Piotr Grabowski o Konkursie Wsadów: Poziom niestety był bardzo niski. To wymaga wiele pracy i planowania

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: jury konkursu wsadów. Piotr Grabowski pierwszy z prawej
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: jury konkursu wsadów. Piotr Grabowski pierwszy z prawej
zdjęcie autora artykułu

- Bardzo chciałem pokazywać wyższe noty, ale za co? - mówi w rozmowie z naszym portalem profesjonalny "dunker" Piotr Grabowski, który zasiadał w jury, sędziującym sobotni Konkurs Wsadów w Energa Basket Lidze.

W tym artykule dowiesz się o:

Sobotni LOTTO Konkurs Wsadów podczas Pucharu Polski rozbudził naszą wyobraźnię, ale początkowa ekscytacja przerodziła się szybko w małe rozczarowanie. Udział wzięli w nim: Jakub Nizioł, Cleveland Melvin, Brandon Tabb, Nana Foulland, Thomas Davis oraz Mathieu Wojciechowski, a tylko kilku z tych uczestników zaprezentowało coś, co mogło zaintrygować sympatyków efektownych wsadów.

Jakub Nizioł, Cleveland Melvin oraz Thomas Davis awansowali do finału konkursu, a tam serca kibiców skradł zawodnik Legii Warszawa, który najpierw zaprosił do pomocy swojego ojca Piotra - byłego koszykarza, a następnie kolegę z drużyny - Sebastiana Kowalczyka.

Nizioł zaliczył pomysłowe i ciekawe "dunki", ale otrzymał 46 i 47 punktów. Przy drugiej próbie troje z piątki zasiadających w jury przyznało mu maksymalne 10 punktów (Piotr Grabowski, Wojciech Kamiński oraz Aida Bella z Totalizatora Sportowego), podczas gdy Mike Taylor dał "9", a Michael Ansley zaledwie "8".

ZOBACZ WIDEO Piotr Zieliński gra va banque? Finał może być zaskakujący!

Dziwiło to tym bardziej, bo wcześniej Ansley nagrodził Thomasa Davisa dziesięcioma punktami za słabszy wsad, zdaniem komentatorów Polsatu Sport czy profesjonalnego "dunkera", oceniającego wsady Piotra Grabowskiego. Amerykanin i Polak uzbierali finalnie po 93 punkty.

Czytaj także: Nowa formuła zmieniła Mecz Gwiazd NBA. To było świetne i zacięte show! Kawhi Leonard z MVP im. Kobego Bryanta

Doszło do dogrywki, w której Thomas Davis wykonał wsad o niskiej skali trudności. - To zasługuje na ocenę 7,5, może 8 - mówił Tomasz Jankowski, komentujący sobotni konkurs. - To nie był wsad z tych topowych - dodawał Adam Romański. Michael Ansley jako jedyny przyznał jednak "10". Jakub Nizioł poszedł na całość, ale w pierwszych trzech próbach nie zdołał "wpakować" piłki do kosza i ostatecznie w kontrowersyjnych okolicznościach musiał uznać wyższość obrońcy Kinga Szczecin, Thomasa Davisa.

O całym konkursie, jego poziomie i przebiegu porozmawialiśmy z zawodowcem, Piotrem Grabowskim.  Patryk Pankowiak, WP SportoweFakty: Jak oceni pan sobotni konkurs? Chyba na wysokim poziomie było niestety tylko kilka wsadów. Nie odbierając nikomu umiejętności, moglibyśmy spodziewać się czegoś lepszego.

Piotr "Grabo" Grabowski, profesjonalny "dunker": Poziom konkursu niestety był bardzo niski. Mogliśmy się tylko zadowolić kilkoma fajnymi "paczkami", m.in. 180 stopni po odbiciu od tablicy lub windmill dwoma rękami również po odbiciu od boku tablicy w wykonaniu Jakuba Nizioła i to tak naprawdę tyle.

Widać było, że kilka osób startuje totalnie nieprzygotowana do konkursu i sami nie wiedzieli, co mają robić. Wracając jeszcze do poziomu. Wiadomo, że dla zawodników konkurs wsadów to tylko zabawa i byłem na to przygotowany, ale nie sądziłem, że aż taka.

Mam wrażenie, że w jury był pan takim głosem rozsądku. Fachowo i krytycznie oceniał pan poszczególne wsady. Bardzo chciałem pokazywać wyższe noty, ale za co? Po tym, jak ktoś mający ponad dwa metry daje wsad jedną ręką i nawet nie chce spróbować czegoś innego? Jak mam to ocenić? Dać 8? 10? Widziałem w swoim życiu mnóstwo wsadów w wykonaniu amatorów i profesjonalistów i dostosowałem poziom oceniania do poziomu, jakiego się mogłem spodziewać.

Tajemnicą nie jest fakt, że finalny werdykt wywołał sporo kontrowersji. Zdaniem wielu Jakubowi Niziołowi należało się zwycięstwo. Szczególnie nie przekonał też finałowy wsad Thomasa Davisa.

Zgadza się. Według mnie dogrywka nie powinna mieć w ogóle miejsca. Dawanie komuś oceny "8", kto wykonał solidny wsad finałowy, a "10" za pierwszy zwykły wsad przy czwartej próbie po odbiciu od deski nie jest fair... Takie jest moje zdanie.

Oczywiście, na pewno nie jest to łatwa konkurencja. Jest pan zawodowym „dunkerem”, więc wie pan najlepiej, ile wysiłku kosztują takie akrobacje. Dobrze, gdyby tego świadomość mieli również kibice.

Dokładnie. Kibice widzą tylko efekt końcowy, czyli efektowny wsad i na przykład przeskoczenie kilku osób lub samochodu. Nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, co musimy robić i ile poświęcić, aby dojść do takiego poziomu. Nieprzespane noce, ciężkie treningi, kontuzje, brak miejsca do trenowania i wiele rozczarować. Czasem, gdy trenujemy nowy wsad poświęcamy cały trening na jego wykonanie i bywa tak, że nie udaje się go zrobić.

Dlatego moim zdaniem dunking to dyscyplina dla osób wytrwałych i tych, którzy się nie poddają. Sam pamiętam siebie kilka lat, jak zaczynałem na przydomowym boisku. Próbowałem wykonać wsad z przełożeniem piłki pod nogą na koszu o wysokości około 280 centymetrów i udało się go wykonać dopiero po trzech godzinach skakania, po ciemku. Była już 23 godzina.  Taki konkurs wsadów podczas Pucharu Polski to dobra promocja? W lidze NBA jest to coś wyczekiwanego i bardzo ekscytującego. Mi osobiście wydaje się, że konkurs w Polsce mógłby odbić się szerszych echem, gdyby stał na wyższym poziomie. 

Oczywiście, że to dobra promocja. Każdy fan koszykówki lubi oglądać efektowne wsady. Nie ma co porównywać konkursu wsadów z NBA do PLK, bo to niebo a ziemi. W NBA grają najlepsi atleci na świecie i po krótkich przygotowaniach do konkursu wiedzą, co robić. U nas chyba w tym przypadku brakowało przygotowania do konkursu, chociaż nie u wszystkich. Myślę, że jeśli zawodnicy za rok poświęcą troszkę więcej czasu na przygotowanie do takiego konkurs, to wypadnie to o niebo lepiej.

Czytaj także: Magic Johnson wygłosił mowę przed Meczem Gwiazd NBA dla Bryanta. "Kobe, tęsknimy za tobą"

Źródło artykułu: