Tylko oni wyeliminowali Barcelonę. Do Katalonii podróżowali aż trzy dni

Archiwum prywatne / Zdjęcie pochodzi z prywatnych zbiorów Witolda Jędrzejewskiego / Drużyna Polonii Warszawa przed rewanżowym meczem z FC Barcelona, 13 marca 1960 roku.
Archiwum prywatne / Zdjęcie pochodzi z prywatnych zbiorów Witolda Jędrzejewskiego / Drużyna Polonii Warszawa przed rewanżowym meczem z FC Barcelona, 13 marca 1960 roku.

Sobotni mecz koszykarzy Arki Gdynia z FC Barceloną to znakomita okazja do wspomnień pojedynków polskich klubów. Najczęściej kończyły się one porażkami, często wysokimi. Ale raz drużyna z Polski zdołała wyeliminować "Dumę Katalonii".

Nie dokonali tego piłkarze Lecha, choć w 1988 roku byli o włos od wygrania dwumeczu z FC Barceloną w Pucharze Zdobywców Pucharów - od triumfu dzieliły ich karne. Dwukrotnie, w 2001 i 2008 roku, nie zdołała tego uczynić w eliminacjach do Ligi Mistrzów naszpikowana gwiazdami rodzimego futbolu Wisła Kraków (mimo iż przed dekadą odniosła bezprecedensowe zwycięstwo 1:0, to kilka dni wcześniej w Barcelonie uległa aż 0:4).

Tłem pozostawali piłkarze Legii w 2002 pragnący zakwalifikować się do elitarnych klubowych rozgrywek. Na tle osiągnięć futbolistów, świetnie wypada osiągnięcie piłkarzy ręcznych Vive Kielce, którzy trzy lata temu pokonali "Dumę Katalonii" na wyjeździe i zremisowali przed własną publicznością (aczkolwiek w fazie grupowej uplasowali się za Katalończykami).

Wszystkie te wyniki bledną jednak przy osiągnięciu niepozornej, półamatorskiej drużyny z Polski, która na drugi koniec kontynentu wybierała się pociągami, a w rewanżu nie mogła skorzystać ze swojej hali.

Zespołem tym była Polonia Warszawa, którą w 1960 roku w ćwierćfinale koszykarskiego Pucharu Europy (wówczas najwyższe rangą rozgrywki klubowe) los skojarzył właśnie z FC Barceloną.

Studia ważniejsze niż Barcelona

Dla Polonii zorganizowanie wyjazdu do odległej o 2 tysiące kilometrów Barcelony stało się nie lada wyzwaniem. Po wschodniej stronie "Żelaznej Kurtyny" międzynarodowe bilety lotnicze były dobrem wyjątkowo luksusowym. Częściowo pomocny okazał się tu związek z koleją, "patronem" warszawskiego klubu w okresie PRL-u. "Czarne Koszule" do Katalonii udały się pociągami, z dwiema przesiadkami: jedną w Paryżu, a drugą już w Hiszpanii.

Podróż zajęła trzy dni. Stanowiło to duży problem dla koszykarzy, którzy, poza wyjątkami, byli amatorami i grę w koszykówkę łączyli z pracą zawodową niezwiązaną z klubem, czy studiami. Z powodu egzaminu na Politechnice Warszawskiej z wyjazdu do Barcelony musiał zrezygnować Marcin Herbst (prywatnie syn Stanisława, wybitnego historyka). Choć, jak wspominał po latach, nie uchroniło go to przed późniejszą relegacją ze studiów.

Zdjęcie z corridy, na którą udali się koszykarze Polonii. Fotografia pochodzi z prywatnych zbiorów Witolda Jędrzejewskiego
Zdjęcie z corridy, na którą udali się koszykarze Polonii. Fotografia pochodzi z prywatnych zbiorów Witolda Jędrzejewskiego

Poloniści pojechali do Barcelony w czasach, gdy podróż bez paszportu nikomu się nie śniła, a wyjazdy zagraniczne wiązały się z wieloma komplikacjami. Chyba, że było się sportowcem, lub "dobrze ustosunkowanym" obywatelem. Choć w Hiszpanii (a zwłaszcza w Katalonii) w czasach dyktatorskich rządów generała Franco swobody polityczne były czymś podobnie abstrakcyjnym jak w PRL-u, to jednak warszawiacy przyjechali do kraju dużo bardziej kolorowego od gomułkowskiej Polski. Wchodzącego w dynamiczną fazę rozwoju, gdzie na ulicach zaczęły się masowo pojawiać kultowe Seaty 600, które zmotoryzowały Hiszpanię (zaś Polska na swoje "Maluchy" musiała poczekać jeszcze kilkanaście lat).

Na następnej stronie przeczytasz m.in. o przyjęciu koszykarzy Barcelony przez Polonię, a także o problemach organizacyjnych "Czarnych Koszul" przed rewanżem.
[nextpage]Torsje przed meczem

Przyjazd zespołu "zza żelaznej kurtyny" stał się wielkim wydarzeniem. Katalończycy uroczyście ugościli warszawiaków" zaprosili ich na tańce, rywali znad Wisły obdarowali kolorowymi ubraniami i wermutami. - Kilka dni po powrocie z Barcelony spróbowałem u kolegi z zespołu tego wina. Smakowało obrzydliwie, jak lekarstwo. Moje przeleżało kilkanaście lat w lodówce, otworzyłem je dopiero na przyjęciu rodzinnym z okazji 18. urodzin syna. Wtedy było przepyszne - wspominał w rozmowie z "Gazetą Stołeczną" Wacław Komala, rozgrywający ówczesnej Polonii.

