardzo wartościowy. Po dziesięciu miesiącach współpracy z trenerem Miliciciem stałem się zdecydowanie lepszym i bardziej doświadczonym zawodnikiem.

Po pobycie w Hiszpanii był niedosyt?

Tak. Sezon w ACB był mocno średni. Grałem około 10 minut na mecz, co nie jest wystarczającym czasem, żeby mieć realny wpływ na wyniki drużyny, choć sam pobyt w Hiszpanii wiele mnie nauczył. Gra w najlepszej lidze w Europie to spore wyzwanie. Co tydzień miałem okazję rywalizować ze świetnymi zawodnikami. Sama gra jest szybsza, co wymusza inne podejmowanie decyzji i szukanie różnych rozwiązań.

Teraz czas na Bundesligę. Co zadecydowało o wyborze MBC?

Na bardzo wczesnym etapie rynku, jeszcze w maju, odbyłem konkretne rozmowy z trenerem z Silvano Poropatem, który nakreślił swoją wizję gry i tego jak chce wykorzystać mnie w zespole. Przekonał mnie fakt, że mam pełnić dużą rolę, być jedną z czołowych postaci w drużynie. Uznałem, że będzie to dla mnie duże wyzwanie i możliwość sprawdzenia swoich umiejętności w nowym środowisku.

Nie chciał pan czekać na inne oferty?

Nie. Otrzymałem dobrą ofertę z MBC, która pod względem sportowym jest dla mnie zarówno wyzwaniem, jak i dużą szansą. W obecnej sytuacji, dało mi to pewne poczucie spokoju i pozwoliło z czystą głową przygotowywać się do nadchodzącego sezonu.

Zobacz także:
Dominik Olejniczak - z pokorą idzie po swoje. Narodziny nowej bestii w PLK
EBL. Rolands Freimanis: Szukałem klubu, w którym będę wygrywał tytuły. I taki znalazłem [WYWIAD]
EBL. Szymon Szewczyk: Trener Woźniak zostawi serce. Brak pracy? Nie panikuję [WYWIAD]

Źródło artykułu: