10 meczów i tylko 4 zwycięstwa. To bilans Los Angeles Lakers, którzy zajmują odległe 11. miejsce w konferencji zachodniej NBA. Ekipa z Kalifornii po transferze LeBrona Jamesa miała wielkie aspiracje. Na początku sezonu spisuje się jednak zdecydowanie poniżej oczekiwań. Oprócz samych wyników, szwankuje także gra "Jeziorowców".
Na cenzurowanym znalazł się trener Luke Walton, którego obarczono winą za bardzo słabe wyniki. Generalny menedżer Magic Johnson wezwał szkoleniowca na rozmowę i wydawało się, że dni 38-latka są już policzone. Najnowsze wieści z obozu ekipy z Los Angeles są jednak zgoła odmienne.
- Luke Walton dokończy sezon jako trener Los Angeles Lakers, chyba, że wydarzy się coś dramatycznego. Nic takiego jednak nie przewidujemy - tłumaczy Johnson. Walton broni się przed wszystkimi oskarżeniami i podkreśla, iż jego drużyna potrzebuje czasu, aby umiejętnie poukładać wszystkie puzzle.
- Wiemy, jaki jest nasz cel i wiemy też, jak go osiągnąć. To wymaga czasu i naprawdę ciężkiej pracy. W tej chwili jesteśmy właśnie na takim etapie. Mieliśmy kilka niepowodzeń, ale graliśmy nieźle i była szansa, aby część z tych meczów przechylić na naszą korzyść. I w przyszłości tak będzie - podkreślił Walton.
Światełko w tunelu widzi sam LeBron James, który uważa, iż drużyna z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej. 33-latek w ostatnich spotkaniach zdobywał kolejno 18, 28, 29, 29 i 35 punktów.
- Wciąż jesteśmy jeszcze na bardzo wczesnym etapie. Już dziś jednak jesteśmy znacznie bardziej zjednoczeni jako drużyna, niż jeszcze kilka tygodni temu - analizuje były koszykarz Cleveland Cavaliers oraz Miami Heat. - Musimy nauczyć się grać ze sobą - dodaje gwiazdor NBA.
ZOBACZ WIDEO: Fajdek o mały włos nie zabił trenera. "Gdyby nie wstał, skończyłoby się zgonem"