Porażka Polpharmy Starogard Gdański (101:105) przed własną publicznością z Legią Warszawa była jedną z największych sensacji ostatniej kolejki Energa Basket Ligi. Tą przegraną Kociewskie Diabły mocno skomplikowały sobie sytuację, jeśli chodzi o awans do fazy play-off. Obecnie zajmują dwunaste miejsce w tabeli z bilansem 13-13, a w środowy wieczór zmierzą się na wyjeździe z jednym z bezpośrednich konkurentów w walce o udział w "ósemce", czyli rozpędzoną Rosą Radom.
Podopieczni Wojciecha Kamińskiego odnieśli już pięć zwycięstw z rzędu. Mają apetyty na kolejną wygraną, tym bardziej, że prezentują wysoką, stabilną formę. Co więcej, będą chcieli zrewanżować się Polpharmie za dotkliwą porażkę (71:89) z początku lutego. Ewentualny triumf mocno przybliżyłby ich do upragnionego celu. Już w tej chwili znajdują się na szóstej lokacie. Do końca rundy zasadniczej mają do rozegrania pięć meczów.
W minionej serii gier Rosa potwierdziła dobrą dyspozycję, nie mając problemów z pokonaniem Miasta Szkła Krosno. - Odwdzięczyliśmy się kibicom za fantastyczny doping dobrą grą, zwłaszcza do przerwy. W końcówce rywale odrobili część strat, za co należą im się słowa uznania. My natomiast zrobiliśmy kolejny kroczek. Cieszę się bardzo, że szczególnie w pierwszej połowie graliśmy tak, jak chcieliśmy. Później koncentracja nieco spadła, ale zawodnicy z ławki dali dużo energii i poprowadzili nas do zwycięstwa - skomentował triumf 92:80 Kamiński.
- To było ważne zwycięstwo i kolejny krok. Kilka meczów w walce o play-off przed nami - przypomniał Filip Zegzuła. - Trener uczulał nas, abyśmy bardzo skoncentrowani podeszli do tego spotkania. Graliśmy bardzo dobrze w pierwszej połowie, pod koniec meczu wkradło się nieco dekoncentracji w nasze szeregi, ale ogólnie był to pozytywny mecz w naszym wykonaniu - dodał rozgrywający, który przez kibiców Rosy, używających specjalnej aplikacji, został uznany MVP pojedynku. Zdobył 14 punktów (skuteczność 4/8 z dystansu), miał dwie asysty, dwa przechwyty i zbiórkę. Po wcześniejszych spotkaniach, w których praktycznie w ogóle nie grał, w ostatnim czasie dostaje coraz więcej szans od trenera i je wykorzystuje. W niedzielę spędził na parkiecie ponad 18 minut.
Pomimo udanej serii, radomianie nie popadają w hurraoptymizm, zdając sobie sprawę z wagi środowego meczu (początek o godz. 18.30). - Nie powiem nic odkrywczego, ale my musimy skupić się przede wszystkim na własnej grze. Kluczem będzie zachowanie koncentracji przez cały mecz. Wtedy możemy myśleć o zwycięstwie - podkreśla Kamiński.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #18. Łukasz Milik: Każdy piłkarz by się załamał, nie ma silnego