EBL. Uwielbia pracować z młodzieżą, czas na prawdziwy test w PLK. Marcin Lichtański przed wielkim wyzwaniem

Archiwum prywatne / Patryk Butkowski / Na zdjęciu: Marcin Lichtański
Archiwum prywatne / Patryk Butkowski / Na zdjęciu: Marcin Lichtański

- Nie ukrywam, że najbardziej w koszykówce cieszy mnie rozwijanie młodego zawodnika. Czy czuję presję związaną z pracą w Polpharmie? Gdybym ją czuł to nie podjąłbym się tego wyzwania - mówi Marcin Lichtański, nowy trener Polpharmy Starogard Gdański.

O polskim baskecie wie bardzo dużo. Z dumą opowiada o tym jacy koszykarze nabierali pierwszych szlifów pod jego okiem i jakie zrobili dotychczas kariery. Marcin Lichtański, nowy trener Polpharmy Starogard Gdański nie prowadził jeszcze żadnego zespołu w ekstraklasie, bo to przede wszystkim świetny fachowiec w szkoleniu młodzieży. Czas jednak na to, aby spróbował swoich sił w Energa Basket Lidze, gdzie czeka go niezwykle trudne wyzwanie, jakim dla każdego szkoleniowca jest praca na Kociewiu. Jaki będzie to sezon dla Farmaceutów?

Patryk Butkowski, WP SportoweFakty: Młodzieżowe kadry Polski, Trefla Sopot, rola asystenta w Polskim Cukrze Toruń, ponownie Treflu czy ostatnio Polpharmie. Pana CV jest bogate, ale zawsze był pan gdzieś w cieniu pierwszych trenerów. Dlaczego tak długo czekał pan na to, aby z tego cienia wyjść?

Marcin Lichtański, trener Polpharmy Starogard Gdański: Szczerze? Miałem już wcześniej inne możliwości. Propozycja z Polpharmy była dla mnie trzecią, jeśli chodzi o klub z PLK. Nie ma co jednak ukrywać, że zawsze bardziej zajmowałem się koszykówką młodzieżową, bo to mi się podobało. Szkolenie graczy, rozwijanie ich umiejętności. Na to jest więcej czasu i do tego jest duża przyjemność, gdy się patrzy, jak zawodnicy idą do przodu, trafiają do PLK czy nawet pierwszej kadry Polski.

Zdecydował się pan jednak przyjąć przed najbliższym sezonem ofertę z Kociewia, gdzie żadnemu trenerowi nigdy nie pracowało się łatwo. Wszyscy wiemy, że mimo niewielkiego budżetu oczekiwania w Starogardzie Gdańskim są zawsze duże. Nie boi się pan presji z tym związanej? Ostatnio pomagał pan Arturowi Gronkowi, który zyskał ogromny szacunek wśród kibiców Farmaceutów, łatwo jednak nie miał chociażby Milija Bogicević.

Na to, że Milja miał bardzo ciężko koniec sezonu w Starogardzie złożyło się wiele rzeczy. Nie do końca zależało to od jego pracy i fachowości, bo na pewno wiedzę ma dużą, doświadczenie i jest profesjonalistą. A jak będzie ze mną? Gdybym się bał presji i pracy w roli pierwszego trenera Polpharmy to nie podjąłbym się tego wyzwania. Jeśli nie spróbuję to się nie dowiem czy to wypali. Nie po to jestem tyle lat w koszykówce, abym teraz się bał pracować na tym poziomie. Największa obawa była o budżet. O to czy da się w nim znaleźć wartościowych zawodników.

Wsparciem dla pana w nadchodzących rozgrywkach ma być Marcin Kloziński, były szkoleniowiec Trefla Sopot. Można powiedzieć, że to ewenement w Energa Basket Lidze, że trener, który prowadził ostatnio klub w PLK zostaje asystentem debiutanta. Jestem bardzo ciekawy, jak wygląda ta wasza współpraca "od kuchni".

