[b]
Historia jednego meczu[/b]
Niedzielne spotkanie w Saragossie z Hiszpanią było szczególne dla Łukasza Koszarka. Koszykarz rozegrał 200. mecz w seniorskiej reprezentacji Polski, o czym pisaliśmy tutaj.
- Ostatni raz, kiedy Polska wygrała z Hiszpanią, czy to w domu, czy na wyjeździe, był rok 1972. A wy zrobiliście to tego wieczoru - powiedział w szatni trener koszykarskiej reprezentacji Mike Taylor.
Jaka to historia? "To piękna historia" - powiedział po meczu reprezentant kraju.
ZOBACZ WIDEO: Rzeźniczak przesadził z tweetem o Lechu Poznań. "Przeprosiłem, bo ten wpis był nie na miejscu. Czasem trzeba ugryźć się w język"
- Cieszę się bardzo, ale to wszyscy chłopacy zasługują na brawa, bo dziś każdy dał z siebie wszystko. Mamy wspaniałe zwycięstwo, pierwsze od bardzo wielu, wielu lat. Dla mnie pierwsze z Hiszpanią, z czego bardzo się cieszę. To taka wisienka na torcie, w tym dwusetnym meczu.
Gdy w przerwie było dwupunktowe prowadzenie, czułem, że jest duża szansa, że jesteśmy w tym miejscu, w którym powinniśmy być. Mimo słabego startu, w drugiej kwarcie zaczęliśmy grać lepiej. Wiara była ważna (…) Każdy dołożył coś, czyli mamy wielkie zwycięstwo - dodał.
On sam wyszedł na parkiet w pierwszej piątce. W ciągu 26 minut zdobył trzy punkty, miał dwie zbiórki, siedem asyst i raz przechwycił piłkę. Dla drużyny narodowej zdobył już w sumie 1205 punktów.
- W koszykówce bywają długie kariery. Łukasz Koszarek jest legendą polskiej koszykówki, w mojej opinii. To legenda! - powiedział z dumą szkoleniowiec.
Kilka kartek wstecz - pierwszy rozdział z koszykówką
Nieco ponad 10-letni Łukasz urodzony w 1984 roku we Wrześni, umiejscowionej około 50 km od Poznania, miał wyrosnąć na piłkarza, jak większość chłopców w jego wieku. Tak przynajmniej chciał jego ojciec, który pragnął, aby syn poszedł jego ścieżką. Piłka nożna była odskocznią, ale On i tak poszedł własną drogą, pisząc swoją własną historię.
W rodzinnym mieście w szkole podstawowej utworzono klasę o profilu koszykarskim. Prowadził ją nauczyciel WF i jednocześnie trener w MKS Września, Stefan Tomczak. Wtedy już wiedział, że to właśnie ta droga, którą chce podążać, mimo, jak sam kiedyś powiedział- w testach sprawnościowych wypadł wówczas przeciętnie.
Pierwszy trener jednak coś w nim widział. "Mówił, że mam smykałkę". Zabrał go na obóz, następnie była Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Warce, jednocześnie pierwszy wyjazd z domu i prawdziwy sprawdzian dla nastolatka. Pierwszy profesjonalny kontrakt sportowy podpisał z warszawską Polonią, w której spędził 3 lata. To był test cierpliwości i ogromnej determinacji. W inauguracyjnym sezonie był juniorem, który czekał na swoją szansę, musiał walczyć o minuty oraz swoje miejsce w składzie. Tych szans nie było zbyt wiele, ale udowodnił swój potencjał. Później zaczął grać więcej i podążał koszykarską ścieżką - przez Włocławek, Zgorzelec, Sopot, Gdynię, Włochy, Zieloną Górę... W stronę reprezentacji Polski, z którą jest do dziś, od 2003 roku.
- I ciągle nie mam dosyć - mówił 36-latek.
2020 rok. Dla niego to szansa na kolejny EuroBasket. I taki jest cel koszykarskiej reprezentacji, której rozdział jeszcze nie jest skończony.
Zobacz także: Koszykówka. A.J. Slaughter. Gwiazda kadry, która chodzi własnymi ścieżkami
Eliminacje EuroBasket 2021. Aaron Cel po wielkiej wygranej: Teraz czas na piwko z Koszarkiem