Jeśli chodzi o kwestię notowanych przez Kembę Walkera asyst i zbiórek, nic się nie zmieniło. Podstawowy rozgrywający Charlotte Hornets zapisuje ich na swoje konto odpowiednio po 5,5 i 3,1. W porównaniu do poprzednich rozgrywek, w tym temacie praktycznie nie ma różnicy. Jeśli jednak pod uwagę wziąć aspekt zdobyczy punktowych, Walker stał się prawdziwym shooterem. Zdobywa po 36 punktów, w dodatku mając pewną rękę przy rzutach zza łuku (50 procent).
28-letnia jedynka "Szerszeni" w następne lato stanie się niezastrzeżonym wolnym agentem. On sam twierdzi jednak, że nie zamierza zaprzątać sobie tym głowy, a po prostu chce grać swoje. Oczywiście na razie próba jest minimalna, bo to zaledwie trzy mecze, ale już sama decyzyjność rzutowa koszykarza jest godna podziwu. - Ja jedynie staram się robić co w mojej mocy, aby drużyna wygrywała. Na tym to właśnie polega, to moja rola każdego wieczora - zaznaczył.
Jego olbrzymie znaczenie dla zespołu podkreśla także trener ekipy z Charlotte, James Borrego. - Tak naprawdę wszystko zaczyna się od niego. Kontroluje grę, jednocześnie rozumiejąc, że potrzebuje zaufania od swoich partnerów - wyznał szkoleniowiec Hornets. Ale nie da się też nie zauważyć, że duży wpływ na poczynania gwiazdy drużyny ma jej nowy nabytek, doświadczony rozgrywający, Tony Parker.
- On pomaga mi czytać grę w zupełnie innym świetle - stwierdził Walker. - Na co szczególnie zwracać uwagę, a na co nieszczególnie, co można pominąć. Tony jest niesamowity w tego rodzaju rzeczach. To naprawdę wielki zaszczyt mieć go koło siebie - dodał Walker. W obecnym sezonie, po raz pierwszy w swojej karierze w NBA, Francuz na pełen etat stał się graczem wchodzącym z ławki. Już jednak widać, jak wiele na jego dołączeniu do zespołu mogą zyskać w Północnej Karolinie. Kemba zaczyna być tego najlepszym przykładem.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Hat-trick Hofmanna. Borussia M'gladbach goni lidera [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]