Skomplikowany mecz Kinga z Miastem Szkła. Trenerzy mają nad czym pracować

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Mindaugas Budzinauskas
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Mindaugas Budzinauskas

Najważniejszym wydarzeniem sobotniego meczu Kinga Szczecin z Miastem Szkła Krosno (74:66) był powrót Mindaugasa Budzinauskasa na trenerską ławkę.

Litewski szkoleniowiec gospodarzy opuścił zespół we wrześniu ze względu na onkologiczne problemy ze zdrowiem. Przed meczem 5. kolejki Energa Basket Ligi pojawił się jednak w Szczecinie, a w sobotę poprowadził Kinga w pojedynku z Miastem Szkła Krosno. - Jestem tutaj trzeci dzień. Mocno potrenowaliśmy. Może trochę zespół miał presję, jak przyjechałem. Nie było takiej wolności w ataku, swobody. To był skomplikowany mecz. Cieszę się, że wygraliśmy, ale musimy grać dużo lepiej - przyznał Mindaugas Budzinauskas.

King rozpoczął od mocnego uderzenia, bo prowadził 13:0. W pierwszej połowie jeszcze utrzymywał przewagę (46:30). Przez większość drugiej części gospodarze prezentowali się jednak fatalnie i stracili większość zaliczki (56:53). Końcówka należała znów do Wilków. - Dobrze weszliśmy w ten mecz. Graliśmy tak, jak chcieliśmy. Bardzo dobrze broniliśmy na początku. Atak również funkcjonował. Później to straciliśmy, ale to też zasługa zespołu z Krosna. Otworzył się Hinds. Trafiał prawie wszystkie rzuty. Nie reagowaliśmy odpowiednio. Oni powoli zaczęli łapać rytm w ataku. Pozwoliliśmy im na to i dlatego mieliśmy skomplikowaną drugą połowę. Popełnialiśmy dużo prostych błędów. To naprawdę trudno wytłumaczyć. Myślę, że zespół z Krosna zagrał dobry mecz - ocenił Mindaugas Budzinauskas.

Inną opinię o swojej drużynie miał opiekun gości. - Zespół, który ma bilans 0-4 powinien od samego początku przejawiać skrajny poziom agresji, której totalnie zabrakło. To zawodnicy ze Szczecina wyskoczyli na nas swoją zwyczajową, bardzo mocną defensywą. Wydaje mi się, że niektórzy byli zszokowani. Jestem zdziwiony faktem, że kilku zawodników nie potrafiło odpowiedzieć - rozpoczął mocno trener Mariusz Niedbalski.

Największe pretensje miał on właśnie za słabe wejście w mecz. - Przy bilansie 0-4 nie możemy sobie pozwolić na takie momenty słabości, bo pierwsza połowa była tragiczna w naszym wykonaniu. Mam wrażenie, że zespół został w autokarze. To miało kolosalny wpływ na wynik końcowy. Druga połowa dużo lepsza. Przede wszystkim pojawił się element walki, zaangażowanie w defensywie, trochę więcej realizacji przedmeczowych założeń. Myślę, że tego nie można jeszcze nazwać, że byliśmy blisko zwycięstwa. Na zwycięstwo drużyna będzie musiała trochę jeszcze poczekać. Przy takich słabych momentach, jakie miały miejsce na początku spotkania o triumf będzie bardzo trudno - kontynuował szkoleniowiec Miasta Szkła Krosno.

Ekipa z Podkarpacia z pięcioma porażkami zamyka tabelę. Szansę na przełamanie w najbliższych tygodniach dostanie przed własną publicznością, bo cztery kolejne mecze rozegra u siebie. Do Krosna przyjadą Trefl Sopot, Polski Cukier Toruń, Spójnia Stargard i Anwil Włocławek.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 95. Paweł Fajdek znalazł się na ustach całego świata. "Ta historia nie zniknie już nigdy" [1/2]

Komentarze (0)