Niespełna rok temu prezes PZKosz Radosław Piesiewicz w portalu WP SportoweFakty przyznał, że polscy koszykarze otrzymają 600 tys. zł premii. To miała być nagroda za awans do ćwierćfinału mistrzostw świata. Minęło już trochę czasu, a "Przegląd Sportowy" informuje, że nie jest tak różowo, jak miało być.
Podstawą do wypłaty premii było podpisanie umowy cywilno-prawnej ze sponsorem, którym jest Energa. Czterech zawodników z różnych przyczyn jednak nie podpisało takiej umowy, do czego mieli prawo. To Adam Waczyński, Mateusz Ponitka, Dominik Olejniczak oraz A.J Slaughter.
Jest zatem problem, bo skoro nie wszyscy dostają pieniądze, to trudno to nazywać premią. W dodatku do niej PZKosz podobno dolicza stypendia z ministerstwa sportu.
Kontrowersje budzi także sama umowa. W niej znajdują się pewne zakazy. Na przykład zawodnicy nie mogą propagować homoseksualizmu.
- Piwo piję tylko bezalkoholowe, a na tematy światopoglądowe się nie wypowiadam. W tej umowie było jednak tyle restrykcji, że zacząłem się obawiać, czy po jej zrealizowaniu nie będę na minusie? To fakt - komentuje w "Przeglądzie Sportowym" jeden z reprezentantów.
Jest wiele nieporozumień, które może niebawem zostaną wyjaśnione. Trwają prace, by umowy dostosować "do nowych standardów", co zapowiedział Krzysztof Kopeć z Energi.
Koszykówka. Znamy dokładny termin kwalifikacji do igrzysk. Zagrają w nich Polacy >>
Koszykówka. Robert Kościuk i jego wspomnienia. Mecz, który każdemu z nas śnił się niejednokrotnie >>
ZOBACZ WIDEO: Polska medalistka olimpijska pomaga seniorom w czasie epidemii. "Jeździliśmy i pytaliśmy, kto jakiej pomocy potrzebuje"