Broniący tytułu włocławianie w decydującym o awansie do finału meczu pokonali Arkę Gdynia 109:97 (czytaj relację --> TUTAJ). Na trybunach zasiadło około dwóch tysięcy włocławskich fanów.
Anwil miał więcej opcji, w tym zabójczo skutecznego Chase'a Simona. Amerykanin zdobył aż 33 punkty. W kluczowych momentach serię "trójek" zaliczył Ivan Almeida (ostatecznie 22 punkty i 5/5 z dystansu).
Arka, choć walczyła ambitnie, nie umiała znaleźć odpowiedzi na świetnie przygotowany i dysponowany zespół z Włocławka, który z meczu na mecz grał coraz lepiej.
Feta po meczu w Gdyni:
- Po takim meczu i całej serii mogę powiedzieć jedno: wielki ukłon w stronę moich zawodników, a także kibiców, którzy dali nam niesamowite wsparcie. Wspólnie wykonaliśmy kawał niesamowitej roboty. Ta jedność sprawiła, że jesteśmy w finale - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Igor Milicić, który z dużą chęcią odpowiadał na zadawane pytania.
Anwil wygrał serię 3:2 pomimo faktu, że to Arka prowadziła 2:0. Milicić jako kluczowy element wskazuje... zatrzymanie Krzysztofa Szubargi, którego uważa za najważniejszego zawodnika Arki Gdynia. Tą odpowiedzią zaskoczył dziennikarzy obecnych na konferencji.
Tłumaczył to tak: - Nie mam na myśli Bostica czy Florence'a, ale Szubargę. To jest moim zdaniem najważniejszy zawodnik gdyńskiego zespołu. On robi różnicę na boisku. Kiedy gra Szubarga, to gra cała drużyna. Nawet w piątym meczu z Legią Szubarga zrobił tę różnicę na wagę zwycięstwa. Ludzie patrzą tylko na punkty, ale co innego jest ważne. Udało nam się go powstrzymać. To ogromna zasługa Kamila Łączyńskiego, który spisał się fenomenalnie w obronie.
- Jesteśmy zespołem - mówił z uśmiechem na twarzy Milicić, który nie chciał chwalić poszczególnych zawodników. A w tej serii świetnie grali Aaron Broussard, Simon, Lichodiej, Szewczyk czy Ignerski. Każdy stanął na wysokości zadania.
- Nie skupiajmy się na jednym czy drugim nazwisku. Mamy 10-11 zawodników. Każdy w tym momencie może odpalić. W jednym spotkaniu odpalił Broussard, później Simon, a jeszcze w innym Almeida. Nasza siła tkwi także w obronie - tłumaczył szkoleniowiec Anwilu.
[color=black]ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Gala Lotto Ekstraklasy bez Legii i Lechii. "Tylko mistrz musi być na wydarzeniu w komplecie"
[/color]
Milicić nie ukrywał, że pięć porażek z Arką z rzędu i słowa trenera Frasunkiewicza w lutym po Pucharze Polski o sposobie na Anwil, bardzo go zmotywowały do działania. Chciał wyprowadzić trenera Arki z błędu i to mu się udało. Trzy ostatnie spotkania wygrał Anwil, który zagra w wielkim finale.
- Te słowa bardzo mnie zmotywowały. Nawet jak nam nie szło, to po cichu liczyłem na to, że będziemy mieli szansę odegrać się i sprawdzić, czy faktycznie tak jest, jak oni mówili. I sprawdziliśmy - odpowiedział.
Na koniec nie zabrakło pytania o ewentualną obecność Josipa Sobina w serii z Polskim Cukrem. - Nie mam wiedzy na ten temat - przyznał Milicić, który na pytanie, czy bez Sobina Anwil jest groźniejszy stwierdził: "pomidor".
W wielkim finale Energa Basket Ligi rywalem Anwilu będzie Polski Cukier Toruń - seria o złoto ruszy w czwartek 30 maja. Arka o brąz walczyć będzie ze Stelmetem Enea BC Zielona Góra.
Zobacz także: EBL. Kiedy ruszy gra o medale? Finały startują w czwartek w Toruniu
a finał niech wygra lepszy