23-letnia koszykarka, pomimo tego, że miała oferty z innych polskich zespołów wybrała tę z Krakowa. - Wiem, że Wisła nie miała udanego poprzedniego sezonu. Jeśli jednak trzecie miejsce, jakie zajęła, jest nieudanym sezonem, to świadczy to tylko o tym, jak dobra jest to drużyna - stwierdziła Agnieszka Kułaga. - Kluczem do decyzji była też osoba trenera. Miałam różne oferty już po sezonie w Stanach, więc zastanawiałam się gdzie będę grać już od marca. Decyzja sprowadzała się do tego, czy zostać w Polsce, czy grać w Europie.
Jak okazało się duże znaczenie miał sentyment zawodniczki do zespołu "Białej Gwiazdy". - Zawsze chciałam grać w Wiśle - przyznała Kułaga. - Zresztą cztery lata temu byłam bliska, żeby tutaj zagrać, ale wtedy wyjechałam do Stanów. Uważałam, że nie jestem jeszcze gotowa do gry, a nie chciałam przyjść i siedzieć na ławce.
Nowa koszykarka Wisły po paru latach spędzonych w amerykańskiej lidze akademickiej (NCAA) wróciła na tyle odmieniona, że czuje się na siłach, aby nie być tylko kibicem z ławki, ale też stanowić o sile zespołu.
- Bardzo zmieniło się moje podejście mentalne do gry, zwłaszcza w aspekcie tego, że najważniejsze jest dobro drużyny. Mam duszę fightera, więc nie przychodzę tutaj z myślą o tym, że będę z ławki oglądać mecze i kibicować dziewczynom - zapewnia.
- Gra w NCAA na dalszych etapach rozgrywek, to jest na pewno wyższy poziom gry. Jest to jednak słabsza liga od polskiej ekstraklasy - przyznała Kułaga, dla której treningi i występy w USA były prawdziwą lekcją pokory.
- Dużo nauczyłam się w Stanach. Wyjeżdżająca gwiazda lig juniorskich może się przekonać jak wiele jej brakuje np. w wyszkoleniu technicznych, lub innych aspektach gry. Te ostatnie cztery lata to była dla mnie szkoła życia - zakończyła Kułaga.