Rosa blisko niespodziewanego zwycięstwa w Lidze Mistrzów. "Spudłowaliśmy za dużo rzutów wolnych"

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: koszykarze Rosy Radom
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: koszykarze Rosy Radom

O włos od pokonania na wyjeździe mistrza Włoch była Rosa Radom. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego przegrali po dogrywce z Umana Reyer Wenecja 93:102, choć wygraną mogli zapewnić sobie w regulaminowym czasie gry.

Koszykarze Rosy wciąż nie mogą "przełamać się" w Basketball Champions League. Do tej pory wygrali zaledwie jeden mecz, choć we wtorkowy wieczór byli bardzo blisko niespodziewanego zwycięstwa w Wenecji. Po pierwszej połowie radomianie prowadzili bowiem z Umana Reyer Wenecja 52:41, a po trzeciej kwarcie - 71:63.

- To był bardzo trudny mecz, obie drużyny dały z siebie tyle, ile mogły. Graliśmy najlepiej jak potrafiliśmy, zarówno w obronie, jak i w ataku. Chcieliśmy pokazać się z jak najbardziej korzystnej strony - zapewnił po zakończeniu zawodów Kevin Punter. - Graliśmy przeciwko świetnej drużynie, bardziej doświadczonej, i to okazało się kluczowe w najważniejszych fragmentach - dodał.

Amerykanin był najlepszym strzelcem gości, kończąc spotkanie z dorobkiem 31 punktów. Znów można mieć zastrzeżenia do jego skuteczności, gdyż trafił 10/22 rzutów z gry, w tym 2/6 z dystansu. Do tego miał trzy zbiórki, trzy przechwyty i asystę. Wspomógł go Ryan Harrow, zdobywca 22 "oczek". Zanotował jednak trzy straty, w tym dwie w decydujących momentach czwartej kwarty, przez co Rosa roztrwoniła przewagę.

Radomianie mogą czuć się zawiedzeni, ponieważ był to kolejny mecz, w którym wypuścili zaliczkę z rąk i ponieśli porażkę na własne życzenie. - Zdarzały nam się w tym sezonie mecze, w których graliśmy na zbliżonym poziomie. To było bez wątpienia jedno z naszych najlepszych spotkań. Chcielibyśmy prezentować się tak w kolejnych starciach - podkreślił Punter.

ZOBACZ WIDEO Kołodziejczyk: Ekstraklasa nie weryfikuje żadnych umiejętności

Zadowolony z postawy podopiecznych był Wojciech Kamiński. - Oba zespoły rywalizowały ze sobą bardzo mocno, na parkiecie było mnóstwo walki. Gratulacje zarówno dla zwycięzców, jak i dla moich graczy - skomentował trener przyjezdnych.

Włoska ekipa w kilku elementach była lepsza, ale nawet pomimo czternastu strat (drużyna Umana Reyer miała ich 13) oraz mniejszej liczby asyst (13:25), Rosa mogła pokusić się o niespodziankę. - Spudłowaliśmy dziewięć rzutów wolnych w regulaminowym czasie gry. Gdybyśmy wykorzystali chociaż jeden z nich, prawdopodobnie byśmy wygrali ten mecz - zwrócił uwagę trener.

Źródło artykułu: