Fenerbahce Beko miało podnieść się z kolan po trzech ostatnich porażkach, tymczasem fani w Stambule znów się rozczarowali. Ich drużyna niespodziewania musiała uznać wyższość zespołu Valencia Basket. Ale cóż to było za spotkanie!
Goście z Hiszpanii prowadzili 84:82 na 0,4 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry. Zeljko Obradović poprosił o przerwę, a następnie mistrzów Euroligi z 2017 roku uratował świetnie dysponowany Nando De Colo. Francuski profesor wykorzystał podanie pod kosz, wyskoczył i tylko błyskawicznie skierował piłkę w stronę obręczy.
Hala w Stambule eksplodowała z radości i wydawało się, że utytułowane Fenerbahce pójdzie za ciosem. Gospodarze prowadzili już 98:93 na niespełna 40 sekund przed końcem dogrywki. Jednak to Valencia zakończyła mecz zrywem 7-0 i triumfowała 100:98. To był szok.
Alberto Abalde trafił tylko raz z linii rzutów wolnych w końcówce spotkania, ale Hiszpanie zebrali piłkę w ataku, ponowili ofensywę i z faulem trafił Jordan Loyd, który został bohaterem dnia. Amerykanin wykorzystał też próbę z linii i ustalił wynik spotkania.
Fenerbahce doznało czwartej z rzędu, a 11. porażki w Eurolidze. De Colo miał 31 punktów, trafił wszystkie 16 wolnych, a Luigi Datome i Derrick Williams uzbierali po 20 "oczek". Nawet to jednak nie wystarczyło. Dla Hiszpanów, świętujących siódmy sukces w rozgrywkach, 30 punktów i 12 zbiórek wywalczył Bojan Dubljevic.
Zenit Sankt Petersburg, który w poprzedniej kolejce pokonał właśnie Fenerbahce Stambuł, szybko zboczył z właściwego kursu. Niestety gospodarze spisali się bardzo słabo w starciu z serbskim Crvena Zvezda Belgrad. Niestety, bo w rosyjskim zespole występuje nasz reprezentant, Mateusz Ponitka.
Trener Joan Plaza wciąż może czuć się zagrożony na stanowisku pierwszego trenera, bo o ile jego drużyna ostatnio pozytywnie zaskoczyła w meczu w Stambule, tak tym razem zdecydowanie zawiodła i z bilansem 4-12 wciąż jest na samym dole euroligowej tabeli.
Zenit był nawet minimalnym faworytem piątkowego meczu w Sankt Petersburgu, ale gospodarze zdobyli w drugiej połowie zaledwie 18 punktów i przegrali 58:65. Mateusz Ponitka grał dużo bez piłki, spędził na parkiecie 25 minut, aczkolwiek oddał pięć rzutów, z których trafił dwa. Ostrowianin wykonywał również dwa rzuty wolne i zdobył w sumie cztery punkty, pięć zbiórek i dwa przechwyty.
Czytaj także: Fantastyczna świąteczna produkcja Golden State Warriors. Ich fani mogą być zachwyceni
Czytaj także: Luka Doncić wrócił z przytupem. Był blisko triple-double, a Mavericks pokonali Spurs