Marcin jest mi bardzo pomocny, liczę się z jego opinią, ale nie ma szans na równość, bo ktoś zawsze musi podjąć tę ostateczną decyzję. Chociaż w niektórych kwestiach się czasami sprzeczamy, bo mamy troszkę inne filozofie (śmiech). Poznałem go kilka lat temu w Treflu, gdzie był on moim asystentem po raz pierwszy, sam go wtedy zaprosiłem do Trójmiasta. Pamiętam jak bardzo był zdziwiony, gdy znalazłem go na Śląsku, a proponowałem pracę w Sopocie. Widziałem wtedy jednak, że jako młody trener on chce się rozwijać, idzie w odpowiednim kierunku i ufam mu do teraz. Wiem, że mam w nim osobę, która nie będzie mi tylko przytakiwać, wypowie swoje zdanie, spróbuje znaleźć inne rozwiązanie w różnych sytuacjach. To bardzo w nim cenię.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Co dalej z Błaszczykowskim w kadrze? "Powinien podjąć męską decyzję"

Widać jednak, że Wasza współpraca działa bardzo dobrze, bo nową drużynę Polpharmy Starogard Gdański zbudowaliście w imponującym tempie. Jakie będą Kociewskie Diabły w kolejnych rozgrywkach? Co ma charakteryzować tę ekipę?

Z racji tego, że mamy bardzo młodych graczy musimy być agresywni po obu stronach parkietu. Mam na myśli dobrą, agresywną obronę i szukanie za każdym razem możliwości szybkiego ataku. Na pewno będziemy w tym młodym zespole dużo pracować nad rozsądkiem w grze. Tego szaleństwa musi być jak najmniej. Chcę żeby był to szybki basket, ale też zorganizowany.

Właśnie... Czy tej młodości nie jest za dużo? 

Byliśmy bardzo blisko zakontraktowania kilku doświadczonych graczy. Rozpoczynając od Silasa Melsona. On był spokojny, rozważny, ale niestety przyjechał do nas z kontuzją i musieliśmy się rozstać. To nam pokrzyżowało plany. Był też jeden wysoki, doświadczony zawodnik, który grywał w europejskich pucharach. Po podpisaniu umowy też okazało się, że ma problemy ze zdrowiem. Takich dwóch koszykarzy plus doświadczony rozgrywający po dobrej lidze, który również był bliski gry u nas i mogła drużyna wyglądać troszeczkę inaczej. Wierzę jednak w tych chłopaków, których udało nam się sprowadzić. Mam nadzieję, że przy dobrej pracy będzie szansa naprawdę na rozsądną grę i z tygodnia na tydzień będą prezentować się oni co raz lepiej.

Ile w pańskiej ekipie ma być z drużyny Artura Gronka z poprzedniego sezonu? Czy będą pewne podobieństwa?

Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się nad tym. Mam swoją filozofię, swoje doświadczenia, swój pomysł na grę. Pamiętam, kiedy pierwszy raz spotkałem się z Arturem spodobało mi się na pewno to, kiedy powiedział, że zespół z małym budżetem musi czymś zaskoczyć. Zaskakiwaliśmy wtedy atakiem i bardzo fajnie to wyszło, zdobywaliśmy dużo punktów, gra była widowiskowa. Teraz mamy inną drużynę. Może gdybym miał dwie takie "czwórki" jakie miał Artur to zdecydowałbym się na identyczny system, ale nie mam, muszę poszukać czegoś innego. Jeżeli jednak moi zawodnicy będą biegać tak, jak biegali gracze Polpharmy w poprzednim sezonie to na pewno będzie super. (śmiech)

Jaki wpływ na budowę zespołu miał fakt, że zniesiono przepis o dwóch Polakach na parkiecie? Czy było łatwiej? Myślę, że gdyby dawne ustalenia w dalszym ciągu obowiązywały trudniej byłoby sprowadzić na Kociewie Macieja Bojanowskiego i przede wszystkim Michała Kołodzieja. Zgodzi się pan z tym?

Na początku brak tego przepisu w ogóle nie odbił się na cenach zawodników. One pospadały dopiero później, gdy mieliśmy już nasz skład zamknięty. Na pewno naszym plusem było to, że zaczęliśmy budować polski skład jako jedni z pierwszych. Proponowaliśmy konkretne oferty, a inni dopiero się zastanawiali. Myślę, że Michał Kołodziej z Maciejem Bojanowskim przede wszystkim byli świadomi po rozmowie z nami, że mają szansę dużo u nas grać i zrobić krok do przodu. Pamiętam też, jak bardzo Michał Kołodziej podobał mi się w ciągu ostatniego sezonu, gdy go scoutowałem jako asystent, kiedy mierzyliśmy się przeciwko Legii Warszawa. Wiem co on potrafi i wiem też jak tego umiejętności najlepiej wykorzystać w moim zespole.[b]

Przejdźmy teraz do wątków kilku konkretnych graczy. Zatrzymanie Daniela Gołębiowskiego na kolejne rozgrywki to dla pana największy sukces?
[/b]

Daniel ma na pewno bardzo duże możliwości ofensywne i defensywne. Chociaż w obronie cały czas musi się jeszcze skoncentrować nad tym co robi. To nie jest jednak tak, że on jakąś "gwiazdeczką" teraz zostanie. Każdego traktuję tak samo. To prawda, od niego zacząłem budowę drużyny, ale nie będzie żadnego specjalnego traktowania. Jeśli będzie pracował dobrze to będzie grał dużo, jeśli nie będzie odpowiednio skoncentrowany to będzie grywał mniej.
Myślę, że nie wszyscy w Starogardzie Gdańskim wiedzą, że Daniel trafił do Polpharmy dzięki panu o czym mówił mi kiedyś Milija Bogicević.

Do Polpharmy polecałem wielu graczy, m.in też Pawła Dzierżaka. Jak było z Danielem? Milija Bogicević nie znał młodzieży w Polsce. Zrobiłem wywiad, rozeznanie na jego temat i jak widać była to dobra decyzja, że sprowadziliśmy go do Starogardu Gdańskiego.

Może teraz pana zaskoczę, ale najbardziej "gorącym" nazwiskiem wśród starogardzkich kibiców w te wakacje był James Washington. Ile było w tym prawdy, że był on bliski gry na Kociewiu?

Na pewno było w tym trochę prawdy, ale nie doszło do żadnych konkretnych rozmów. Złożyliśmy zapytanie do niego i jego agenta, jakie kwoty wchodzą w grę i na tym się skończyło, bo James był dla nas zdecydowanie za drogi. Gdyby był w naszym pułapie finansowym to widziałbym go w zespole.

A Michael Hicks? Jego brak w składzie był dla fanów sporym zaskoczeniem.

O Michaelu słyszałem różne opinie, ale przyznam szczerzę, że naprawdę bardzo go lubię, bo nigdy nie doświadczyłem żadnych negatywnych rzeczy pracując z nim w ostatnim sezonie. Też go widziałem w drużynie, była rozmowa z jego agentem, ale niestety również w tym przypadku zadecydowały kwestię finansowe. Na jego pozycję miałem 50 procent mniejszy budżet niż on oczekiwał i nie dało się tego w żaden sposób przeskoczyć.

Kibiców chyba jednak najbardziej zabolało odejście do Kinga Szczecin Thomasa Davisa. Ten zawodnik stał się już taką ikoną klubu. W jego przypadku też zadecydowały kwestie finansowe?

Takiego gracza, takiego człowieka jak Thomas to wziąłbym do każdego mojego zespołu w ciemno. Niestety dla nas on mimo kontuzji miał naprawdę niezły sezon. Pokazał, że rozwija się i idzie do przodu. Dostał ofertę z Kinga, który była totalnie poza naszym zasięgiem finansowym.

Czy Isaiah Wilkins może być podobnym graczem do Thomasa Davisa?

Isaiah jest innym typem zawodnika przede wszystkim jeśli chodzi o atak. Takim rozciągającym grę, ale nie grającym z kozłem, nie grającym za dużo pick and rolla czy akcji z piłką. On korzysta w ataku na tym, co mu dadzą koledzy, a Thomas spokojnie miał predyspozycję do tego, aby stać się nawet "dwójką." Jest jednak cecha, która łączy ich w stu procentach. Duża ambicja i wola walki. Thomas był niesamowitym walczakiem i myślę, że Isaiah naprawdę mu w tym dorównuje. Powiem nawet więcej, że dawno nie widziałem takiego ambitnego koszykarza jak Wilkins.

Większość ekip EBL domyka już swoje kadry, jesteście już także po kilku sparingach. Jak pan sądzi, gdzie będzie miejsce Polpharmy Starogard Gdański w kolejnych zmaganiach?

Na pewno moim marzeniem jest play-off. Pierwsza ósemką osiągnięta w naszej obecnej sytuacji kadrowej, przy tych młodych chłopcach byłaby nie lada sukcesem. Może być tak, że rozegramy wiele wyrównanych meczów, ale np. zabraknie gdzieś doświadczenia w końcówce. Mam jednak nadzieję, że tak nie będzie.

Nie rozpieścił Was też terminarz, bo na początek zagracie z Anwilem Włocławek. To dobrze czy źle, że na samym początku traficie na ten zespół?

Jak co roku terminarz w naszym przypadku na pewno odgrywa ważną rolę. Myślę, że Anwil będzie wyjątkowo mocny, biorąc pod uwagę jeszcze to, że nie będzie przepisu o dwóch Polakach. Postaramy się przygotować do tego meczu jak najlepiej, ale zdaje sobie sprawę, że to będzie dla nas bardzo trudne wyzwanie.

Źródło artykułu: