Wyniki meczów sparingowych Asseco Arki Gdynia w okresie przygotowawczym, mówiąc delikatnie, nie zachwycają. Podopieczni Przemysława Frasunkiewicza wygrali zaledwie jedno spotkanie... na siedem rozegranych.
I to na samym początku z Polpharmą Starogard Gdański (100:82). Później przyszły porażki na turnieju w Toruniu, z Barceloną, MHP Riesen i ostatnio z Treflem Sopot (63:75).
James Florence bagatelizuje jednak wyniki sparingów. Pyta krótko: - Kogo one obchodzą? i po chwili dodaje: - One nie mają żadnego znaczenia, poważne granie zaczyna się we wtorek.
Wyniki to jedno, ale martwić może styl gry. Gdynianie w ostatnim sparingu nie pokazali się z najlepszej strony, byli w wielu fragmentach meczu jedynie tłem dla bardzo dobrze spisujących się koszykarzy Trefla. Florence diagnozuje problem: - Musimy przyspieszyć grę. Jak na razie nie gramy w takim tempie, jak życzą sobie trenerzy. W tym momencie Krzysztof Szubarga musi grać po 30 minut i to normalne, że nie jest w stanie cały czas nakręcać tempa. Myślę, że gdy wrócę na boisku, to wszystko wróci do normy.
Amerykanin ostatnie mecze oglądał jedynie z perspektywy ławki rezerwowych. To efekt kontuzji mięśnia dwugłowego, której nabawił się tuż przed turniejem w Toruniu. Nie da się ukryć, że w grze Asseco Arki mocno widoczny jest jego brak. Dobrą informacją jest fakt, że Florence otrzymał zgodę od lekarzy na powrót do treningów.
- Jestem zdrowy i gotowy do gry. Mogłem już wystąpić w meczu z Treflem, ale wspólnie uznaliśmy, że nie ma sensu ryzykować, zwłaszcza, że był to tylko sparing, a ja miałem dość długą przerwę w treningach - informuje.
W Asseco Arce liczą na jego powrót i dobrą grę. Trener Przemysław Frasunkiewicz widzi w nim jednego z liderów zespołu. Florence deklaruje, że szybko nadrobi zaległości i będzie ważną postacią drużyny, która już we wtorek rozegra pierwsze spotkanie w renomowanych rozgrywkach Pucharu Europy. Rywalem będzie Lokomotiv Kubań Krasnodar.
- Nikt o tym nie mówi, ale z Polpharmą zagrałem po raz pierwszy od kilku miesięcy. Ostatni swój mecz rozegrałem w półfinale z Anwilem. W wakacje w ogóle nie brałem udziału w grach pięć na pięć z powodu kontuzji łydki. W karierze rozegrałem już tysiące spotkań, więc nie robiłbym problemu z tego, że wystąpiłem tylko w jednym sparingu. Z koszykówką jest jak z jazdą na rowerze. Tego się nie zapomina. Potrzebuje dwóch-trzech spotkań, żeby złapać nić porozumienia z kolegami i być ważną postacią zespołu - podkreśla James Florence.
Ostatnie dwa lata Amerykanin spędził w Stelmecie Enei BC. Florence w minionym sezonie wystąpił w 36 meczach Energa Basket Ligi, przeciętnie notując 12.9 punktu i 3.4 asysty.
ZOBACZ WIDEO PLA: Kapitalna przewrotka Sturridge'a i geniusz Hazarda. Zobacz piękne gole w meczu Liverpoolu z Chelsea [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Owszem wyniki sparingowych potyczek nie mają większego znaczenia , ale sama gra w takich meczach pozwala na konsolidację drużyny , wdr Czytaj całość