Najpierw Enea AZS Poznań, potem CosinusMED Widzew Łódź. To z tych ośrodków trafiły do PZKosz listy. Treści podobne - ograniczenie liczby zawodniczek zagranicznych w składach zespołów Energa Basket Ligi Kobiet na sezon 2020/2021.
"Organem, który kształtuje i odpowiada za polską koszykówkę, jest Polski Związek Koszykówki i to on kreuje drogę, którą pójdziemy. Dlatego zwracamy się z prośbą do Pana Prezesa o maksymalne ograniczenie gry zawodniczek zagranicznych w EBLK (maksymalnie dwie)" - można przeczytać w liście, którego autorami są Paweł Leszek Klepka i Łukasz Zarzycki z Enea AZS-u.
"Uważam, że polska koszykówka kobiet zmierza w bardzo niebezpiecznym kierunku i jeśli nie podejmiemy radykalnych kroków, może to być kierunek nieodwracalnie degradujący żeński basket" - dodaje Łukasz Czuku z CosinusMED.
ZOBACZ WIDEO: Dawid Kownacki będzie miał problem z dostosowaniem się do wytycznych ligi ws. koronawirusa. "Czasem porywa cię fantazja"
Ograniczenie dla zawodniczek zagranicznych miałoby pomóc polskim zawodniczkom. Jak? Nie miałyby rywalek w składzie, zyskałyby niejako "darmowo" minuty gry dzięki czemu miałyby podnieść swój poziom. To w finalnym rozrachunku miałoby przełożenie na mocniejszą kadrę. Zauważono też, że do Polski trafiają coraz słabsze zawodniczki, a nie topowe gwiazdy. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal to one ciągną ekipy.
Czuku podniósł również temat, że przez kilka koszykarek z WNBA terminarz polskiej ligi musi zostać dostosowany do ligi za oceanem. Prawda jest jednak taka, że tyczy się to całej Europy. Zawodniczki z WNBA często nie docierały na Stary Kontynent na start sezonu. Często też wzmacniały kluby dopiero w styczniu. Padło nawet porównanie do Energa Basket Ligi, że tutaj nie ma terminarza dopasowanego do... NBA. Komentarz jest raczej zbędny.
Co na temat ewentualnych ograniczeń sądzi Maros Kovacik, trener reprezentacji Polski? - Szczerze? Na chwilę obecną nie wiem, co powiedzieć. Nie wiem co byłoby najlepszym rozwiązaniem. Wszystko przez kryzys z jakim obecnie mamy do czynienia i całą tą sytuację. Nikt nie wie, jakie będzie podejście do koszykówki generalnie w całej Europie. Dopiero z biegiem czasu będzie szło coś powiedzieć - mówi Słowak.
Ciekawe jest to, że głos podniosły ośrodki, którym do czołówki daleko. CosinusMED Widzew i Enea AZS to odpowiednio 9. i 10. drużyna minionych rozgrywek. I teraz trzeba spojrzeć w składy tych zespołów. Łącznie pojawiło się w nich... 10 zawodniczek zagranicznych! Dodatkowo w ekipie z Wielkopolski z pięciu najdłużej przebywających na parkiecie koszykarek, tylko jedna była Polką.
O co zatem chodzi? Założyć kaganiec na kluby, które dysponują większym budżetem i grają w europejskich pucharach? Wydaje się, że nie tędy droga. Jeżeli kogoś stać na "poważne nazwiska", dzięki którym kluby mogą walczyć o najwyższe laury w kraju i dobre wyniki w Europie, to dlaczego odbierać im taką możliwość? Arka Gdynia nie po to tyle lat odbudowywała siłę, żeby teraz zatrzymały ją sztuczne ograniczenia.
Zgodzić należy się z faktem, że gwiazdy nie są już takie, jak kiedyś, bo faktycznie nie ma takich zawodniczek, jak Tina Charles, Tamika Catchings czy Erin Phillips. Te jednak, które przylatują i są po niezłej selekcji, robią swoje. Nie trzeba ich też "głaskać". One wiedzą czego chcą i podobnie, jak rodzime zawodniczki, muszą na swoje zapracować.
Koszykówka zawsze cechowała się rywalizacją. Zagraniczne koszykarki sprawiają, że polskie zawodniczki mają z kim rywalizować, nierzadko od kogo się uczyć, a młode kogo podpatrzeć. Dowodem na to niech są ruchy w trakcie sezonu, jakie dokonał AZS Uniwersytet Gdański. Dwa mocne transfery i drużyna była zupełnie inna. Nasze utalentowane koszykarki sobie poradzą w każdych okolicznościach - wystarczy spojrzeć na Annę Makurat.
Na sam koniec trzeba również przypomnieć sprawdzoną tezę, że nie zawsze ilość idzie w jakość. Kluby nie muszą wykorzystywać wszystkich "wolnych miejsc". Może wystarczy wziąć dwie takie, które będą lepsze od pięciu innych?
Zobacz także:
Quiz! Sprawdź swoją wiedzę na temat fazy play-off Energa Basket Ligi w sezonie 2018/2019