EBL: koncert Omara Prewitta. Legia Warszawa przypieczętowała awans do play-off

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Rafał Oleksiewicz / PressFocus / Na zdjęciu: Omar Prewitt (z piłką)
Newspix / Rafał Oleksiewicz / PressFocus / Na zdjęciu: Omar Prewitt (z piłką)
zdjęcie autora artykułu

Legia Warszawa nie rozgrywała wielkiego meczu, ale miała w swoich szeregach Omara Prewitta. Skrzydłowy zaliczył 32 punkty, a podopieczni Tane Spaseva wygrali z GTK Gliwice 84:67, pieczętując miejsce w fazie play-off.

W tym artykule dowiesz się o:

Omar Prewitt przez długi czas ciągnął za uszy Legię Warszawa. W samej pierwszej połowie zdobył niemal połowę punktów swojego zespołu, a GTK nie miało żadnej odpowiedzi na niego w defensywie.

Ostatecznie w jego rubryce statystycznej znalazły się 32 punkty wykorzystując 10 z 20 rzutów z gry. Dołożył do tego 9 zbiórek i 4 asysty. Legia triumfowała po raz 15. w sezonie i już na pewno zajmie miejsce w pierwszej ósemce Energa Basket Ligi po rundzie zasadniczej.

Zobacz także. PLK ugięła się. Stal zagra w play-off we własnej hali

Obie drużyny długo szukały swojego rytmu gry, a ostatecznie znalazła go tylko Legia. W pierwszej kwarcie obie strony zaliczyły po sześć strat, a błyszczał jedynie Prewitt. To dzięki niemu gospodarze długo prowadzili. Sytuacja odmieniła się dopiero po tym, jak serię punktów zaliczył Riley LaChance (10 punktów w drugiej kwarcie) było 33:30 dla GTK.

Legia odpowiedziała przed przerwą dwiema "trójkami", a po niej zaczęła lepiej bronić i odskoczyła nawet na 13 "oczek". Gliwiczanie zaliczyli zryw na przełomie trzeciej i czwartej kwarty - po skutecznym rzucie zza linii 6,75 Jakuba Dłoniaka przegrywali tylko 58:64.

Pożar natychmiastowo ugasił Prewitt zdobywając siedem punktów z rzędu. GTK nie zdołało się już podnieść, bowiem grało źle w ataku popełniając fatalne straty. Legia wygrała ostatecznie 84:67 i będzie miała pracę w maju.

Paweł Turkiewicz nie miał w stolicy armat. Desmond Washington wykorzystał zaledwie 2 z 9 rzutów z gry, a powracający do gry Myles Mack miał 0/5 i widać, że nie doszedł jeszcze do pełni zdrowia. Nawet Maverick Morgan, który zakończył mecz z double-double na pewno nie może zaliczyć tego meczu do udanych.

Największym problemem był brak skuteczności na dystansie - goście trafili zaledwie 5 razy przy 21 próbach - sam Prewitt miał tych "trójek" pięć, a cała Legia 12/26.

Legia Warszawa - GTK Gliwice 84:67 (18:14, 19:19, 25:20, 22:14) Legia:

Omar Prewitt 32, Jakub Karolak 17, Keanu Pinder 11, Sebastian Kowalczyk 8, Filip Matczak 7, Rusłan Patiejew 4, Mo Soluade 3, Mariusz Konopatzki 2, Michał Kołodziej 0, Adam Linowski 0, Jorge Bilbao 0, Patryk Nowerski 0.

GTK: Riley LaChance 21, Maverick Morgan 13 (11 zb), Kacper Radwański 11, Jakub Dłoniak 8, Marek Piechowicz 5, Szymon Kiwilsza 5, Desmond Washington 4, Myles Mack 0, Dawid Słupiński 0, Piotr Robak 0.

# Drużyna M Z P + - Pkt
1
30
25
5
2575
2393
55
2
30
24
6
2678
2413
54
3
30
24
6
2707
2410
54
4
30
22
8
2728
2460
52
5
30
20
10
2577
2344
50
6
30
17
13
2501
2514
47
7
30
15
15
2565
2527
45
8
30
15
15
2369
2396
45
9
30
13
17
2711
2744
43
10
30
13
17
2514
2525
43
11
30
11
19
2348
2543
41
12
30
11
19
2468
2669
41
13
30
9
21
2357
2551
39
14
30
8
22
2421
2655
38
15
30
7
23
2493
2598
37
16
30
6
24
2438
2708
36

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Bójka Lewandowskiego z Comanem dała pozytywny impuls? "Takie sytuacje biorą się z ambicji"

Źródło artykułu: