Mieliśmy czekać za "The Last Dance" do czerwca. Jednak pandemia choroby COVID-19, która zatrzymała światowy sport, w tym sezon 2019/2020 na parkietach NBA, wpłynęła na producentów ESPN. Zdecydowano się przyspieszyć premierę na kwiecień.
Serial o Michaelu Jordanie i Chicago Bulls został podzielony na 10 odcinków. Dokument bije rekordy oglądalności na całym świecie. Jak producentom udało się tego dokonać?
Jeszcze w marcu Burke Magnus, dyrektor ESPN ds. planowania programów, zaprzeczał, że przyspieszenie premiery jest w ogóle możliwe. - Wiem, że dużo osób pyta o "The Last Dance", ale rzeczywistość jest taka, że produkcja tego filmu nie została jeszcze ukończona, więc aktualnie jesteśmy ograniczeni - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: Rozgrywanie spotkań na siłę to narażanie zawodników? Bartosz Bednorz nie ma wątpliwości
Magnus mówił prawdę, serial był wtedy i wciąż jest na etapie produkcji. Potwierdza to znany dziennikarz "Los Angeles Times", Arash Markazi.
- Reżyser Jason Hehir miał zaplanowaną podróż do Spokane w stanie Waszyngton, aby nagrać tam ostatni wywiad na potrzeby dokumentu - 10 marca miał porozmawiać z byłą gwiazdą Utah Jazz, Johnem Stocktonem - pisze Markazi. - Jednak ESPN odwołało lot, w obawie przed tym, że linia wycofa niektóre swoje połączenia i reżyser utknie w Spokane - dodaje. Dzień po tym, jak Hehir miał spotkać się ze Stocktonem, 11 marca liga NBA zawiesiła rozgrywki.
W większości przypadków materiał filmowy jest ukończony przed startem jego oficjalnego publikowania. Ale "The Last Dance" nie jest jeszcze gotowy, trwają prace. Te nad dziewiątym odcinkiem zostały ukończone w ubiegły piątek, a finałowy epizod ma zostać oficjalnie zamknięty w niedzielę 10 maja, kiedy widzowie w Stanach Zjednoczonych obejrzą siódmy i ósmy odcinek (Premiera na Netfliksie w poniedziałek o godz. 9:00 przyp. red).
Serial poświęcony Michaelowi Jordanowi i jego Chicago Bulls zaintrygował fanów na całym świecie, gromadzi przed telewizorami miliony widzów. Jest czymś, o czym się mówi i do czego będzie się wracać. Ciekawe, czy presja związana z przyspieszeniem premiery wpłynęła na producentów i zmusiła ich do nieplanowanych zmian lub porzucenia wcześniejszych planów. Szkoda, jeśli by tak było. Jednak cały ten scenariusz sprawia, że "The Last Dance" jest jeszcze bardziej wyjątkowy.
Czytaj także: Pierwsze transfery w EBL! Daniel Gołębiowski zmienia klub, Szymon Łukasiak wraca do gry
Carmelo Anthony szczerze o straconym sezonie 2018/19. "Uderzyłem w dno"