Gościnność miała jednak również drugie oblicze. Niektórzy poloniści źle znieśli wizytę na corridzie, która odbyła się kilka godzin przed pierwszym pojedynkiem ćwierćfinałów Pucharu Europy. Jak wspominał obrońca Polonii Witold Jędrzejewski, jego niektórzy koledzy przed spotkaniem nawet wymiotowali…

Drużyna Barcelony przed rewanżowym meczem z Polonią. Fotografia pochodzi z prywatnych zbiorów Witolda Jędrzejewskiego
Drużyna Barcelony przed rewanżowym meczem z Polonią. Fotografia pochodzi z prywatnych zbiorów Witolda Jędrzejewskiego

Jednak ani torsje, ani szalona atmosfera w barcelońskiej hali, podczas pojedynku rozegranego 21 lutego 1960 roku, nie zdeprymowała "Czarnych Koszul". Poloniści od początku zaprezentowali znakomitą dyspozycję, tradycyjnie z udziałem Janusza Wichowskiego, który zdobył aż 36 punktów. Na kilka minut przed końcem warszawiacy prowadzili aż 64:52 i wydawało się, że nic nie przeszkodzi im w odniesieniu historycznego zwycięstwa. Jednak pod koniec drugi oddech złapali gospodarze i błyskawicznie zaczęli odrabiać straty. Ostatecznie jednak to Polonia była górą i wygrała spotkanie zaledwie jednym punktem: 65:64.

"Czarne Koszule nie zachwyciły"

Do rewanżu doszło trzy tygodnie później, 13 marca. Przerwa między oboma meczami nie była łatwym okresem dla Polonii - zarówno organizacyjnie, jak i sportowo. Koszykarze "Czarnych Koszul" ostatecznie nie obronili wywalczonego przed rokiem mistrzostwa Polski, zajmując drugie miejsce za Legią. Co więcej, do meczu z "Dumą Katalonii" musieli szybko przystosować się do gry w zupełnie innych warunkach; w związku z tym, że hala Gwardii, w której rozgrywali pucharowe spotkania jako gospodarze, została zajęta przez cyrk, naprędce adaptowali do swoich potrzeb hali AWF. Co szło dość opornie.

- Hala w środku była bardzo duża, przez co mało przyjazna do gry. Boisko wyznaczono za pomocą kotar. Za koszami pozostawało sporo przestrzeni, nie było wiadomo, gdzie się kończy parkiet. Przez co grało się tam jakby w zawieszeniu - wspominał Marcin Herbst, który w rewanżu już wystąpił.

W tych okolicznościach, polonistom nie szło łatwo. Grali chimerycznie, a po dobrym początku, w okolicach połowy meczu powtórzyła się sytuacja z końcówki pierwszego spotkania. Przy stanie 31:30 dla Polonii, na parkiecie pojawił się Tadeusz Bugaj. Wejście tego zawadiackiego gracza okazało się zbawienne i walnie przyczyniło się do zwycięstwa "Czarnych Koszul" 49:41. Mimo zwycięstwa, prasa dość krytycznie oceniła występ warszawiaków; "Przegląd Sportowy" rozpoczął relację od słów "Czarne Koszule nie zachwyciły".

Warszawiacy dokonali jednak rzeczy wyjątkowej w skali polskiego sportu. Nie tylko wyeliminowali Barcelonę, ale też awansowali do półfinału Pucharu Europy (w którym uznali wyższość Dynama Tbilisi), wyrównując osiągnięcie Lecha Poznań z 1959 roku. Sztuki tej nie powtórzyła już później żadna polska drużyna koszykarska. To jednak historia; dziś Barcelona wciąż jest jedną z czołowych europejskich drużyn, podczas gdy seniorska drużyna Polonii właściwie nie istnieje; w ostatnich latach zespół sklecony z juniorów regularnie plasuje się w dolnych rejonach najniższej możliwej, regionalnej III ligi koszykówki.

Do pięciu razy sztuka?

Od czasów popisów "Czarnych Koszul", nigdy polskim koszykarzom nie udało się pokonać FC Barcelony. Choć próbowali tego dokonać zawodnicy Śląska Wrocław (w 1987 roku), Lecha Poznań (w 1990), Stali Boberek Bytom (w 1993), Turowa Zgorzelec (w 2014) i Stelmetu Zielona Góra (w 2015 roku). Zaś Arka Gdynia (wcześniej jako Prokom Trefl Sopot, Asseco Prokom Gdynia) mierzyła się z Katalończykami aż czterokrotnie: w 2005, 2006, 2008 i 2011 roku. Również nie wygrała ani jednego meczu. Być może zła passa zostanie przełamana już w sobotę?

Meczom polskich zespołów z FC Barceloną została poświęcona wystawa: "Polsko-Barcelońskie mecze w latach 1923-2018" autorstwa Zbigniewa Pawłowskiego. Można ją oglądać od 15 do 20 września w Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie.

Niżej podpisany obszerniej na temat pojedynku koszykarzy z 1960 roku pisał w artykule "Jak Polonia Barcelonę wyeliminowała", który ukazał się 13 maja 2015 roku w "Gazecie Stołecznej" - warszawskim dodatku "Gazety Wyborczej".

ZOBACZ WIDEO Michał Kubiak zdradza jak zawodnicy spędzają wolny czas w Bułgarii

Komentarze (0)