Postawa wrocławianek była dużą zagadką. Szczególnie po przegranej serii z Artego i porażce w ostatnim, piątym meczu różnicą aż 31 punktów. Pod Wawelem wciąć jeszcze aktualne mistrzynie Polski pokazały charakter.
- Przede wszystkim cieszę się z postawy zespołu. Cieszę się także z tego, że po przegranej serii z Artego Bydgoszcz nie położyliśmy się w Krakowie - komentował Arkadiusz Rusin, szkoleniowiec Ślęzy Wrocław.
Co więcej jego podopieczne do końca wierzyły w sukces. W końcówce trzeciej kwarty przegrywały 41:49. Pomimo tego zdołały odwrócić losy pojedynku. - Dziewczyny próbowały odmienić losy spotkania. To może nie była koszykówka na najwyższym poziomie, ale rozegraliśmy szósty mecz ciągu dziesięciu dni. Ciężko było o fajerwerki. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo - dodał Rusin.
Biała Gwiazda w czwartej kwarcie totalnie się zacięła. Punktowała tak naprawdę jedynie Cheyenne Parker. Skuteczności nie miały przede wszystkim liderki Maurita Reid i Leonor Rodriguez. - To nie był porywający mecz. Mieliśmy jeden problem - nie trafialiśmy z otwartych pozycji. Mieliśmy tylko dwa celne rzuty za trzy na trzynaście oddanych - mówił po meczu Krzysztof Szewczyk, trener Wisła CanPack. - Ślęza wygrała i prowadzi, a nam pozostaje jechać do Wrocławia po zwycięstwo.
Podobnego zdania jest Sonja Greinacher, która w środę trafiła zaledwie 1 z 7 rzutów z gry. - Musimy wygrać mecz we Wrocławiu, aby wrócić i zwyciężyć przed własną publicznością w niedzielę - dodała Niemka.
Drugi i być może ostatni mecz w serii o brązowy medal rozegrany zostanie w piątek w hali wrocławskiego AWF. Wygrana Ślęzy zapewni tej drużynie trzecie podium w trzech ostatnich sezonach Energa Basket Ligi Kobiet.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: cztery miesiące po porodzie. Kurnikowa zachwyca formą