W poniedziałek, w klinice w Toruniu Kamil Łączyński przeszedł zabieg kontuzjowanego biodra. Kapitan Anwilu miał naderwane dwa mięśnie: biodrowo-lędźwiowy i grzebieniowy przy samym przyczepie.
Reprezentant Polski zacisnął zęby i walczył z bólem. Starał się pomagać zespołowi, który znalazł się w trudnym położeniu.
- Zabiegł przeprowadził Łukasz Paczesny. Od doktora usłyszałem, że zabieg przeszedł zgodnie z planem. W czwartek mam wizytę kontrolną, żeby zmienić opatrunek i ponownie sprawdzić, jak się teraz prezentują mięśnie - mówi koszykarz w rozmowie z WP SportoweFakty.
Rehabilitacja kapitana Anwilu Włocławek potrwa od 4-6 tygodni, ale... - Niewykluczone, że już wcześniej wrócę na boisko. Wszystko zależy od tego, jak sprawnie będzie przebiegała regeneracja mięśni - komentuje koszykarz.
Nieobecność Łączyńskiego to spora strata dla włocławskiego zespołu. Tym bardziej, że 29-letni zawodnik świetnie prezentuje się w tym sezonie. Warto odnotować, że jest on najlepiej podającym graczem w rozgrywkach Basketball Champions League. Przeciętnie notuje ponad 9,3 asyst na mecz. Łączyński podkreśla, że drużyna bez niego sobie poradzi. W rolę pierwszego rozgrywającego wcieli się Aaron Broussard, który do Anwilu trafił niedawno z rosyjskiego BK Niżny Nowogród.
- Nie boję się o zespół. Aaron wkomponował się już do drużyny. Pozostali gracze również zaczęli łapać rytm i formę. Przed nami wyjazdowe mecze w PLK, a wiemy, że u siebie każdy jest w stanie pokusić się o wygraną. W Lidze Mistrzów gramy dwa bardzo ważne mecze: z Ventspils i Nowogrodem. Porażki mogłyby przekreślić nasze szanse na awans. Tym bardziej żałuję, że nie będę mógł w nich wystąpić. Wierzę jednak w chłopaków i wiem, że zrobią wszystko, żeby wygrać oba spotkania - podkreśla zawodnik.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: była dziewczyna Dybali doskonale radzi sobie bez gwiazdy Juventusu