Zwycięstwo we Francji z utytułowanym EB Pau-Orthez bardzo przybliżyłoby koszykarzy Anwilu Włocławek do awansu do drugiej fazy w rozgrywkach Basketball Champions League.
Zaczęło się całkiem nieźle, bo włocławianie prowadzili 4:0 i 9:5, a w drugiej kwarcie 33:28. Gra mistrzów Polski wyglądała całkiem nieźle i dawała nadzieję na szóste zwycięstwo w elitarnych rozgrywkach.
Zobacz także: EBL. Pierwsza runda za nami. Kto błyszczał? Oto najlepsza "piątka" koszykarzy
Od połowy drugiej kwarty coś się jednak zacięło we włocławskiej maszynie. Goście pudłowali sporo rzutów (tylko 7/33 z dystansu), na dodatek wśród gospodarzy świetnie sobie radził Justin Dentmon (25 punktów). W Anwilu szwankowało także zastawienie - EB Pau-Orthez zebrało aż 16 piłek na atakowanej desce, z czego 11 było autorstwem Ousmane Drame.
ZOBACZ WIDEO: Kiedy powrót Radosława Majewskiego? "Wszyscy mówią, że wygląda to lepiej, niż powinno. Nie wiem, czy mnie nie kitują"
Trener Igor Milicić na konferencji prasowej nie ukrywał, że wpływ na postawę jego podopiecznych miało niedzielne, wyczerpujące spotkanie z Polskim Cukrem Toruń (102:86). Włocławianie tuż po meczu wyruszyli do Francji i nie mieli czasu na odpoczynek. Na niekorzyść działał fakt, że w Polsce został Chase Simon - Amerykanin zmaga się z urazem kolana. We wtorkowym meczu aż czterech koszykarzy zagrało 30 i więcej minut.
- Graliśmy z utytułowanym zespołem, z wielką historią w Europie, ale przyjechaliśmy tutaj po zwycięstwo. Niestety spudłowaliśmy zbyt dużo rzutów z dystansu, na dodatek nie biegaliśmy do ataku tak, jak do tego przyzwyczailiśmy. Myślę, że zabrakło nam jednego dnia wolnego po trudnym meczu w polskiej lidze i ciężkiej podróży do Francji. To dla nas trudna porażka. Musimy się pozbierać i wrócić do takiej gry, którą prezentowaliśmy wcześniej, czyli mądra i na dużej intensywności - tłumaczył trener Milicić.
- Jesteśmy rozczarowani, bo można było we Francji wygrać. Mieliśmy dużą szansę pokonać rywala, który ostatnio nie prezentował się najlepiej. Niestety się nie udało - mówił z kolei rozgrywający Chris Dowe, który - zdaniem kibiców - był najlepszym koszykarzem Anwilu w tym spotkaniu. Amerykanin zanotował double-double, notując 14 punktów i 10 zbiórek.
Włocławianie z bilansem 5:5 zajmują 5. miejsce w grupie A w rozgrywkach Basketball Champions League. W następnej kolejce mistrzowie Polski na własnym parkiecie zmierzą się z Hapoelem Bank Yahav Jerozolima.
Czytaj także: EBL. Polski Cukier - Anwil. Tony Wroten wyrzucony z boiska. Głupota Amerykanina