Kiedy w 1999 roku Ken Carter zawiesił niepokonaną w trwającym wówczas sezonie drużynę Richmond Oilers ze względu na słabe wyniki w nauce, wielu uznało to za nadużywanie władzy. Należy pamiętać jednak o tym, że dla dużego odsetka amerykańskich nastolatków hala koszykarska pełni funkcję domu zastępczego, a co za tym idzie, trener wchodzi tutaj poniekąd w rolę ojca.
Wielu szkoleniowców w początkowych etapach rozwoju młodych zawodników dba nie tylko o podstawy gry w koszykówkę, ale również o ich odpowiednie wykształcenie. Sam talent bowiem rzadko wystarcza do osiągnięcia sukcesu. Czy Ken Carter z powodzeniem trenowałby zatem dzisiejszy zespół NBA? Cień ostatnich wydarzeń z obozu Cleveland Cavaliers pokazuje nam, że odpowiedź brzmi najwyraźniej "nie".
John Beilein od 1975 roku był trenerem zespołów, które występowały maksymalnie na szczeblu koszykarskiej ligi akademickiej w USA (NCAA). 44 lata spędzone z młodzieżą wyrabiają pewien schemat zachowania i sposób prowadzenia zespołu. Kiedy Beilein po 44 latach został "wrzucony" do najtrudniejszego środowiska jakim jest NBA, istniało spore ryzyko, że nie powtórzy on sukcesu chociażby Brada Stevensa z Boston Celtics.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: co za umiejętności! Tę akcję w futsalu można oglądać w nieskończoność
Szkoleniowiec objął zespół będący w bardzo mocnej przebudowie i mający od dawna swoje problemy organizacyjne. Nikt nie oczekiwał od niego zatem awansu do play-offów już w obecnym sezonie, jednak jeśli dało się zrobić z Cavaliers drużynę jeszcze gorszą, niż była do tej pory, to Beilein ten cel osiągnął. Nie tylko wynikami.
Ostatni raport "The Athletic" rzucił bardzo ciekawe, ale i zaskakujące światło na wewnętrzną sytuację Cavs od momentu przejęcia drużyny przez nowego trenera. Już na pierwszych obozach przygotowawczych Beilein próbował wzbudzić bardzo mocny autorytet wśród swoich podopiecznych wpadając w furię podczas odprawy i krzycząc "kiedy trener do was mówi, wszyscy inni mają obowiązek zamknąć m**dy!".
Zawodnicy od samego początku narzekali na metody szkoleniowe Johna. Był on według nich zbyt dużym cholerykiem i nie miał odpowiedniego podejścia do graczy, którzy w końcu nie byli już tylko dziećmi, a ich celem nie było zdobycie odpowiedniego wykształcenia, lecz pomoc w powrocie do walki o najwyższe cele ekipie z Ohio.
Oliwy do ognia Beilein dolał na samym początku tego roku, kiedy podczas jednego z treningów wybuchnął do podopiecznych tekstem "macie przestać zachowywać się jak bandyci". Użył przy tym określenia "thug", które w kulturze afroamerykańskiej jest uznawane za bardzo obraźliwe, a wręcz rasistowskie. Później trener próbował bronić swój wizerunek twierdząc, że nastąpiło przejęzyczenie, jednak jeśli jakieś fundamenty trzymały wtedy jeszcze ten zespół w ryzach, to po tym zdarzeniu na pewno przestały.
Dość wstrząsający cytat można przeczytać powołując się na słowa jednego z zawodników, który postanowił zachować anonimowość. Stwierdził on po zwolnieniu Beileina, że "był to dyktator, a nie trener, który potrafi funkcjonować z dzisiejszymi zawodnikami w dzisiejszej NBA". Te słowa dobitnie pokazują, co działo się w środku drużyny, która po 54 meczach sezonu wygrała zaledwie 14 spotkań.
Przesadzone zachowanie trenera może prowadzić do dużej obniżki formy zawodników, jednak w przypadku Cavaliers i ich już byłego trenera chodziło o coś zdecydowanie więcej. Chodziło o zabijanie chęci do gry wśród rozwijających się perspektywicznych graczy, dla których samo przychodzenie na treningi przestało być przyjemnością i spełnianiem marzeń, a zaczęło ciężkim obowiązkiem. Rolę pierwszego trenera Cavs przejął J.B. Bickerstaff, natomiast Beilein najprawdopodobniej nie znajdzie już zaufania w żadnym zarządzie klubów NBA.
Czytaj także:
Eliminacje EuroBasket 2021. Polska - Izrael. Dwa rekordy nie pomogły Biało-Czerwonym
Drugi z braci już wkrótce w NBA? LaMelo Ball może być wybrany z 1 numerem w drafcie