Niedzielne spotkanie z Anwilem Włocławek było dla Polpharmy Starogard Gdański podwójnie ważne. Po pierwsze, Farmaceuci muszą myśleć o swoim bilansie w tabeli, jeśli marzą o tym, aby awansować do play-off. Po drugie, pokonanie obecnego lidera Energi Basket Ligi oznaczałoby dla nich awans do Pucharu Polski. Tak się jednak nie stało.
Podopiecznym Miliji Bogicevica zabrakło bardzo niewiele. Przemysław Szymański uważa, że przede wszystkim spokoju i wyrachowania w kluczowych momentach gry, kiedy przyjezdni trafiali do kosza, a Polpharma miała z tym spore problemy.
- 32 minuty to nie 40 i na pewno zabrakło nam spokoju i wyrachowania, aby ustawić sobie ten mecz na naszą korzyść i odjechać Anwilowi - uważa Przemysław Szymański, który w niedzielny wieczór zapisał na swoim koncie 12 punktów. - Bardzo chcieliśmy się bić o ten Puchar Polski, ale nam odjechał. Na pewno Anwil niczym nas nie zaskoczył. Trener przygotował nas na wszystkie ich zagrywki, staraliśmy się niwelować ich przewagi i myślę, że udawało się to przez dłuższy okres. Tym bardziej szkoda, że zabrakło nam spokoju ducha do tego, aby cieszyć się ze zwycięstwa - przyznaje skrzydłowy.
Mimo porażki z faworyzowanym rywalem, kibice w Starogardzie Gdańskim mogą z optymizmem patrzeć w przyszłość. Jeśli ich ulubieńcy w dalszym ciągu będą prezentować się tak, jak przeciwko Anwilowi sprawią jeszcze niejedną niespodziankę. Bardzo dobre zawody rozegrał m.in Przemysław Szymański. Można wręcz powiedzieć, że koszykarz nawiązał do swoich świetnych występów jeszcze z czasów gry w MKS-ie Dąbrowa Górnicza. Był aktywny, skuteczny, nieźle prezentował się również w obronie.
- Chciałbym w każdym meczu rzucać celnie, bronić szczelnie, ale nie zawsze jest niedziela - śmieje się Szymański. - Na pewno zależy mi na tym, aby dawać drużynie i kibicom takie wsparcie, jak przeciwko Anwilowi - podkreśla.
ZOBACZ WIDEO: Dawid Celt o cierpieniu Agnieszki Radwańskiej. "Każdy organizm ma swój kres"