EBL. Polski Cukier Toruń nadal bez przełamania. "Chcielibyśmy to, co ma Legia Warszawa"

PAP/EPA / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Jarosław Zawadka (w środku)
PAP/EPA / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Jarosław Zawadka (w środku)

Legia Warszawa pokonała we własnej hali Polski Cukier Toruń 84:64. Była to czwarta kolejna porażka Twardych Pierników. - Mecz przegraliśmy przede wszystkim deską - przekonuje trener Jarosław Zawadka.

- Legia zaczęła sezon od bilansu 4:1 i my też na pewno byśmy tak chcieli - rzucił po meczu w Warszawie Jarosław Zawadka.

Polski Cukier Toruń w stolicy szukał przełamania i pierwszego triumfu w obecnym sezonie. Po pierwszej połowie można było wierzyć, że jest to w zasięgu. W drugiej jednak wynik Twardym Piernikom uciekł.

- Mecz przegraliśmy przede wszystkim deską. Jej obrona po prostu nie istniała, bo daliśmy Legii zebrać 15 piłek w ataku i oni zdobyli z tego 18 punktów - dodaje Zawadka.

ZOBACZ WIDEO: Reprezentanci Polski grają lepiej w klubach, niż w kadrze narodowej. O co tutaj chodzi? "To jest jedyne wytłumaczenie"

Bardzo odczuwalny był brak Aarona Cela, który nie zagrał z powodu urazu łydki. W dotychczasowych meczach notował średnio 17,3 punktu i 9,3 zbiórki. W tym drugim elemencie jest najlepszy w Polskim Cukrze. - Brakowało go bardzo i myślę, że aż tak przegrane zbiórki to efekt jego nieobecności - komentuje szkoleniowiec torunian.

Przeciwko Legii zadebiutowało z kolei trio Amerykanów, którzy w ostatnich dniach dołączyli do Polskiego Cukru. Keyshawn Woods, Donovan Jackson i Carlton Bragg potrzebują jednak czasu, żeby dojść do odpowiedniej formy i wkomponować się w drużynę. Najlepiej wypadł ten pierwszy, który miał 16 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty.

Jak komentuje ich występ Zawadka? - Trudno tak od razu to ocenić. Woods trenuje z nami najdłużej i to było widać. Natomiast jeszcze nie ma tej motoryki, jaką byśmy chcieli. U Jacksona swoje robi dziesięciodniowa kwarantanna, a Bragg jest z nami dopiero od wtorku. To wszystko melodia przyszłości - komentuje.

Torunianie do gry wrócili po 17 dniach przerwy - to z jednej strony problem i wybicie z rytmu, ale z drugiej mógł to być handicap. Ten czas chcieli bowiem poświęcić na pracę - plany popsuł jednak COVID-19 i perturbacje z Stephenem Zimmermanem. Kwarantanna zabrała cenny czas na pracę Jacksona, a Zimmerman zamiast w Toruniu finalnie wylądował w Nymburku, stąd w Polskim Cukrze jest Bragg.

- Myśleliśmy, że po przylocie nowych graczy wykorzystamy te 17 dni i naprawdę dobrze potrenujemy. To miał być czas na zgranie się. Niestety nie mogliśmy robić tego, co chcieliśmy i co sobie zaplanowaliśmy. Fakt, że gramy wszystko na wyjeździe również nie pomaga - zakończył Zawadka.

Kolejna szansa na przełamanie i pierwszą wygraną już w niedzielę - wtedy Polski Cukier w Radomiu zmierzy się z HydroTruckiem.

Zobacz także:
Anwil Włocławek odbił się od Europy. Belgowie obdarli włocławian ze złudzeń
Obiecująca inauguracja Stelmetu Enea BC w lidze VTB. Szkoda tylko Daniela Szymkiewicza

Komentarze (3)
avatar
JARASS
25.09.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A te pierwsze 6 kolejek na wyjeździe,to my gramy za jakąś karę? 
avatar
HalaLudowa
24.09.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie bardzo rozumiem politykę tego klubu. Pierwsza piątka jest bardzo solidna , drugą można było dobrać z solidnych pierwszoligowców (np. Kordalski, Niedźwiecki itp.), tak by w 10-15 minut na p Czytaj całość
avatar
Nie dla wirusowego zamordyzmu
24.09.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Jak przegramy w Radomiu, to chyba będzie pora zacząć szukać nowego trenera.