EBL. Czterech koszykarzy Śląska nie dokończyło meczu. PGE Spójnia tego nie wykorzystała

PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: koszykarz PGE Spójni Stargard Ricky Tarrant (z prawej) i Garrett Nevels (z lewej) ze Śląska Wrocław
PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: koszykarz PGE Spójni Stargard Ricky Tarrant (z prawej) i Garrett Nevels (z lewej) ze Śląska Wrocław

Czterech koszykarzy Śląska Wrocław popełniło po pięć przewinień i przedwcześnie opuściło parkiet. Goście mieli szczęście, że uniknęli dogrywki. PGE Spójnia Stargard odrobiła 20 punktów, ale między innymi przez swoją nieskuteczność przegrała 73:74.

- Zrobiliśmy za dużo przewinień. Myślę, że tu musimy się poprawić. Oni mieli 35 rzutów wolnych, my tylko 10. Na końcu meczu pokazaliśmy charakter. Dzięki Garrettowi Nevelsowi myślę, że zasłużenie wygraliśmy - podsumował krótko spotkanie 3. kolejki Energa Basket Ligi trener Śląska Wrocław, Oliver Vidin.

Kuriozalny mecz

Pod względem rzutów wolnych to był już drugi tak kuriozalny mecz w tym sezonie. W 1. kolejce King Szczecin miał 35 rzutów wolnych przy czterech MKS-u Dąbrowa Górnicza. W Stargardzie dysproporcje były tylko trochę mniejsze. Choć trener o tym nie wspomniał, to jego zespół w ostatnich sekundach musiał sobie radzić bez czterech koszykarzy. Po pięć przewinień popełnili: Michał Gabiński, Strahinja Jovanović, Akos Keller i Jakub Musiał.

Oliver Vidin, pytany o roztrwonienie 20 punktów przewagi, nie miał wątpliwości. - Nie dostaliśmy ani jednego faulu spod kosza. Po prostu nie mieliśmy szansy. Liczby mówią wszystko: 33 faule Śląsk, 15 PGE Spójnia. Przez cały mecz tylko dwie minuty przed końcem mieliśmy bonus. Dla mnie to jest niemożliwe, ale to jest koszykówka i okazało się, że wszystko jest możliwe. Atmosfera bardzo dobra. Muszę pogratulować fanklubowi Spójni, który bardzo pomógł ich graczom, aby wrócili do meczu - przyznał szkoleniowiec Śląska.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niemiecki piłkarz poślubił zjawiskową prezenterkę telewizyjną

W jego drużynie zabrakło Kacpra Gordona. Rozgrywający, który w dwóch wcześniejszych meczach spędził na parkiecie łącznie 31 minut, w tym tygodniu pojechał na odbywające się w Lublinie mistrzostwa Polski juniorów. - To była decyzja klubu. Chcieli pomóc juniorskiemu zespołowi, aby zyskał medal. Będą grać w półfinale. Wierzę, że wygrają turniej lub awansują do finału - tłumaczył Oliver Vidin.

Fatalna PGE Spójnia. Wynik lepszy niż gra

Mało rozmowni po meczu byli stargardzianie. - Mecz był może dla kibiców ciekawy, ale popełniliśmy bardzo dużo błędów. Oprócz gratulacji dla Śląska mogę pogratulować moim zawodnikom, którzy byli na parkiecie i walczyli do samego końca. Robili wszystko żeby ten mecz wygrać - skomentował krótko trener Jacek Winnicki.

- Ciężko cokolwiek powiedzieć po takim meczu, po takiej końcówce, gdzie mogliśmy przechylić szalę na swoją stronę. Widocznie tak miało być, że Śląsk wyjeżdża ze Stargardu z dwoma punktami. Przy 54 zbiórkach gości i 16 naszych nietrafionych wolnych ten wynik to jest i tak jakiś cud - szczerze przyznał kapitan PGE Spójni Stargard, Tomasz Śnieg.

Po raz kolejny rozczarował kreowany na lidera zespołu Ricky Tarrant. W drugiej lidze tureckiej rzucał średnio ponad 27 punktów na mecz. W PGE Spójni gra coraz słabiej. W piątek uzbierał dwa "oczka", trafiając 1/7 prób z gry. Cały zespół ponownie nie miał ofensywnych argumentów. Pudłował nie tylko rzuty wolne, ale miał też 6/18 za trzy punkty.

- Nie jestem zadowolony z jego gry, ale Ricky boryka się z kontuzją - odpowiedział Jacek Winnicki. Faktycznie na początku drugiej połowy Tarrant ponownie sygnalizował problemy ze zdrowiem, ale później wrócił na parkiet. Podobna sytuacja ciągnie się od kilku tygodni i coraz bardziej irytuje kibiców PGE Spójni Stargard.

Stewart potrzebuje czasu. Double-double Dziewy

W Śląsku Wrocław na razie zawodzi Elijah Stewart. W trzech meczach zdobył łącznie 15 punktów (5/20 z gry). W piątek nie trafił żadnej z sześciu prób. - Jest bardzo dobrym atletą i rzucającym za trzy punkty. Myślę, że Stewart jest dobrym graczem tylko potrzebuje czasu. Wierzymy w niego - przekonywał trener WKS-u.

Znaczenie w tej sytuacji ma kwarantanna, którą musiał przejść Amerykanin po przylocie do Polski. - Trzy tygodnie był w kwarantannie. Przyjechał z Ameryki i nie poznał zespołu. Potem zrobił siedem treningów. Rozegrał tylko trzy mecze. Będzie potrzebował jeszcze miesiąca żeby dojść do formy. Normalnie, gdy Amerykanin przyjeżdża do Europy potrzebuje od dwóch do czterech tygodni. Po trzech tygodniach kwarantanny potrzeba jeszcze więcej czasu - przyznał Oliver Vidin.

Powoli do formy, jaką prezentował na początku okresu przygotowawczego, między innymi w sparingach z PGE Spójnią, wraca Aleksander Dziewa. W piątek skompletował double-double - 10 punktów i 11 zbiórek. - To jest nasz najlepszy polski gracz i młody chłopak, który też miał ciężką sytuację. Nie trenował trzy tygodnie. To jest duża różnica. Teraz mamy dwa tygodnie na przygotowanie. Wierzę, że będziemy przygotowani na następny mecz - podkreślił serbski trener WKS-u.

Zobacz także: HydroTruck kolejnym zespołem, który ograł MKS
GTK zderzyło się ze ścianą

Źródło artykułu: