- W tej serii byliśmy słabi w obronie - powiedział na konferencji prasowej Przemysław Frasunkiewicz.
W meczu decydującym o awansie do finału gdynianie przegrali z Anwilem 97:109 (czytaj relację --> TUTAJ). Arka, choć walczyła ambitnie, nie umiała znaleźć odpowiedzi na świetnie przygotowany i dysponowany zespół z Włocławka.
- Anwil zagrał bardzo dobre zawody. Byliśmy tego dnia po prostu gorsi. Obie drużyny już po tych ośmiu meczach znały się bardzo dobrze, dokładnie znały założenia rywali. Włocławianie pokazali, dlaczego w zeszłym roku zostali mistrzami Polski. Grali bardzo konsekwentnie i nie popełniali prostych błędów. Nam z kolei przytrafiły się juniorskie pomyłki, które kosztowały nas zwycięstwo. Daliśmy z siebie wszystko, ale to było za mało na Anwil tego dnia - podkreślił trener gdyńskiego zespołu.
Zobacz także: EBL. Igor Milicić: Anwil to jest zespół. Każdy może odpalić!
[color=black]ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Legia straciła swój największy atut. "Nie udało się zamieść problemów pod dywan"
[/color]
O ile włocławianie z meczu na meczu grali coraz lepiej, to gdynianie po dwóch pierwszych zwycięstwach zaczęli popełniać coraz więcej błędów. Mieli oczywiście wstawki dobrej gry, ale to było za mało do pokonania rozpędzonego Anwilu. Frasunkiewicz bez ogródek przyznał, że jego zawodnicy popełnili mnóstwo prostych błędów, nie realizując przedmeczowych założeń. Takim było m.in. otworzenie gry na prawą stronę dla Aarona Broussarda, który w tej serii grał jak prawdziwy profesor.
- W pierwszych dwóch meczach zagraliśmy przyzwoicie. Później z każdym kolejnym spotkaniem w naszej grze było coraz więcej błędów. Ja dzielę błędy na cztery kategorie. Czwarta to taka, która na tym poziomie nie powinna się zdarzać zawodnikom. Tymczasem my w jednym meczu potrafiliśmy zrobić 11-12 takich błędów - tłumaczył trener Arki, który nie ukrywa, że dużą stratą dla jego zespołu była kontuzja Roberta Upshawa. Amerykanin wypadł z gry w trakcie trzeciego spotkania we Włocławku.
- Nie potrafiliśmy ustać rywalom w grze jeden na jeden. Przegrywaliśmy niemal wszystkie pojedynki. Nie da się w ten sposób wygrać meczu. Cały sezon nasza obrona opierała się na czymś innym. Mieliśmy Roberta Upshawa pod koszem, który robił wiele dobrego w obronie. Teraz niestety go zabrakło. A dla Adama Łapety to był średni "match-up". Bardzo mocno musieliśmy kombinować. Jak zaczęliśmy kombinować, to nasza gra w ogóle się rozpadła. Dla porównania: zespół z poprzedniego sezonu kompletnie nie miał z tym problemu - zaznaczył.
W niedzielnym spotkaniu Anwil miał więcej opcji, w tym zabójczo skutecznego Chase'a Simona. Amerykanin zdobył aż 33 punkty. W kluczowych momentach do gry włączył się Ivan Almeida, który zakończył zawody z 22 punktami (5/5 z dystansu).
- Nawet jak już trochę odrobiliśmy strat i zaczęliśmy grać lepiej, to wtedy otworzył się Almeida, który zaczął nieprawdopodobnie trafiać. A wiadomo, że w takich meczach decydują indywidualności. Pociągnął zespół do wygranej w kluczowych momencie - ocenił Frasunkiewicz.
- Nie mogę być zadowolony, bo przegraliśmy tę rywalizację, ale te półfinały były kwintesencją koszykówki. W każdej sekundzie oglądaliśmy bój o każdy centymetr boiska. To były prawdziwe play-off. Wydaje mi się, że kibice bardziej chcą oglądać spotkania zakończone wysokimi wynikami niż rezultatami typu 70:60 - dodał.
Trener Arki na konferencji prasowej dość tajemniczo przyznał, że wpływ na rezultat w tej serii miał... błąd, który popełnił trzy miesiące temu. - W lutym popełniłem błąd. To był mały błąd, ale najprawdopodobniej kosztował nas porażkę w tej serii. Nie chcę zdradzać, bo to są sprawy wewnętrzne. Nie jest tak, że przegraliśmy i nie wiemy, co się stało. Ja dokładnie wiem, co się stało. Niestety nie mogę o tym mówić - skomentował. Nam udało się ustalić, że nie chodziło o kwestie transferowe. Wtedy do zespołu trafili Marcus Ginyard i Bartłomiej Wołoszyn.
Podpytałem: nie chodziło o transfer Almeidy. #plkpl https://t.co/UzXJ2jMPDf
— Karol Wasiek (@K_Wasiek) 26 maja 2019
W wielkim finale Energa Basket Ligi rywalem Anwilu będzie Polski Cukier Toruń - seria o złoto ruszy w czwartek 30 maja. Arka o brąz powalczy ze Stelmetem Enea BC Zielona Góra. - Sezon jeszcze się dla nas nie skończył - mówi krótko Frasunkiewicz.
Gratulacje dla trenera i zawodników Anwilu.