[b]
Jakub Artych, WP SportoweFakty: Koronawirus torpeduje nie tylko wielkie europejskie wydarzenia, ale także nieco mniejsze rozgrywki. Chyba nikt z was zawodników nie spodziewał się takiego czarnego scenariusza? [/b]
Dawid Bręk, zawodnik Biofarmu Basket Poznań: Dokładnie tak, nikt w ogóle nie spodziewał się takiego scenariusza. Niestety jest jak jest i trzeba się podporządkować do wytycznych. Zdrowie jest najważniejsze.
Jak obecnie wygląda życie I-ligowego zawodnika Basketu Poznań? Trenujecie razem czy indywidualnie?
Siedzę w domu, staram się jak najmniej chodzić do sklepów i innych miejsc, które są potencjalnym zagrożeniem. Treningi zespołowe są na tę chwilę zawieszone, czekamy na dalszy rozwój wydarzeń. W domu podtrzymuje aktywność fizyczną na tyle na ile to możliwe, zbyt długi odpoczynek nikomu nie służy.
Mieszka pan niedaleko Poznania, gdzie wykryto już kilka osób zarażonych koronawirusem. Jak wygląda życie w wielkim mieście?
Mieszkam w małym miasteczku w Opalenicy. Przez cały sezon dojeżdżałem na treningi i mecze. Od poprzedniego tygodnia w Poznaniu mnie nie było także niestety nie mogę odpowiedzieć jak obecnie wygląda sytuacja.
ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Zbigniew Boniek o zarażeniu Bartosza Bereszyńskiego. "Przechodzi to tak, jak bardzo lekką grypę"
Obecnie rozgrywki zawieszone są do 25 marca, ale wiadomo, że przerwa potrwa dłużej. Spodziewa się pan, że rozgrywki będą wznowione?
Myślę, że rozgrywki zostaną zakończone w stanie obecnym. Tak na prawdę sytuacja stale się pogarsza i raczej szybko nie wróci do normy, a nie wyobrażam sobie żeby wznawiać rozgrywki po tak długiej przerwie. Tym bardziej, że nawet wspólne treningi są zagrożeniem. Oczywiście decyzja nie należy do mnie i trzeba będzie zrobić to co konieczne.
Jeśli sezon nie zostanie dokończony, w kuluarach mówi się o tym, aby sklasyfikować drużyny według miejsc w tabeli zajętych na dzień zawieszenia rozgrywek. To byłaby sprawiedliwa decyzja?
Ciężko wypracować sprawiedliwe rozwiązanie dla wszystkich. Do każdego rozwiązania ktoś będzie mógł się przyczepić. Jednak wydaje mi się to jedynym rozsądnym wyjściem, nie widzę innego bardziej sprawiedliwego wyjścia z tej sytuacji. W ekstraklasie kobiet takie rozwiązanie już zostało zastosowane.
Z waszej perspektywy zamknięcie sezonu boli podwójnie, bo w drugiej rundzie rozgrywek graliście świetnie. Czujecie lekką sportową złość?
Dokładnie, jednak sytuacja jest nadzwyczajna i priorytetowo trzeba potraktować zdrowie wszystkich zaangażowanych. Złość jest ale bardziej na to, że nasze "przebudzenie" przyszło tak późno. Na to co dzieje się teraz nie mamy wpływu, także bez sensu złościć się na to.
Rozmawialiście już z klubem co dalej? Wiadomo, że palącą kwestią są m.in finanse i wypłacenie całości kontraktu.
Nie prowadziliśmy jeszcze żadnych rozmów, wierze jednak, że wszystko pozytywnie się zakończy.
Zobacz także: Adam Łapeta, King Szczecin i "uczucie niedokończonej misji"
Zobacz także: Koszykówka. Fizjoterapeuci pracują w cieniu