Mija 10 lat od słynnej bójki w PLK. Thomas Kelati: Do dzisiaj nie wiem, dlaczego Gurović mnie zaatakował (wywiad)

Newspix / Wojciech Figurski / Milan Gurović i Thomas Kelati
Newspix / Wojciech Figurski / Milan Gurović i Thomas Kelati

Mija 10 lat od słynnej bójki Milana Gurovicia z Thomasem Kelatim w finale PLK. - Do dzisiaj nie wiem, dlaczego on tak zareagował. Próbował mnie uderzyć, ale nie udało mu się - mówi Kelati, dla którego najbliższy sezon ma być ostatnim w karierze.

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jaka była reakcja na informację o upadku PGE Turowa Zgorzelec?

Thomas Kelati, ostatnio zawodnik Stelmetu Enei BC Zielona Góra: Byłem w ogromnym szoku. Powiedzmy sobie wprost, że to prawdziwa tragedia dla polskiej koszykówki. W ostatnich latach PGE Turów był jednym z dominujących klubów w PLK.

I nagle... znika z koszykarskiej mapy. Jest mi cholernie smutno, że kilku zawodników straciło pracę z dnia na dzień. Rozmawiałem z Bartkiem Bochno, który wyjaśnił mi nieco, dlaczego doszło do takiej sytuacji.

Nadal odczuwa pan sentyment do PGE Turowa?

Tak. Z tego klubu udało mi się wypłynąć na szerokie wody w europejskiej koszykówce. Spędziłem w Zgorzelcu dwa świetne sezony. Miałem okazję pracować z Saso Filipovskim, który wywarł na mnie znakomite wrażenie. Sporo się od niego nauczyłem. Na treningach nas nie oszczędzał, pracowaliśmy bardzo ciężko.

Wielu pamięta tę słynną bójkę z Milanem Guroviciem w trakcie meczu finałowego w sezonie 2007/2008. Co tam się stało?

Do dzisiaj nie wiem, o co mu chodziło. Nie wiem, dlaczego tak zareagował i dlaczego w ogóle doszło do takiej sytuacji. W żaden sposób go nie prowokowałem, a on mimo wszystko tak zareagował. Najgorsze jest to, że na tym zdjęciu, o którym wszyscy mówią, widać niby, że Gurović mnie uderzył, wsadził palec do oka. To zdjęcie jest mocno niefortunne dla mnie. Prawda jest taka, że on mnie w ogóle nie dotknął. Próbował mnie uderzyć, ale nie trafił.

Ludzie mnie znają i wiedzą, że ja w trakcie meczów nie gadam z rywalami, nie używam trash-talkingu. Po tej sytuacji zrobiłem research na temat Gurovicia i wyszło, że on w każdym klubie miał problemy. To poniekąd tłumaczy, dlaczego tak agresywnie się wtedy zachował.

Dlaczego ostatni sezon tak kiepsko zakończył się dla Stelmetu Enei BC?

Zacznę od tego, że byłem bardzo rozczarowany końcowym wynikiem, naszą grą i postawą. Długo nie mogłem się pozbierać. Co poszło nie tak? Trudno jednoznacznie powiedzieć i wskazać osobę, która byłaby odpowiedzialna za całe zło, które się wydarzyło. Każdy dołożył "swoją cegiełkę". Mam na myśli zawodników, trenerów i ludzi z klubu.

Uważam, że nie byliśmy zwartą grupą. Kibice nie wiedzieli, jak w danym dniu zagra ich drużyna. Nie podchodziliśmy do meczów z odpowiednim nastawieniem. Myśleliśmy, że możemy pokonać rywali samym talentem. To za mało. Trzeba dołożyć zaangażowanie i determinację.

Oglądanie kolegów z perspektywy ławki rezerwowych frustrowało?

Tak. Tym bardziej, że im nie szło najlepiej, a ja nie mogłem nic zrobić. Starałem się podpowiadać, sugerować pewne rozwiązania, ale na niewiele to się zdało.

Zobacz także: Filip Dylewicz: Mamy świetny skład, gramy o mistrzostwo

Wiem, że był pan ostatnio na badaniach w klinice w Monachium. Z jakimi informacjami wrócił pan z Niemiec?

Rokowania są bardzo optymistyczne. Przeszedłem szereg różnych badań i testów, po których dostałem zielone światło od lekarzy na powrót do treningów. Z moim kolanem wszystko jest w porządku, nie odczuwam bólu, po urazie też nie ma już śladu. Nie ukrywam, że czekałem właśnie na takie informacje, bo nie chciałem kończyć kariery w ten sposób. Chcę ją zakończyć na własnych warunkach.

W którym klubie?

Tego jeszcze nie wiem. Chcę trafić do zespołu, w którym będę odgrywał ważną rolę i będę miał wpływ na wyniki zespołu. Muszę na spokojnie porozmawiać z moim agentem. Do tej pory byłem tylko w kontakcie ze Stelmetem Eneą BC. Wcześniej powiedziałem, że podpiszę kontrakt dopiero wtedy, gdy będę miał pewność, że wszystko jest dobrze z moim zdrowiem. Tego się trzymam, bo chcę być w porządku wobec klubów.

ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Raport z Warny: Organizatorzy zapomnieli o Polakach. Nie pierwszy raz

Jak wyglądały rozmowy ze Stelmetem Eneą BC?

Po raz ostatni byliśmy w kontakcie miesiąc temu. Prowadziliśmy luźne rozmowy, ale nie było żadnych konkretów. Klub był zadowolony z mojej gry, postawy w ostatnich dwóch latach. Ja też mam pozytywne wspomnienia. Nie ukrywam, że świetnie mi się grało dla zielonogórskich kibiców.

To otwarty temat?

Oczywiście. Stelmet Enea BC będzie pierwszym klubem, z którym odbędę rozmowę na temat przyszłości. Byłoby miło zagrać w Stelmecie jeszcze raz i być częścią tego klubu. Jednak aby tak się stało, muszą zostać spełnione pewne warunki.

Co ma pan na myśli? Chodzi o kwestie zaległych pieniędzy z poprzedniego sezonu?

Tak. Klub ma zaległości wobec mnie. To nie jest mała kwota, ale cierpliwie czekam na rozwiązanie tej sytuacji. Wierzę, że Stelmet w sposób profesjonalny do tego podejdzie i w niedługim czasie spłaci wszystkie zobowiązania.

Czy latem telefonował do pana trener Igor Milicić?

Tak. Odbyliśmy rozmowę. Szanuję jego warsztat pracy, i to, co osiągnął z Anwilem. Pogratulowałem mistrzostwa, życzyłem powodzenia w Lidze Mistrzów. Jednocześnie powiedziałem mu to samo co Stelmetowi: "podpiszę kontrakt dopiero wtedy, gdy wszystko będzie dobrze z moim zdrowiem".

[b]

Jakie są pana plany na najbliższe tygodnie? To prawda, że chce pan trenować pod okiem Jure Drakslara, byłego trenera przygotowania motorycznego w Stelmecie, który obecnie pracuje w Chimkach Moskwa?
[/b]
Jest taka możliwość. Wstępnie rozmawiałem na ten temat z Jure i niewykluczone, że udam się do Moskwy na wspólne treningi. Planuję od października wejść w mocny trening, tak aby jak najszybciej zgubić niepotrzebne kilogramy i wrócić do optymalnej dyspozycji.

To ma być ostatni sezon w karierze Thomasa Kelatiego?

Tak, i powiem więcej: chcę ją zakończyć w Polsce. Tutaj czuję się znakomicie, moja rodzina tutaj mieszka i nie zamierzam nigdzie wyjeżdżać. Wszystko co dobre w mojej karierze zaczęło się właśnie w tym kraju. Identyfikuję się z Polską. Reprezentowałem ten kraj na arenie międzynarodowej i czułem z tego powodu ogromną dumę.

Czy trener Mike Taylor kiedyś zadzwonił i zapytał: "Thomas, nie chciałbyś jeszcze raz zagrać?"

Z trenerem Taylorem rozmawiałem kilka razy, ale nigdy nie padł temat powrotu do reprezentacji Polski.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: