Torunianki po przegranej na inaugurację serii nie mogły pozwolić sobie na drugą wpadkę, bo to postawiłoby je w bardzo trudnej sytuacji. Podopieczne Algirdasa Paulauskasa zagrały jednak na miarę swoich możliwości.
- W środę byliśmy zupełnie inną drużyną w obronie w porównaniu do pierwszego meczu. Zawodniczki oddały wszystkie siły, rzucały się na każdą piłkę i przyjemnie się na to patrzyło - mówi trener Energi Toruń.
Decydująca okazała się druga połowa, w której Ślęza Wrocław zdobyła zaledwie 17 punktów. - To są play-offy. Tutaj kluczem do zwycięstwa jest obrona. Wykonałyśmy kawał roboty w defensywie i to nam pomogło w ataku - dodaje Monika Grigalauskyte, autorka 15 punktów i 7 zbiórek.
Duży wpływ na grę Katarzynek miała przede wszystkim Lauren Mansfield, która rozegrała bardzo dobre zawody kontrolując bardzo dobrze tempo gry swojego zespołu. To bardzo ważne dla Energi, bowiem Australijka po drugiej stronie rywalizuje z Sharnee Zoll i to jest kluczowy pojedynek całej tej rywalizacji.
Po wygranej Paulauskas miał jednak też uwagi do swoich podopiecznych. - W pierwszej połowie popełniliśmy 11 strat, zawodniczki chciały zrobić wszystko zbyt szybko. Mówiłem im przed meczem, że dzień wcześniej zrobiły pełno takich samych strat. Dzisiaj miały ich nie powtarzać, to zrobiły zupełnie inne - komentuje.
Teraz rywalizacja przenosi się do Wrocławia. Katarzynki chcąc pozostać w grze muszą wygrać tam minimum jeden mecz. - Pokazałyśmy, że jesteśmy drużyną. Piłka lepiej wędrowała między zawodniczkami. Teraz przed nami dwa ciężkie mecze na wyjeździe, ale będziemy na nie gotowe - kończy Grigalauskyte.
Rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw. Pojedynki we Wrocławiu odbędą się w sobotę oraz niedzielę.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: pan profesor Sławomir Szmal. Azoty Puławy bez szans w starciu z PGE Vive Kielce