To najpoważniejszy kryzys Legii Warszawa w tym sezonie. Gra w europejskich pucharach to wielkie doświadczenie, ale połączenie tego z rozgrywkami Energa Basket Ligi jest czasami dla polskich drużyn nie lada wyzwaniem.
Pojedynek z Polpharmą mógł być dla Legii przełomowy. Do stolicy przyjechała ostatnia drużyna w rozgrywkach, która nie wygrała jeszcze żadnego spotkania. Mimo to legioniści w starciu z outsiderem okazali się bezradni. Pierwsza połowa w wykonaniu gospodarzy była koszmarem (26:51).
Tane Spasev znany jest z tego, że nie gryzie się w język. Nie inaczej było po meczu z Polpharmą. - To nie jest zespół, nie ma charakteru i nie wie, co musi zrobić, żeby wygrać. Grasz tak jak trenujesz a my nie trenujemy i dlatego gramy tak, jak gramy - tłumaczy Macedończyk.
ZOBACZ WIDEO: "Druga Połowa". Dziwne zmiany Brzęczka w meczu z Izraelem. "Nie rozumiem o co mu chodziło"
Jak mantra powraca też temat kontuzji, które ciągną się w zespole od początku sezonu. Po raz kolejny zabrakło kapitana Sebastiana Kowalczyka czy podkoszowego Keanu Pindera.
Zobacz także: Dallas Mavericks i Luka Doncić pokonali Houston Rockets
- Nie mamy czasu i ludzi do treningów, może dlatego nasza gra jest właśnie taka jak teraz. Ciągle borykamy się z kontuzjami, niebawem powinien wrócić Romaric Belemene, Sebastian Kowalczyk powinien zagrać w meczu z Treflem. A.J. English jest wykluczony z gry do końca sezonu, a Szymona Kiwilszę czeka dłuższa przerwa - wylicza Spasev.
Mocno zawodzą także obcokrajowcy, których Legia w takiej formie ma jednych z najgorszych w lidze. W ostatnim meczu zdobyli łącznie 20 z 77 punktów całej drużyny. Sam Michał Michalak zdobył natomiast ich 32.
- Ta porażka to dla nas zimny prysznic, każdy kolejny mecz będzie dla nas trudny, jeśli nie trudniejszy, każdy będzie chciał z nami wygrać. Musimy robić na boisku więcej - dodaje Michalak.
Legia Warszawa po siódmej porażce zajmuje 15. miejsce w Energa Basket Lidze.
Zobacz także: W klasyku Anwil Włocławek lepszy od Śląska Wrocław