Marcin Gortat po dwóch meczach, w których Doc Rivers nie desygnował go do gry, teraz dostał od trenera blisko 20 minut. Polak w tym czasie trafił dwa na pięć oddanych rzutów z pola, trzy na cztery osobiste, co dało mu w sumie siedem punktów. Środkowy dodał też cztery zbiórki oraz cztery asysty. Los Angeles Clippers mimo wszystko nie byli w stanie zatrzymać Toronto Raptors.
Liderzy Wschodu rozpoczęli mecz od mocnego uderzenia, wynik 36:23 w pierwszej kwarcie ustalił jego przebieg. O korzystny wynik dla "Dinozaurów" zadbali przede wszystkim Serge Ibaka oraz Kyle Lowry. Ten pierwszy rzucił 25 punktów, zebrał dziewięć piłek i miał trzy bloki, a rozgrywający trafił 4 na 14 rzutów za trzy całej drużyny i miał w sumie 21 "oczek". Goście z Kanady triumfowali ostatecznie 123:99 i odnieśli 22. zwycięstwo nawet bez swojego lidera. Kawhi Leonard nie mógł wystąpić przez problemy z biodrem.
Houston Rockets wreszcie przypominali drużynę, która w poprzednim sezonie dominowała na parkietach NBA. Jak na razie bilans 11-14 dawał im przedostatnią lokatę w Konferencji Zachodniej, ale teraz Teksańczycy przerwali pasmo trzech porażek i zrobią wszystko, aby piąć się w górę tabeli. Podopieczni Mike'a D'Antoniego pokonali u siebie Portland Trail Blazers 111:103, a aż siedmiu zawodników zdobyło 10 lub więcej punktów.
Kluczem do sukcesu była postawa rezerwowych. Rockets w pierwszej kwarcie tracili do rywali nawet 15 "oczek", ale gracze drugiego planu pojawili się na parkiecie i nie pozwolili rywalom rozwinąć skrzydeł, a co więcej odrobili straty. Mówił o tym ich trener. - Wygrali dla nas ten mecz. Dali potrzebny impuls w ważnym momencie, kiedy przegrywaliśmy. Nene, Danuel House i Gerald Green włożyli w to spotkanie naprawdę dużo energii - komentował Mike D'Antoni. To wspominane trio zdobyło w sumie 35 punktów.
Chris Paul trafił kiepskie 2 na 12 oddanych rzutów, ale zapisał na sowim koncie triple-double - 11 punktów, 11 zbiórek, 10 asyst oraz trzy przechwyty, przy tylko jednej stracie. James Harden rzucił 29 "oczek". - Dobrze się spisaliśmy, bo wreszcie graliśmy twardo. Tak naprawdę właśnie o to chodzi, musisz być nieustępliwy, agresywny i zawzięty. Kiedy grasz w ten sposób, musi to przynieść efekty - mówił aktualny MVP. Dla nich to dopiero 12. triumf w tym sezonie. Portland Trail Blazers na nic zdały się nawet 34 punkty Damiana Lillarda. C.J. McCollum miał 22 "oczka", ale przestrzelił wszystkie pięć rzutów za trzy. Drużyna ze stanu Oregon poniosła 12. porażkę.
San Antonio Spurs z trzecim zwycięstwem z rzędu. Gregg Popovich prześcignął natomiast Pata Rileya i jako trener, awansował na czwarte miejsce w ilości wygranych meczów na liście wszech czasów. Popovich ma ich teraz na koncie aż 1 211. Jak zareagował? - Macie panowie udany wieczór - zwrócił się z uśmiechem do dziennikarzy.
Klub z Teksasu pokonał Phoenix Suns 111:86, Bryn Forbes rzucił 24 punkty. DeMar DeRozan miał pięć "oczek", ale też dziewięć asyst. Trener Spurs nie chciał nadmiernie eksploatować swoich liderów. LaMarcus Aldridge dodał 18 punktów. Dla nich to 14. sukces w sezonie, który pozwolił im awansować na 10. miejsce w Konferencji Zachodniej.
Wyniki:
Houston Rockets - Portland Trail Blazers 111:103 (27:29, 24:25, 30:24, 30:25)
(Harden 29, Gordon 14, Capela 13, Green 13 - Lillard 34, McCollum 22, Nurkic 15)
San Antonio Spurs - Phoenix Suns 111:86 (29:20, 30:26, 29:18, 23:22)
(Forbes 24, Aldridge 18, Cunningham 14 - Warrenn 23, Melton 17, Ayton 12)
Los Angeles Clippers - Toronto Raptors 99:123 (23:36, 34:34, 17:33, 25:20)
(Marjanovic 18, Wallace 15, Gallinari 11 - Ibaka 25, Lowry 21, Valanciunas 16)
ZOBACZ WIDEO "Podsumowanie tygodnia". Fatalny mecz na szczycie Lotto Ekstraklasy. "Kit zamiast hitu"