NBA. Derrick Rose wciąż to ma. Trafił na zwycięstwo 0,3 sekundy przed końcem!

PAP/EPA / TANNEN MAURY / Na zdjęciu: Derrick Rose (w środku)
PAP/EPA / TANNEN MAURY / Na zdjęciu: Derrick Rose (w środku)

Można powiedzieć, że to był Derrick Rose niczym za starych, dobrych lat. MVP z 2011 roku 17 ze swoich 21 punktów zdobył w czwartej kwarcie i trafił przy tym rzut, który dał Detroit Pistons zwycięstwo nad New Orleans Pelicans 105:103.

Derrick Rose nie zapomniał jeszcze, jak to się robi. 31-latek, prześladowany przez kontuzje zalicza wreszcie udany i przede wszystkim spokojny sezon, w którym może pokazać, na co go stać. MVP z 2011 roku udowodnił, że wciąż potrafi wygrywać mecze. Przekonali się o tym w poniedziałek New Orleans Pelicans.

Blake Griffin pudłował przez cały wieczór, zdobył zaledwie pięć punktów. Andre Drummond też miał trudności z wykończeniem swoich akcji, bo wykorzystał tylko 4 na 11 oddanych prób, a w sumie zanotował 13 "oczek" oraz 10 zbiórek. Detroit Pistons potrzebowali kogoś, kto w końcówce nie będzie się bał wziąć odpowiedzialności.

Kimś takim okazał się Derrick Rose, który zdobył 11 z pierwszych 13 punktów zespołu w czwartej, decydującej kwarcie. Goście z Miasta Motoryzacji dzięki temu wyszli na prowadzenie 92:84. Ale New Orleans Pelicans odpowiedzieli i szybko zniwelowali straty, bo świetnie dysponowany był też Brandon Ingram.

ZOBACZ WIDEO: Losowanie Euro 2020. Zbigniew Boniek o meczu z Hiszpanią: Nie ma co się bandażować, zanim ma się ranę

22-latek wyprowadził nawet Luizjańczyków na prowadzenie 103:101 i było to niewiele ponad minutę przed końcem spotkania. Derrick Rose wbił się pod kosz i wyrównał stan meczu 39 sekund przed końcem. Ingram pomylił się w następnym posiadaniu, a Detroit poprosiło o przerwę.

Rose dostał piłkę na środku parkietu, a reszta zawodników ustawiła się najdalej, jak tylko się da. 31-latek zawsze uwielbiał izolacje, kiedy był tylko on i obrońca. Krył go Jrue Holiday, ale Rose wymanewrował obrońcę, obrócił się w okolicach linii rzutów wolnych i trafił rzut z półdystansu na 0,3 sekundy przed końcem meczu, który zapewnił Pistons zwycięstwo 105:103.

Pierwszy numer draftu z 2008 roku zdobył w sumie 21 punktów i miał siedem asyst w 28 minut, które spędził na parkiecie. Drużyna z Detroit odniosła dzięki niemu 10. zwycięstwo w sezonie, a trzecie na wyjeździe. U Pelicans 31 "oczek" wywalczył Brandon Ingram, ale drużyna Alvina Gentry'ego opuszczała parkiet na tarczy już po raz 18.

Czytaj także: 76ers pokonali Cavaliers różnicą 47 punktów. Świetny występ Simmonsa - znów trafił za trzy
Czytaj także: Popis Bryntona Lemara. Amerykanin ośmieszył gwiazdy Anwilu

Wynik:

New Orleans Pelicans - Detroit Pistons 103:105 (29:25, 24:22, 21:34, 29:24)
(Ingram 31, Holiday 20, Hayes 13 - Rose 21, Galloway 16, Kennard 14)

Źródło artykułu: